piątek, 30 lipca 2010

Projekty, kompetencje i nowa edukacja

Trzy możliwe wizje przyszłości przedstawione w ostatnim numerze Edukacji i Dialogu (05-06/2010) przez Edwina Bendyka, zmuszają do refleksji i odpowiedzi na pytanie, jaka wiedza oraz jakie umiejętności są i będą potrzebne niezależnie od rzeczywistego scenariusza. Równie ważnym jest pytanie o wartości i postawy potrzebne do prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa. Szkoła koncentruje się niemal wyłącznie na treściach nauczania i nadal wiedza encyklopedyczna ważniejsza jest niż kompetencja. Istotnym pozostaje wyliczanie, powtarzanie i odtwarzanie, niż na przykład umiejętność uczenia się. Nauczyciele uczą tak, jak sami byli uczeni. Spora ich grupa wykształcona została w ubiegłym wieku, w zupełnie innej rzeczywistości społeczno – ekonomiczno – politycznej. Uczestniczę w trzyletnim projekcie, którego celem jest kształcenie u uczniów kompetencji kluczowych zalecanych przez Parlament Europejski. Uczestniczy w nim 1500 nauczycieli, którzy mają pomóc 10 tys. uczniom z 200 szkół w kształtowaniu i rozwijaniu kompetencji. To okazja do zmiany warsztatu pracy nauczyciela. Uczestnictwo w projekcie pozwala zrozumieć i utwierdzić się w przekonaniu, że kompetencja matematyczna i naukowo - techniczna, językowa, informatyczna, uczenia się, czy inicjatywność i przedsiębiorczość są nadrzędne wobec nauczanych treści przedmiotowych. Przedkładając ponad kompetencje wiedzę encyklopedyczną, przyjmujemy błędne założenie i podtrzymujemy archaiczny model kształcenia. Dlatego nauczycielom trudno zrozumieć, że na lekcjach biologii o wirusach, epidemiach i pandemii można kształcić kompetencję społeczno-obywatelską. A przecież chcąc uczyć się czytać nie jest istotne, czy będzie to lektura Janka Muzykanta czy Antka? Wybór tekstu jest wtórny wobec kompetencji, którą mają kształcić w szkole uczniowie. W tej sytuacji przestaje mieć znaczenie przedmiot, na którym rozwijane są wymienione kompetencje. Tę językową kształcimy nie tylko na zajęciach z języka polskiego czy angielskiego, ale również chemii, biologii, geografii, fizyki czy matematyki. Zawsze, tym bardziej dziś i w przyszłości niezwykle ważnym staje się umiejętność rozwiązywania problemów, logicznego myślenia, analizy, syntezy, formułowania wniosków, ciekawość w poszukiwaniu rozwiązań. Jednocześnie kompetencje te pozwalają uczniom doskonale przygotować się do zewnętrznych egzaminów. Dla wielu rodziców to argument, który decyduje o wyborze szkoły. Autorzy projektu stworzyli innowacyjny model kształtowania i rozwijania kompetencji w szkole. To prosty sposób do rezygnacji z systemu przedmiotowego i wąskich dyscyplin akademickich. Szkoła to miejsce przygotowania uczniów do ciągłego doskonalenia i wdrożenia u nich nawyku uczenia się przez całe życie. Jeżeli nie geografia i historia, to co w zamian? Jeżeli ważniejszym staje się kompetencja niż wiedza przedmiotowa, to w jaki sposób można osiągnąć efekty wykształcenia u uczniów postaw związanych z kompetencjami? Jeżeli dokładnie prześledzimy ich definicje, to łatwiej będzie nam zrozumieć wartość, jaką niesie koncentracja na kompetencjach. Każda z ośmiu została szczegółowo opisana (Zalecenie Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 18 grudnia 2006) w trzech kategoriach: wiedza, umiejętności i postawa. Sposobem ich osiągnięcia jest m.in. wykorzystanie metody projektu. Natomiast treścią projektów edukacyjnych stają się zapisy z podstawy programowej. To jedna z możliwych propozycji. O wyborze przesądza przede wszystkim bogactwo opracowań dotyczących metody, jej skuteczność i historia, której tradycja sięga lat 20-tych ubiegłego wieku. To również okazja, by zapoznać uczniów z biznesowymi metodykami zarządzania projektem. Ułatwia to funkcjonowanie uczniów we współczesnych organizacjach. Oczywistym jest, że istotnym staje się wyposażenie ich w wspólny kod kulturowy, budowanie własnej tożsamości i świadomości miejsce, w którym żyją. Potwierdzenie tej tezy znajduję w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi Edukacja i Dialog (05-06/2010) przez prof. Lecha Witkowskiego, który przestrzega przed degradacją dzisiejszej edukacji:

„Naszą wyobraźnią zawładnęły plebiscyty, rankingi, klucze interpretacyjne, testy. Myślący człowiek może mieć na maturze więcej kłopotów, niż ten, kto nabił sobie głowę płytkami schematami. Dominują – pośpiech i cynizm; pozór i banał. Ta diagnoza nie dotyczy tylko nas. To problem globalny. (...) Kluczowe bowiem dla rozwoju są dyspozycje. Już Grecy rozumieli, że kształcenie musi być kształtowaniem ducha. Nie chodzi dziś o umiejętność czytania, ale o wzbudzenie jego pragnienia. Nie w tym rzecz, że mamy wiedzę gdzieś użyteczną, tylko w tym, czy ona buduje nasz sposób istnienia, na nas wpływa. Redukcja wiedzy do jej praktycznego wymiaru może sprawiać, że człowiek nie weźmie do ręki książki, a maczugę. Dlatego cenię sugestię Krystiana Lupy, że warunkiem odpowiedzialnego uczenia innych jest ciągłe ładowanie się energią, która jest źródłem przekazu. A ładujemy ją czerpiąc z impulsów zawartych w dziełach wielkich ludzi. Wtedy osobowość czy tożsamość niesie takie dyspozycje jak wyobraźnia, wrażliwość, głębia otwarcia na cudze myślenie. Bez tego nie ma dialogu ani spotkania. (...) Trzeba rozwijać w sobie potencjał krytyczny i szukać przymierza z tymi, którzy się niepokoją. Wchodzić w sojusze z tymi, którzy albo muszą milczeć, albo marginalizują się sami. I pora bić na alarm. Inaczej grozi nam spisek miernot w edukacji. Także uniwersyteckiej.”
To może być znakomite motto projektu, w którym uczestniczę, ale i wezwanie dla dzisiejszej szkoły. Wszyscy mamy w ręku „złoty róg” – powiada prof. Witkowski. Nie bacząc więc na niewygody życia i niechęć otoczenia, sceptycyzm, ironię i brak zrozumienia - trzeba się przebudzić i w ten róg zadąć. Próbuję to wezwanie realizować w Collegium Futurum i wierzę, że to najlepsza droga do przygotowania uczniów do funkcjonowania w gospodarce wiedzy.


Zobacz mnie na GoldenLine

czwartek, 29 lipca 2010

Przebłysk oczywistości

Lektura książki Petersa inspiruje mnie do działania. Taka jest jej funkcja. Forma również sprzyja zarażaniu ideami i pomysłami. Z niej zaczerpnąłem tytuł tego wpisu. Rozdziały są krótkie, niemal jak posty na blogu. Do tego wymowny tytuł: „Małe wielkie sprawy”. Te małe sprawy czynią nasze życie sensownym. To, co wielkie jest wynikiem naszych małych codziennych aktywności i decyzji. Peters twierdzi, że o życiu, naszych sukcesach decydują drobiazgi, a może bardziej zrozumienie szczegółów, które tworzą całość. Już same tytuły sprawiają, że warto przyjrzeć się naszym przekonaniom. Wielokrotnie spojrzałem na sprawy z innej strony. Po raz kolejny zrozumiałem, że to co dotychczas wydawało mi się oczywistością, moją prawdą, niekoniecznie nią jest. O miejscu, w którym obecnie jesteśmy, o sposobie podejścia do życia (osobistego, zawodowego) decydują wybory, a te zdeterminowane są przez naszą wyobraźnię, wartości i przekonania. Potrzebuję odpowiedzieć więc sobie na pytanie: czy to, gdzie teraz jestem, jest tym, czego chciałem? Czy to, co obecnie robię, daje oczekiwane rezultaty? Za radą Petersa sporządzam listę własnych priorytetów. Robię to przewrotnie. W sposób, w jaki poleca to autor. Jest więc inna, niż ta, którą posiadam, bo to lista tego, czego nie powinienem w ogóle robić. Właśnie, świadomość tego, co naprawdę nie jest ważne, czemu nie należy poświęcać uwagi, może być kluczem do sukcesu. Ponieważ nie mogę robić wszystkiego, to chcę wybierać i robić przede wszystkim to, co pozwoli na zrealizowanie mojego planu. Kogo nie chcę obsługiwać, dla kogo nie chcę pracować, z kim nie chcę się spotykać? Nie potrafimy odmawiać, staramy się zadowolić innych, robimy często coś wbrew swoim przekonaniom. To nas gubi. Aby tego uniknąć, trzeba umieć odpowiadać NIE. Warto więc wiedzieć, jakim sprawom mówić NIE i które decyzje nie zaowocują skutecznością. Często przychodzi to z trudem. To wynik słabej samooceny, niskiego poczucia własnej wartości. Z drugiej strony należy też umieć mówić TAK sprawom, które pozwalają nam poznawać innych ludzi, uczyć się nowych rzeczy i rozwijać się wewnętrznie. Po prostu być otwartym na nowe idee.

Zastanawiam się, czy nie warto popracować nad podobną listą dla MEN i wskazać działania, których nie powinniśmy już więcej robić w polskiej edukacji. Może to przyspieszy modernizację systemu i pozwoli wielu nauczycielom i dyrektorom rozwinąć inicjatywność i przedsiębiorczość. Rada Petersa brzmi: „Lista tego, czego robić nie powinniśmy, jest ważniejsza od listy rzeczy do zrobienia.” Równie ważną radą może okazać się inna: „Do pewnych rzeczy, które muszą zostać zrobione, nie warto zbytnio się przykładać.” A polskiej szkole tego nie brakuje.

To, co pozornie jest szalone i trudne do zaakceptowanie, kryje w sobie bardzo często ogromny potencjał. Gdyby nas nie poruszyło, nie zaskoczyło, to byłoby czymś oczywistym, znanym, pospolitym i typowym. Dlatego też znajduję już w samych tytułach mini-rozdziałów książki Petersa wiele prowokacji, które kryją w sobie ziarno inspirujące do zastanowienia się, działania i głośnego o tym mówienia. Oto kilka z nich:
Zbuduj „katedrę”! (Czy jest inna alternatywa?)
Władza przypadku – pokochaj ją lub daj sobie spokój.
Wielkie plany? Nie, małe kroki (po ziemi).
Siła zaimka, czyli klient to „ona”.
Nudne jest piękne! (A przynajmniej może być piękne)
Zatrudnienie na całe życie już nie istnieje, lecz twoja kariera tak.
Jesteś produktem – rozwijaj go.
„Robię wszystko, co w mojej mocy!” To zła odpowiedź!

To tylko niektóre - wg Petersa - ze 163 sposobów osiągania doskonałości w biznesie. Autor miał być w tym roku w Polsce. Zamierzałem uczestniczyć w jego seminarium. Niestety, odwołał swój przyjazd i nie powiedział, dlaczego? Oświadczył, że do Polski na razie się nie wybiera. Kropka. Tak twierdzą organizatorzy. Pozostaje więc lektura jego książek. Peters jest kontrowersyjny i prowokuje, to jest jego siłą. Nie jest nudny. Nudnych nie chcemy przecież słuchać. „Mądry? Nic z tego!” – zakończę prowokacyjnie kolejnym tytułem z rozdziału z jego ostatniej książki.

Zobacz mnie na GoldenLine

wtorek, 27 lipca 2010

Siedem wskazówek w kierunku Szkoły 2.0

Studiowanie książki kanadyjskiego badacza internetu Dona Tapscotta należy rozpocząć od lektury znakomitego wstępu prof. Barbary Fatygi. Zachwycił mnie dowcip i dystans z jakim autorka podchodzi do tez prezentowanych w „Cyfrowej doskonałości”. Dla mnie ważna jest refleksja profesor Fatygi, która pozwala inaczej spojrzeć na pracę Tapscotta i zachęca polskiego czytelnika do krytycznej lektury. Polska Net Generation jest, ale – zdaniem pani profesor – ciągle jeszcze co nieco „wirtualna”, albo przynajmniej niekompletna. Wyniki badań przeprowadzonych pod jej kierunkiem są często zaskakujące i zaprzeczają powszechnej opinii. Postrzeganie „cyfrowej rewolucji” z tej perspektywy dostarcza interesujących wniosków.

Wracając do Tapscotta. Autor wielokrotnie przedstawia w swojej książce ważne wnioski, z których niewiele sobie robimy. Dlaczego? Często wspiera tę sceptyczną postawę świat akademicki. Dlaczego właśnie to środowisko? Argumenty akademików rzadko mnie przekonują. Tapscott jednak jest inny. Jego ostatnia książka zawiera cały rozdział poświęcony wyłącznie modelowi szkoły 2.0. Szczegółowo omawia i prezentuje krok po kroku model edukacji XXI wieku. Przedstawia m.in. wskazówki dla nauczycieli, które zawarł w magicznej liczbie 7. Oto fragmenty:

1. Nie wprowadzajcie nowych technologii do klasy szkolnej bez przygotowania, z nadzieją, że wyjdzie z tego coś dobrego. Nauka 2.0 polega na radykalnej zmianie stosunków między nauczycielem a uczniami w procesie nauczania. Skoncentrujcie się na zmianach w metodach nauczania, a nie na rozwiązaniach technicznych.
2. Przestańcie wykładać. Nie musicie znać wszystkich odpowiedzi. Poza tym jednokierunkowe przekazywanie wiedzy nie sprawdza się w przypadku tego pokolenia. Niech uczniowie razem z wami tworzą odpowiednie warunki do nauki.
3. Pozwólcie uczniom na współpracę. Zachęcajcie do wspólnej pracy i pokażcie, jak dostać się do świata specjalistycznej wiedzy dostępnej w sieci
4. Skoncentrujcie się na uczeniu się przez całe życie, a nie doraźnym przygotowaniu do zaliczenia testu. Liczy się nie to, co umieją w chwili ukończenia szkoły, ale ich potencjał i zamiłowanie do uczenia się przez całe życie. Skoncentrujcie się na nauczeni ich, jak mają się uczyć – a nie tego, co mają wiedzieć.
5. Korzystajcie z nowoczesnych technologii, żeby lepiej poznać swoich uczniów oraz skonstruować dopasowane do ich potrzeb programy nauczania, których tempo można indywidualnie regulować.
6. Przy opracowaniu programów edukacyjnych uwzględniajcie osiem cech pokolenia sieci. Pamiętajcie o możliwości wyboru, dopasowania do potrzeb uczniów, transparentności, wiarygodności, współpracy, dobrej zabawy, szybkim tempie i innowacyjności w procesie nauczania. Wykorzystajcie mocne strony kultury i wzorców zachowania pokolenia sieci w nauczaniu przez rozwiązywanie problemów.
7. Zmieńcie swój image nauczyciela, profesora i pedagoga. Wy też możecie mówić: „Nie mogę się doczekać rana, żeby wstać i pójść do pracy!” (D. Tapscott, Cyfrowa dorosłość, s.258-259)

Nic nowego, tak było już za moich czasów, tak wyglądała edukacja zawsze, również dziś . Może tylko technologia inna – usłyszałem ostatnio od jednego profesora zajmującego się technologią informacyjno - komunikacyjną. Czyżby? Zapytajmy o to uczniów, którzy biegają od klasy do klasy w odstępach co 45 minut. Najpierw matematyka, potem geografia, fizyka i tak dalej. Za każdym razem tok nauki przerywany jest dzwonkiem. W roku 1967 Marshalll McLuhan stwierdził: Wiedzy w szkole nie ma zbyt wiele, a na dodatek jest ona pogrupowana i ujęta w struktury według wyizolowanych i zaszeregowanych wzorców, przedmiotów i rozkładów. Od tamtego czasu system edukacji niewiele się zmienił. Może mniej wiedzy encyklopedycznej, bo tę mamy w zasięgu jednego kliknięcia, ale model dydaktyczny lekcji ten sam. No, może niemal ten sam. Szkoła nie jest nudna - powiada w sondzie ulicznej uczeń - są przecież przerwy.

A jednak technologia zmienia bardzo wiele w naszym codziennym życiu. M.in. sposób funkcjonowania uczniów pokolenia sieci, ulega zmianie sama funkcja szkoły, inna staje się też rola nauczyciela, bardziej różnorodna jest forma przekazu edukacyjnego. Dziś coraz częściej mówimy o skoncentrowaniu się na uczniu. Jak to wygląda w praktyce? Tapscott radzi, aby nauczyciel odrzucił jednokierunkowy styl przekazywania wiedzy, powinien zejść z katedry i zacząć słuchać oraz rozmawiać a nie wykładać. Dziś uczniowie naprawdę chcą się uczyć, „ale chcą się uczyć tego, czego muszą się nauczyć i chcą nauczyć się tego w sposób, który najbardziej im odpowiada”. Stąd apel Tapscotta o uczenie interaktywne, o odkrywanie, a nie nauczanie. Wzywa do wspólnej nauki i uczenia się od siebie nawzajem, do zanegowania koncepcji „jednego rozmiaru dla wszystkich” i stworzenia „indywidualnego dopasowania rozmiaru”. Tapscott uważa, że jeżeli ograniczymy się do wprowadzenia komputerów w ramy przestarzałego systemu nauczania, który wciąż opiera się na nauczycielach przekazujących informacje, nie będziemy w stanie wykorzystać ich całego potencjału edukacyjnego. To prawdziwe wyzwanie.

Zobacz mnie na GoldenLine

sobota, 24 lipca 2010

Zawód przyszłości - doradca zawodowy

Ostatnia rozmowa z właścicielem portalu Student.pl zainspirowała mnie do stworzenie w Collegium Futurum systemowego rozwiązania dotyczącego budowania kariery ucznia oraz kształtowania i rozwijania przedsiębiorczych postaw. Jak wskazują badania dr Katharine Brooks prezentowane w jej ostatniej książce zatytułowanej „Jak wybrać zawód? Zaplanuj swoją przyszłość”, dawny porządek i liniowy związek między kierunkiem studiów i pracą już nie istnieje. Jeszcze niedawno absolwent farmacji zostawał pracownikiem apteki, a dyplom z ASP umożliwiał pracę w charakterze grafika, natomiast student filologii klasycznej pracował w szkole. Dziś jest już inaczej. Nie ma linearnego myślenia o wyborze zawodu. Student weterynarii prowadzi jeden z najpopularniejszych programów muzycznych, a absolwent matematyki z przygotowaniem pedagogicznym zostaje pracownikiem banku, inny zaś znakomitym maklerem giełdowym. Przykłady można mnożyć. Oczywistym już jest, że przeżył się model, który zakładał, iż młody człowiek raz wybrawszy sobie zawód, pozostanie w nim do końca życia. Podobnie jest z modelem dzisiejszej edukacji. Wielu zdaje sobie sprawę, że przestał być skuteczny, a system kształcenia nie odpowiada wymogom rynku pracy. Jeżeli dzisiejszy uczeń nie będzie pracował zgodnie z ukończonym kierunkiem studiów, to zrozumiałym jest, że inaczej należy zorganizować proces edukacji. Traktowanie szkoły jako miejsca dostarczania wiedzy jest nieskuteczne. Szkoła powinna stać się miejscem uczenia, jak się uczyć. System powinien koncentrować się na jego procesie i dostarczaniu uczniom narzędzi i strategii, które pozwolą mu stać się krytycznym, odpowiedzialnym, proaktywnym obywatelem w erze globalnej gospodarki i różnych kultur. To powinien być cel edukacji dziś. Przygotowanie do funkcjonowania w przyszłości, osób świadomych swoich celów i opartych na charakterze postawach. Brooks pokazuje związki między teorią chaosu a karierą zawodową w przyszłości. Przywołuje jej pięć podstawowych zasad i sprawdza, jak stosują się do procesu wyboru zawodu. Odwołuje się do greckiej koncepcji rozwoju kariery zawodowej definiowanej jako Metos, czyli zdolności oscylowania lub utrzymywania kursu będącego wypadkową pomiędzy światem porządku (kosmos) i prawa, a światem chaosu, który zawiera w sobie niestałą i nieograniczoną naturę rzeczy. Tej teorii nie należy mylić z metodą prób i błędów, która zakłada bezmyślny i przypadkowy proces eksperymentalny. Tak jest trochę z naszą edukacją. Dopóki nie zostanie określony cel i wizja, będziemy nadal eksperymentować bez refleksji, czemu to ma służyć. Słusznie domaga się na stronach Edunews.pl Wiesław Mariański, aby jak najszybciej określić cel i powód, dla którego powinniśmy przychodzić codziennie do szkoły. To wyzwoli w nas motywację, dostarczy nowej energii i siły do tworzenia edukacji XXI wieku.

PS. Tak naprawdę to doradca zawodowy staje się prawdziwym zawodem przyszłości i chyba jeszcze słabo docenianym.


Zobacz mnie na GoldenLine

poniedziałek, 19 lipca 2010

Przedsiębiorczy nauczyciel

„Szkoła jest ostatnim miejscem, które może w sposób skuteczny kształcić przedsiębiorcze postawy” – takie zdanie usłyszałem ostatni podczas szkolenia i na poparcie tej tezy przedstawiono mi kilka argumentów:
1. generalnie sami nauczyciele nie posiadają w sobie postaw przedsiębiorczych, są mało proaktywni, nie wierzą w siłę własnych wyborów,
2. szkoła nie promuje przedsiębiorczości uczniów, cały system wychowawczy nie wspiera kształtowania takich postaw
3. na studia pedagogiczne najczęściej trafiają osoby, które słabo wierzą w siebie, swoje możliwości, wybierają uczelnie pedagogiczne, bo uważają, że nie poradzą sobie na uniwersytetach.
4. system finansowania nauczycieli nie sprzyja, aby do zawodu trafiały osoby przedsiębiorcze itd.

Czy tak jest rzeczywiście? Ostatnio coraz częściej spotykam się z nauczycielami, którzy nie są zadowoleni ze swojej pracy, a przede wszystkim ze swoich zarobków. Mówią, że od lat nie otrzymali żadnej znaczącej podwyżki, dawno nikt nie nagrodził ich ciężkiej pracy. Zastanawiam się, dlaczego tak długo trwają w takiej sytuacji, dlaczego godzą się na takie warunki płacowe, dlaczego nie szukają innej pracy, która odpowiadałaby ich aspiracjom i marzeniom. Jeżeli przez lata robią to samo, to nie powinni oczekiwać, że raptem z dnia na dzień odmieni się ich sytuacja. To naiwność oczekiwać na zmianę, kiedy nie robimy nic, aby cokolwiek w swoim życiu zmienić. Stephen Covey powiada, że narzekanie i krytykowanie jest działaniem poza kręgiem wpływu. Bez względu na to, ile czasu spędzimy na tych aktywnościach, to pozytywnej zmiany nie dostrzeżemy. Marnujemy tylko czas, który można przeznaczyć na działania, które rzeczywiście mogą zmienić naszą sytuację. Dlaczego nie jesteśmy odpowiedzialni za swoje wybory, nikt nas przecież nie zmuszał, aby pójść pracować w szkole. To była nasza decyzja, to my wybieraliśmy. Od lat wiadomo, że w szkole nie zarabia się dobrze, są za to niezaprzeczalne atuty: długie wakacje, 22-godzinny tydzień pracy, dłuższe przerwy świąteczne.

„Jeżeli jest tak źle, to może warto zmienić pracę” – radzę niezadowolonym nauczycielom.
„To jak będziemy zarabiać na chleb” – słyszę w odpowiedzi.
„Miliony ludzi zarabia na chleb nie będąc nauczycielami” – ripostuję.
„Łatwo powiedzieć, jeżeli ma się inne możliwości zarobku” – słyszę irytację i złość.

Można sobie łatwo wyobrazić, co dzieje się dalej. Jednak będę uparty. Znam bowiem wielu nauczycieli, którzy nie zgodzili się na proponowane im warunki pracy, zaczęli szukać możliwości, stworzyli swoje firmy, uwierzyli w siebie, wykorzystali swoje atuty i wiedzę merytoryczną. Zaczęli działać w kręgu wpływu. Teraz są zadowoleni, spełnieni i nie wyobrażają sobie, aby mogli funkcjonować inaczej. Tym, którzy szukają motywacji do zmiany polecam post, który zamieściłem dwa lata temu.. Warto spojrzeć na własną sytuację z innej perspektywy i dostrzec swoje silne strony i potencjał, jaki posiadają nauczyciele. Czy rzeczywiście my sami pozwalamy sobie, aby tak myśleć o swoich atutach, czy wolimy jednak narzekać, krytykować, niż wziąć sprawy w swoje ręce i wykorzystać swoje osobiste zasoby? Zapraszam do lektury.




Zobacz mnie na GoldenLine