Coraz częściej słyszę pytanie, czy moja wizja szkoły nie jest zbyt rewolucyjna. Odpowiadam: Nie! To nie jest rewolucja, jedynie powrót do źródeł. W wywiadzie udzielonym dla miesięcznika Edukacja i Dialog na pytanie Anny Raczyńskiej, czy nie obawiam się, że model szkoły, który nie został praktycznie sprawdzony, jest rodzajem ryzykownego eksperymentu, odpowiadam, że to nie jest eksperyment. Tradycja szkoły opartej na metodzie projektów sięga czasów międzywojennych. W Polsce jej prekursorem był Michał Sjudak, nauczyciel szkoły w Turkowiczach na Wołyniu. Sposób prowadzenia przez niego wiejskiej szkoły opisał ciekawie profesor Okoń, podkreślając właśnie pragmatyczny wymiar wiedzy zdobytej podczas nauki metodą projektów. Dziś wiemy, że ta koncepcja została opracowana w latach 20-tych ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych. Profesor Okoń twierdzi jednak, że Sjudak nie mógł znać prac amerykańskiego pedagoga. W okresie międzywojennym funkcjonowało w Rydzynie pod Poznaniem niezwykle nowoczesne gimnazjum założone przez Fundację Sułkowskich. Kierował nim Tadeusz Łopuszański – były minister edukacji. Tworząc koncepcję szkoły duży nacisk położył na prace indywidualne, naukowe i pozaprogramowe uczniów.
W okresie międzywojennym mamy przykłady znakomitych szkół, które prof. Okoń określa mianem alternatywnych. Nadal takimi pozostają wobec narodowych modeli kształcenia. Myślę tu nie tylko o szkołach Marii Montessori, Celestyna Freineta, czy szkołach waldorfskich. Wśród szkół alternatywnych są polskie przykłady, np. wspomniana szkoła Michała Sjudaka na Wołyniu, czy pod Poznaniem w Rydzynie. Żadna z nich po wojnie nie została reaktywowana, żadna z tych koncepcji nie miała swoich bezpośrednich następców. Ideologia czasów powojennych nie pozwalała na eksperymentalne szkoły. Dziś jest okazja, aby kontynuować koncepcje dydaktyczne tamtych szkół. Dla mnie bardzo bliskie jest elitarne gimnazjum i liceum w Rydzynie - szkoła, która kształciła charaktery, postawy proobywatelskie. Szkoła, której absolwenci odnieśli w swoim życiu ogromne sukcesy. Gimnazjum im. Sułkowskich okazało się miejscem wychowania znakomitych profesorów, żołnierzy, działaczy. Szkoły Montessori, Freineta, czy Steinera funkcjonują do dziś i stanowią znakomitą propozycję i uzupełnienie dla masowych propozycji edukacyjnych. Warto przyjrzeć się rozwiązaniom i koncepcjom wychowawczym polskich szkół okresu międzywojennego, które mogą być atrakcyjna alternatywą dla dzisiejszej szkoły, również społecznej. One też pełniej realizują wyzwania, przed jakimi staje dziś uczeń. W Collegium Futurum chcemy kontynuować m.in. pracę ministra Łopuszańskiego z Rydzyny i Michała Sjudaka ze szkoły w Turkowiczach i połączyć to z programem wychowawczym, włączając w ten proces najnowsze technologie cyfrowe. To prawdziwa inspiracja dla programu CF21 w Słupsku.
piątek, 30 kwietnia 2010
środa, 28 kwietnia 2010
Zdążyć, zanim wyprzedzą
Na początku kwietnia miałem okazję porozmawiać o Collegium Futurum z red. Anną Raczyńską. W wywiadzie dla miesięcznika Edukacja i Dialog przedstawiam założenia projektu szkoły przyszłości. W całości wywiad ukazał się w podwójnym numerze Edukacji i Dialogu (marzec/kwiecień 2010). Portal Edunews.pl zamieścił jego przedruk. Niżej link do tej rozmowy.
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
Edukacyjna r-e-wolucja w polskiej szkole
W ubiegłym tygodniu uczestniczyłem w dwóch dużych konferencjach zorganizowanych przez Wydawnictwo Szkolne PWN. To cykl czterech spotkań w dużych miastach, w ramach którego prezentuję koncepcję budowania szkoły przyszłości. Pierwsze spotkanie odbyło się w Warszawie – gościem był kurator Mazowiecki. Drugą konferencję - w Poznaniu - otwierała Kurator Wielkopolski. Razem z Iwoną Majewską – Opiełką rozpoczynaliśmy zajęcia dwugłosem o kondycji dzisiejszej szkoły. W każdym spotkaniu uczestniczyło ponad 200 dyrektorów i nauczycieli. Głównym wątkiem naszej rozmowy było poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, na czym polega nowoczesna edukacja, czego w niej brakuje, czy rzeczywiście dzisiejsza szkoła jest konserwą, w której uczniowie oddzieleni są o zewnętrznego świata? Jak przygotowywać do kształtowania w szkole innowacyjnego społeczeństwa? Iwona jest psychologiem i przekonywała uczestników konferencji, że w szkole występuje poważny deficyt troski o budowanie w uczniach postaw opartych na charakterze. Uczniowie nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje wybory. Nie potrafią wybierać. Brakuje liderów zarówno wśród dyrektorów, nauczycieli i tym samy wśród samych uczniów. Dzisiejsza szkoła słabo lub w ogóle nie przygotowuje do proaktywnego działania.
Natomiast ja przyczyn kryzysu dzisiejszej szkoły dostrzegam przede wszystkim w braku zrozumienia przez nauczycieli, iż pojawiło się pokolenie, którego potencjał znajomości technologii cyfrowej nie jest dostatecznie wykorzystany. Udowadniam, że brakuje spójności świata szkoły z tym, który jest na zewnątrz. Szkoła nie przygotowuje do funkcjonowania w nowoczesnych organizacjach. Uczniom brakuje systemowego i efektywnego korzystania z technologii. Nie potrafią zarządzać nowoczesnymi projektami. Ignoruje się fakt, że świat dzisiejszej szkolnej praktyki coraz bardziej się oddala od tego, który nas otacza, że model edukacji w obecnej formule już się wyczerpał. Inaczej powinna wyglądać szkoła ery postindustrialnej.
Zainspirowani okładką wrześniowego FOCUSA odczytywaliśmy metaforę umieszczenia ucznia w konserwie z dwóch różnych perspektyw: psychologa i promotora nowoczesnej technologii w edukacji.
Zadawaliśmy sobie pytania, m.in. od czego oddziela szkoła uczęszczających do nich uczniów? Co znaczy zapuszkować, czy rzeczywiście konserwa to tylko pejoratywne określenie? Skąd się bierze wściekłość ucznia, który próbuje wydostać się z tej puszki? Do kogo skierowany jest apel, aby nie dać zapuszkować naszych dzieci? Kto do kogo to mówi? Technologia ma znakomitego promotora w postaci biznesu – twierdzi słusznie Iwona. A kto dba o człowieka, jego duszę i charakter w szkole? Kto jest równie silnym promotorem troski o człowieka i jego rozwoju, jak ma to miejsce w przypadku technologii? Mam nadzieję, że uczestnicy spotkań w Warszawie i Poznaniu zechcą na to pytanie odpowiedzieć i wezmą udział w dyskusji na tym blogu. Zdaję sobie sprawę, że dzisiejsza szkoła potrzebuje zarówno jednego jak i drugiego podejścia? Co jest jednak najpilniejszym zadaniem dzisiejszej edukacji? Zapraszam do dyskusji i na konferencję w Katowicach 15 maja i do Lublina 25 maja. Tutaj można znaleźć więcej szczegółów o planowanych konferencjach.
Natomiast ja przyczyn kryzysu dzisiejszej szkoły dostrzegam przede wszystkim w braku zrozumienia przez nauczycieli, iż pojawiło się pokolenie, którego potencjał znajomości technologii cyfrowej nie jest dostatecznie wykorzystany. Udowadniam, że brakuje spójności świata szkoły z tym, który jest na zewnątrz. Szkoła nie przygotowuje do funkcjonowania w nowoczesnych organizacjach. Uczniom brakuje systemowego i efektywnego korzystania z technologii. Nie potrafią zarządzać nowoczesnymi projektami. Ignoruje się fakt, że świat dzisiejszej szkolnej praktyki coraz bardziej się oddala od tego, który nas otacza, że model edukacji w obecnej formule już się wyczerpał. Inaczej powinna wyglądać szkoła ery postindustrialnej.
Zainspirowani okładką wrześniowego FOCUSA odczytywaliśmy metaforę umieszczenia ucznia w konserwie z dwóch różnych perspektyw: psychologa i promotora nowoczesnej technologii w edukacji.
Od VARIA |
wtorek, 6 kwietnia 2010
O niewykorzystanych szansach
Teraz, kiedy coraz częściej odnajduję wokół siebie argumenty przemawiające za koniecznością zmian w edukacji, czuję, że projekt Collegium Futurum staje się ideą, dla której nastał odpowiedni czas. Pojawiły się idealne warunki na realizację nowej koncepcji pracy szkoły. Idea ta to nie tylko nowy model dydaktyki, ale też potrzeba stworzenia jasnej koncepcji wychowania - warunków wspierających uczniów w stawaniu się osobami, świadomymi, odpowiedzialnymi za losy kraju obywatelami, dla których charakter – a nie osobowość i spełnianie społecznych oczekiwań – są podstawą wszelkich wyborów do dojrzałego i odpowiedzialnego życia. Życia, w którym rozumiemy, że konsekwencje są wynikiem naszych osobistych decyzji. To świadomość, że to, co robimy, kim jesteśmy, z kim przebywamy, jest naszym wyborem. A ten opiera się na sile naszego systemu wartości, sile wyobraźni, sumienia i woli działania zgodnie z przyjętym systemem wartości. W połowie lat dziewięćdziesiątych toczyła się na łamach miesięcznika Znak dyskusja o wychowaniu w nowej sytuacji społeczno – ekonomicznej, w której już od ponad pięciu lat znalazła się Polska. Czy dziś po ponad 20 latach transformacji możemy mówić, że coś się zmieniło? Czy wychowanie stało się autentyczną troską polskiej szkoły? Anna Radziwiłł napisała wówczas esej „Sześć uwag na temat wychowania”, które nadal są ważna refleksją o kondycji nauczyciela – wychowawcy w Polsce XXI wieku. Twierdziła, że:
Powód i przyczyna tak brzmiącej diagnozy edukacji są tożsame z diagnozą kondycji dydaktyki w dzisiejszej szkole i roli nauczyciela – wychowawcy, dla którego najważniejszym zadaniem powinno być przybliżenie uczniów do takich wartości jak prawda, mądrość i piękno, a także szacunek, dialog i przede wszystkim miłość. Collegium Futurum wykorzystuje w swojej koncepcji dwa ważne elementy: nowoczesną dydaktykę z modelem organizacji pracy sprzyjającej rozwojowi kompetencji i talentów ucznia oraz spójną koncepcję wychowawczą opartą na uzgodnionym systemie wartości, wokół którego tworzy się sytuacje doświadczania przez uczniów satysfakcji z działań na rzecz dobra wspólnego. W ten sposób nie tworzy się ani fikcji ani ułudy, że najważniejsze to zdać egzamin, co zdaniem wielu jest głównym celem edukacji.
„nie jesteśmy społeczeństwem wychowującym? (…) Kształcić powinniśmy człowieka, a nie na przykład biologa. To jest strasznie ważne. Obecny system edukacyjny jest w gruncie rzeczy zamknięty na świat i człowieka. Uczymy się historii, żeby nauczyć się … historii, a nie po to, żeby zrozumieć rzeczywistość. Uczymy się czytać, żeby przeczytać czytankę, nie żeby to czytanie stosować w życiu. O życiu – w szkole się nie mówi,. Obecne programy są antywychowawcze także dlatego, że kwestia określenia wymagań i ponoszenia konsekwencji za niesprostanie tym wymaganiom, czyli podstawowa sprawa wychowawcza w życiu człowieka, jest w świecie kompletnej fikcji. I nauczyciel zdaje sobie sprawę, że program jest nie do zrealizowania, i uczeń to wie.(…) Szkoła w tej chwili nie zmienia się, ale jest rozchwiana, nie przetwarza się, tylko nerwowo faluje.”Próbuję w Collegium Futurum połączyć to wszystko, co jest warunkiem dobrej edukacji i przedstawić model dydaktyki spójny z zewnętrznym światem pracy i jego organizacją. Włączam w to spójną koncepcją wychowawczą szkoły. Taki model, który nie będzie fikcją i udawaniem. Mamy bowiem z jednej strony szkołę ze swoimi wymaganiami i sposobem egzaminowania oraz testowania, z drugiej system rozwiniętych korepetycji, dodatkowych zajęć organizowanych i finansowanych dodatkowo przez rodziców. Tworzy się w ten sposób coraz większe rozwarstwienie społeczeństwa i jego podział na tych, których stać na dodatkowe zajęcia i tych którzy pozbawieni są dodatkowych możliwości. Nastawiony na przygotowanie uczniów do testów i zewnętrznych egzaminów system demaskuje brak podstawowych wartości. We wspomnianej dyskusji w Znaku wziął udział Witold Bobiński i zabrał głos w artykule pod znamiennym tytułem „W poszukiwaniu straconego sensu, czyli szkoła dziś”. Minęło od tamtego czasu 15 lat, jednak nadal brzmi bardzo aktualnie i to jest groźne, że nie wyciągnęliśmy wniosków z tamtej lekcji. Niewiele się bowiem od tamtego czasu zmieniło. Czy wykorzystany został dany nam czas? Zastanawiam się, jak działając w kręgu własnego wpływu, zmienić to, co mogę w ramach swoich kompetencji i możliwości.
„Szkoła - jak twierdzi Bobiński – jako instytucja wychowująca ma dziś z pewnością trudniejsze niż dawniej zadanie. Dopiero bowiem w warunkach pełnej wolności wyszło na jaw rozchwianie moralne społeczeństwa, jego niedojrzałość do świadomego brania odpowiedzialności za swoje państwo, rozmaite fobie. Taki stan rzeczy, będący przecież wielkim wyzwaniem dla szkoły, jest po części – paradoksalnie – skutkiem również jej działania, czy raczej zaniechania działania. Tymczasem nie widać, aby szkoła przełamywała owo poczucie bezsensu jej wychowawczych zabiegów. Przeciwnie, rzeczywistość wydaje się umacniać przekonanie: młodzież jest coraz gorsza, pensje coraz marniejsze, wiedza – nie doceniana.”Ważne dziś pytanie, które zadajemy, to „czy szkoła może przełamać wychowawczą niemoc?” Czy może stać się świadomym i skutecznym ośrodkiem „sprzyjania rozwojowi osoby”, budowania w uczniach postaw opartych na charakterze, czy może atrakcyjnie formułować „zachęty do rozwoju osoby ludzkiej”? Polskiej szkole nie starcza wyobraźni i poczucia odpowiedzialności za młodych ludzi jej powierzonych. Pojawia się kolejne pytanie: czy nadzieja na odnowienie polskiej szkoły tkwi w reformie? Nadal aktualnie brzmią słowa Witolda Bobińskiego:
„Wydaje się, że takie projekty jak posyłanie sześciolatków do szkół, nowa formuła egzaminów i matur nie będą miały wpływu na kwestię szkolnego wychowania. Te zmiany nie dotyczą istoty działania szkoły – „kształcenia człowieka” – lecz podniesienia i upowszechnienia poziomu wykształcenia. Podobnie oceniam pomysł wydłużenia czasu kontaktu nauczyciela z dzieckiem, poprzez przydzielenie uczącym dwóch przedmiotów. Ilość niekoniecznie przechodzi w jakość. (…) Jednakowoż wszystkie te zmiany dokonywać się mają w sferze konstrukcji, układu elementów gmachu, który zwie się systemem szkolnictwa. Ma zaś rozprawiamy o tym, jakiego użyć spoiwa i jakie położyć fundamenty, by ten gmach się nie chwiał i by wychodzili zeń ludzie równie jak on stateczni. (..) Wychowaniu młodych ludzi podoła jedynie szkoła świadoma i samodzielna – taka, w której rozumiejący swe powołanie dyrektor dobierze sobie podobnych mu nauczycieli, a ci wraz z rodzicami ustalą przemyślany i spójny program wychowawczy”
Powód i przyczyna tak brzmiącej diagnozy edukacji są tożsame z diagnozą kondycji dydaktyki w dzisiejszej szkole i roli nauczyciela – wychowawcy, dla którego najważniejszym zadaniem powinno być przybliżenie uczniów do takich wartości jak prawda, mądrość i piękno, a także szacunek, dialog i przede wszystkim miłość. Collegium Futurum wykorzystuje w swojej koncepcji dwa ważne elementy: nowoczesną dydaktykę z modelem organizacji pracy sprzyjającej rozwojowi kompetencji i talentów ucznia oraz spójną koncepcję wychowawczą opartą na uzgodnionym systemie wartości, wokół którego tworzy się sytuacje doświadczania przez uczniów satysfakcji z działań na rzecz dobra wspólnego. W ten sposób nie tworzy się ani fikcji ani ułudy, że najważniejsze to zdać egzamin, co zdaniem wielu jest głównym celem edukacji.
piątek, 2 kwietnia 2010
O morale pewnej bajki
Nastrój Wielkiego Tygodnia buduję słuchając VI Symfonii h-moll Czajkowskiego. Pomaga się skupić i jednocześnie zrelaksować. Wówczas mój mózg pracuje inaczej. Staje się bardziej otwarty i krytyczny. Muzyka wycisza mnie i sprawiła, że zacząłem marzyć o szkole, która będzie rozwijała prawdziwe talenty. Myślę o takiej, która pomoże je odkryć, nazwać i będzie wspierać w ich doskonaleniu. Z zadumy wyrywa mnie sygnał w komputerze informujący o nowym mailu, a w nim link do… bajki. Znałem ją wcześniej. Na początku lat dziewięćdziesiątych była czytana na niemal wszystkich szkoleniach dla nauczycieli. Analizowaliśmy ją i odnajdywaliśmy analogię do naszych ówczesnych szkół. Niestety, niewiele się od tamtego czasu zmieniło. Nadal szkoła chce masowo wszystkich i wszystkiego nauczyć. Do tego należy zdobyć umiejętności w tym samym dla wszystkich czasie, w jednakowym tempie. Niemal jako przestępstwo traktowane jest jakiekolwiek opóźnienie i wyłamania się z tego systemu. Niektórych nawet karze się, jeżeli chcą to robić sami. Minęło od tamtego czasu niemal 20 lat i nic się nie poprawiło. Minęło też kilka lat, od kiedy Ken Robinson na konferencji TED przewidywał wyczerpanie się modelu edukacji w dzisiejszym kształcie. Stworzono od tamtego czasu wiele scenariuszy dla edukacji przyszłości, które powinny być wdrażane już dziś. Taka jest potrzeba czasów. Tego oczekuje nowoczesna gospodarka nastawiona na kreatywność i innowacyjność. Niewielu to rozumie. Zachęcam ponownie po latach do lektury i osobistej refleksji. Czy wykorzystaliśmy szansę, jaką dostaliśmy 20 lat temu, czy stworzyliśmy alternatywę, nowoczesną, efektywną i autentyczną w stosunku do poprzedniego systemu edukację? Co się mieniło od tamtego czasu w dzisiejszej szkole? Dlaczego tak bardzo przywiązaliśmy się najpierw do mierzenia jakości pracy szkoły, potem testowania uczniów, a teraz do różnego rodzaju ewaluacji, monitoringu i kontroli. Czy to rzeczywiście zmienia sytuację ucznia, który poddany jest masowej obróbce zakończonej kontrolą jakości w postaci testów? Co takiego robią decydenci, aby zmienić szkołę i sprawić, by deklaracje, jakie składali podczas wyborów o nowoczesnej edukacji, stały się faktem, a nie tylko marzeniem? Nadal brakuje jasnej wizji narodowej edukacji. Co takiego musi się stać, aby zrozumieć, że edukacja w dotychczasowym modelu przygotowuje do świata, którego już nie ma!
Bajka duńska o ocenianiu dla nauczycieli
Pewnego dnia zwierzęta postanowiły zrobić coś dla rozwiązania problemów współczesnego świata. Podjęły decyzję o pilnej potrzebie założenia szkoły.
Powołano Komitet Szkolny złożony z niedźwiedzia, sarny i bobra. Dyrektorem mianowano jeża. W programie szkolnym umieszczono następujące przedmioty: bieganie, wspinanie się, latanie i pływanie. W celu lepszej organizacji nauczania postanowiono, że wszystkie zwierzęta będą uczyły się wszystkich przedmiotów w ten sam sposób.
Kaczka osiągnęła najlepsze wyniki w pływaniu, okazała się nawet lepsza od nauczyciela. Niestety, z latania otrzymała tylko 3+, a z bieganiem zupełnie nie dawała sobie rady. Z tego powodu została skierowana na dodatkowe zajęcia wyrównawcze. Podczas gdy inni trenowali pływanie, kaczka uczyła się biegać. Po pewnym czasie jej powykrzywiane nóżki były tak zmęczone, że osiągała tylko przeciętne wyniki w pływaniu.
Wiewiórka otrzymała 6 z wspinania się, ale bardzo frustrowały ją lekcje latania, ponieważ nauczyciel wymagał startu z czubka drzewa. Długie ćwiczenia spowodowały znaczne obniżenie ocen.
Orzeł był dzieckiem problemowym, często strofowanym. Na lekcjach wspinania potrafił znaleźć się na szczycie drzewa szybciej niż inni uczniowie, tyle, że chciał to robić na własny sposób.
Królik rozpoczął zajęcia z biegania jako najlepszy w klasie, ale dodatkowe lekcje pływania były powodem jego załamania nerwowego. Został skierowany do szkoły specjalnej na obserwację psychologiczną. W tej szkole jedynym przedmiotem było pływanie.
Pies preriowy trzymał się z daleka od szkoły, ponieważ komitet szkolny nie zaakceptował kopania jako przedmiotu. Zaprzyjaźnił się z borsukiem i został jego pomocnikiem. Później dogadali się z dzikami, świniami i założyli szkołę prywatną, która wkrótce okazała się sukcesem.
Szkoła, która pragnęła zająć się rozwiązywaniem problemów współczesnego świata, została zamknięta. Zwierzęta odzyskały wolność.