sobota, 29 stycznia 2011

O deficytach i potencjale pokolenia sieci

Podczas ostatnich moich zajęć w Krakowie sformułowana została przez uczestników lista wyzwań, przed którymi staje dziś nie tylko nauczyciel, ale każdy zajmujący się systemem edukacji i jego projektowaniem. Wiele z nich to konkretne problemy i zadania, z którymi potrzebujemy zmierzyć się w dzisiejszej szkole. Obserwujemy wśród uczniów:

1. brak zaangażowania
2. postawy roszczeniowe
3. brak cierpliwości
4. niską etykę pracy
5. brak zainteresowań
6. kwestionowanie autorytetów
7. brak kultury uczenia się
8. brak kompetencji społecznych
9. deficyt uwagi
10. wszechobecną praktykę plagiatowania

Dodatkowo zachowania te są wzmacniane przez:
- archaiczny model edukacji
- nadmiar informacji
- łatwy i szybki dostęp do internetu
- dynamiczny rozwój technologii
- niedostateczny stopień wykorzystania technologii cyfrowej w szkolnej dydaktyce

Niektóre z nieakceptowanych przez nauczycieli zachowań przypisuje się generacji sieci.
Zdaniem prof. Tomasza Goban - Klas wielu naukowców, dziennikarzy i pedagogów przedstawia obecnie sceptyczny, negatywny, nawet cyniczny pogląd na pokolenie sieci. Oto 10 najczęstszych zarzutów:

- są głupsi, niż poprzednie pokolenie w ich wieku
- są uzależnionymi od Sieci ekranowcami, pozbawionymi umiejętności społecznych, i nie mają czasu - na sport lub zdrowe życie.
- nie mają poczucia wstydu
- ponieważ rodzice rozpieszczali ich, stracili orientację w świecie i obawiają się wyboru własnej drogi życiowej
- kradną - naruszają prawa własności intelektualnej, ściągają muzykę, piosenki, wymieniają wszystko, co mogą w serwisach peer-to-peer z braku poszanowania dla praw autorskich
- nękają internetowych użytkowników
- są nadpobudliwi
- nie mają etyki pracy i będę pracownikami
- jest to najnowszy przejaw narcystycznego „ja” pokolenia
- mają wszystko gdzieś

Zachowania te to m.in. wpływ technologii i mediów, które ukształtowały postawy dzisiejszych uczniów. Z jednej strony możemy mówić o deficycie w wielu obszarach ich zachowań i traktować jako najważniejsze wyzwanie w pracy wychowawczej. Z drugiej warto dostrzec potencjał, jaki posiada dziś generacja sieci i przygotować ją do funkcjonowania w czasach kryzysu. Przytaczane przez prof. Tamasza Goban - Klas badania przeprowadzone w ramach projektu socjologicznego „Digital youth Research” nie potwierdzają tych zarzutów. Kanadyjski badacz Internetu Don Tapscott w Cyfrowej dorosłości wymienia 8 cech pokolenia sieci:

1. wolność
2. dostosowanie do własnych potrzeb
3. baczna obserwacja
4. wiarygodność
5. współpraca
6. rozrywka
7. szybkie tempo
8. innowacyjność

Tapscott namawia, aby wykorzystać mocne strony kultury i wzorców zachowania pokolenia sieci w nauczaniu. Najlepiej poprzez rozwiązywanie problemów. W Polsce o potencjale dzisiejszych nastolatków piszą na łamach tygodnika Polityka m.in. Edwin Bendyk (Sieciaki) i Marzena Żylińska (Szkoła szkodzi na mózg). A w sieci promotorem nowoczesnej edukacji pokolenia Y jest portal Edunews.pl

Zobacz mnie na GoldenLine

piątek, 28 stycznia 2011

Czy mamy problem?

Obejrzałem kilka dnia temu film o wolnych szkołach w Danii. Jego przesłanie: jak dziś kształcić odpowiedzialne postawy, proaktywne zachowania, demokratyczne zasady i ponoszenie konsekwencji za własne wybory. Recepta w dużym uproszczeniu jest następująca: uczniowie wyznaczają sobie, czego się uczą, kiedy i w jakim czasie oraz określają konsekwencje, jakie poniosą z powodu niedotrzymania terminów, realizacji planu i zobowiązań. Oczywiście odbywa się to w określonych ramach i oparte jest na ścisłych regułach, których broni szkolny system praw i obowiązków. Tę koncepcję dydaktyczno-wychowawczą oprócz zaangażowanych nauczycieli wspierają rodzice. Historia wolnych szkół sięga początków ubiegłego wieku. Dziś, jak nigdy wcześniej znajduje się dla podobnych programów kształcenia silne argumenty. Pojawiło się pokolenie, którego zachowania ukształtowała cyfrowa technologia, pokolenie, któremu brakuje cierpliwości, które kwestionuje autorytet nauczyciela, które bacznie obserwuje świat i zachowania polityków, celebrytów. Pokolenie to z uwagą śledzi firmy niszczące środowisko i korporacje lekceważące swoich klientów i natychmiast demaskuje ich nieetyczne zachowania. Pokolenie to znakomicie porusza się w świecie globalnej sieci, kwestionuje i łamie stereotypy, kulturowe wzorce i zachowania. Powodów do poszukiwania nowych metod i modeli pracy w dzisiejszej szkole jest wiele. Niepokoi mnie jednak fakt, że nadal słyszę podczas zajęć z nauczycielami krytykę dzisiejszej młodzieży i tęsknotę do takich zachowań, które pamiętaj z własnej edukacji. Wątpi się w potencjał dzisiejszego pokolenie i jego kondycje przy jednoczesnym kwestionowaniu poszukiwań nowych metod pracy, które wykorzystują siłę dzisiejszych nastolatków. Nauczyciele pytają m.in. :

Dlaczego projektować i tworzyć nową przestrzeń do nauki?
Czy rzeczywiście nowoczesna technologia jest nam w szkole potrzebna?
Czy webquest może być efektywnym narzędziem pracy nauczyciela?
Co zmienia w szkole tablica interaktywna?
Dlaczego mamy wykorzystytwać wikipedię, kiedy jest w niej tyle błędów?
Po co blog w edukacji?
Czego dobrego może nauczyć internet i telewizja?
Czy rzeczywiście uczeń może decydował o tym, a jaki sposób chce się uczyć?


Na portalu nowoczesnej edukacji przeczytałem komentarz pod jednym z artykułów, że poszukiwania nowych form pracy to tzw. niedzielna dydaktyka i nie ma ona nic wspólnego z edukacją. Jego autor krytykuje innowacyjne podejście do nauki, nowe modele dydaktyczne i z ironią wyraża się o projektowaniu oraz aranżowaniu nowej przestrzeni szkolnej. Jak więc pogodzić oczekiwania pokolenia, które zaczyna za chwilę swoją karierę zawodową z postawami nauczycieli, którzy nie widzą uzasadnienia dla nowych rozwiązań dydaktycznych? Czy rzeczywiście jest to problem?

Potrzebujemy nie tylko doskonale przygotowanych do zdawania egzaminów uczniów, ale w pełni odpowiedzialnych, świadomych swoich możliwości, współdziałających i kreatywnych obywateli, którzy niebawem zaczną kierować firmami, uczyć w szkole, leczyć nas i zarządzać instytucjami państwa. Potrzebujemy też nauczycieli, którzy rozumieją dzisiejsze wyzwania. Dziś są w naszych klasach uczniowie, którzy niedługo nas zastąpią. W naszych rękach mamy wiedzę i narzędzia pozwalające przygotować wrażliwe i pozbawione cynizmu pokolenia. Czy potrafimy je wykorzystać?

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 16 stycznia 2011

Śmierć prasy?

Szybko przekonałem się, jak bezwartościowe newsy zabijają jakość cyfrowych mediów. Dziś istotą biznesu wydawniczego stało się tworzenie profesjonalnych treści, bo to one są atutem i wyróżnikiem drukowanej prasy. Drugim niezwykle ważnym elementem jest inwestowanie w dobre dziennikarstwo. Kto tego nie zrozumie, szybko traci pozycję lidera. Z marną ofertą wydawcy prasy nie mają co szukać na portalach, tabletach - nikt nie zechce tego czytać i za to płacić.

Internet nie uśmierci gazet, ale staną się one towarem luksusowym. Dotychczas żadne nowe medium nie zabiło swojego poprzednika: telewizja nie zniszczyła kina, a kino nie pogrzebało radia. Gazety pozostaną na rynku ale internet spowoduje, że nie będą już towarem dla mas.

Tak twierdzi Carlo Campos, wiceprezes Innovation Media Consulting, hiszpańskiej firmy specjalizującej się w doradztwie dla wydawców prasy na całym świecie. Nie oznacza to jednak, że prasa nie jest zagrożona. To fakt, ale jak się szybko przekonałem, liczy się jakość informacji, a jej źródłem w sieci są dobrzy dziennikarze.

Jeszcze niedawno wmawiano mi, że jak zacznę funkcjonować w internecie, to nie muszę mieć ani dziennikarzy, ani autorów, a spece internetowego marketingu wypozycjonują znakomicie strony z każdym newsem. Taka strategia okazała się zgubna. Z miałką ofertą nie można przetrwać. Dlatego też zacząłem współpracę z najlepszymi dziennikarzami, publicystami i pracownikami naukowymi. To sprawiło, że w każdym numerze pojawiają się znakomite wywiady i debaty, publikowane chętnie przez różne portale. Wiem, że jestem na początku drogi budowania w nowych czasach nowej strategii pisma, ale też mam wsparcie osób naprawdę opiniotwórczych i chętnych do współpracy.

Cały artykuł w świątecznym wydaniu DGP sprawił, że jeszcze bardziej doceniam i wierzę w markę miesięcznika Edukacja i Dialog. Bo za dobrej jakości informacje i artykuły czytelnicy chętnie zapłacą. Nie zapłacą natomiast za ogólnodostępną, ulotną i bieżącą informację. Tę wartościową trzeba stworzyć i musi to być dziennikarstwo najwyższej miary. A taką dziennikarkę jest Anna Raczyńska. Nagradzana w wielu konkursach i plebiscytach. Ma doświadczenie zarówno w pracy w telewizji, jak i w radiu. Jej prasowe, radiowe, czy telewizyjne wywiady z największymi i najważniejszymi osobami w kraju są przykładem dziennikarskiego mistrzostwa. Także sukces wydawniczy tygodnika Wprost świadczy, że dobry zespół dziennikarzy jest w stanie sprawić, że kolejne jego wydania rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Artykuły Edukacji i Dialogu są czytane od 26 lat. Wiele materiałów jest nadal aktualnych. Problemy z zakresu psychologii, pedagogiki, czy wychowania są problemami do rozwiązania również dziś. Często słyszę, że kontakt z Edukacją i Dialogiem to nie tylko przeżycie intelektualne, ale także doznanie estetyczne. Optymistyczne jest również to, że francuski magazyn Monocle wydawany zaledwie od 12 lat cały czas zwiększa sprzedaż, a Economist zarobił w roku 2009 na swojej marce 58 mln franków. Podobnie Times, czy The Observer. Oczywiście struktura dochodów jest zupełnie inna niż było to dotychczas. Zdaję sobie sprawę, że należy wykorzystywać wszelkie kanały. To ogromna siła, której nie można zignorować. Im więcej tabletów, internetu i Facebooka tym bardziej służy to marce. Jednak to tylko narzędzia, które nie wystarczą, jeżeli nie będzie wartościowej wiedzy.

Jestem optymistą i wierzę, że jeżeli udaje się innym, to uda się również naszemu miesięcznikowi. Najważniejsze, że jest jasna misja, a ta pozwala widzieć sens wydawania pisma nie tylko jej właścicielowi, ale przede wszystkim czytelnikom i autorom, którzy zupełnie inaczej angażują się w przedsięwzięcia, kiedy dostrzegają, że mogą mieć pozytywny wpływ na ludzi i rzeczywistość.

Zobacz mnie na GoldenLine

czwartek, 13 stycznia 2011

Tuning i kastomizacja w edukacji

Pokoleniu sieci nie wystarcza to, co dostaje, ale dopasowuje urządzenia do własnych potrzeb. To jedna z ośmiu cech generacji sieci, które wymienia Don Tapscott. Byłem zaskoczony, kiedy niemal wszyscy uczniowie Collegium Futurum bez żadnej zewnętrznej inspiracji stworzyli na swoim komputerze własną stronę startową, a kilka razy dziennie zmieniają wygląd tapety. Każdy inaczej zaprojektował interfejs ekranu osobistego Mac-a. Irytowało mnie, kiedy zupełnie nowe laptopy zaczęli przyozdabiać przeróżnymi naklejkami. Nie przypuszczałem, że w ten sposób chcą nadać swoim przedmiotom własną osobowość. Znajomy nastolatek jak tylko odebrał swój nowy skuter, natychmiast usunął w nim duży bagażnik i fabryczny model zaczął ozdabiać wg własnego pomysłu inwestując w to dodatkowe pieniądze. Przerażeni rodzice widzieli w tym działaniu akt niszczenia i nie rozumieli, że nie chodzi tu o zmianę funkcjonalności, ale efekt estetyczny. Bo liczy się tylko to, aby skuter wyróżniał się od pozostałych skuterów i był wyrazem jego charakteru.

Ta potrzeba dopasowania do własnych potrzeb wszystkiego co się da, przejawia się również w programowaniu w sieci własnych kanałów telewizyjnych i oglądaniu ich w dowolnym czasie. Pokolenie to nie lubi telewizji, bo nie jest przyzwyczajone dostosowywać się do ich sztywnych ramówek. Stąd duża popularność portali, na których mogą samodzielnie ustalać i oglądać programy skrojone wg własnych potrzeb. Badania internetowe przeprowadzone przez Dona Tapscotta w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie wśród 1700 młodych osób potwierdzają, że większość z nich oczekuje, że będzie mogła zmienić nie tylko mobilne urządzenia i komputery, ale też otoczenie, zmieniać czas pracy i oczekuje elastycznego zakresu obowiązków. Czy również elastyczne podejście do podstawy programowej jest w dzisiejszej szkole możliwe?

Jak wykorzystać cechę pokolenia, którą jest konieczność dopasowania do własnych potrzeb? Jak uwzględnić zjawisko kastomizacji? Świadomość ta sprawia, że coraz częściej dopasowujemy programy do indywidualnych potrzeb uczniów. ale to jedynie personalizacja. Na podstawie informacji o uczniu tworzymy programy uwzględniające poziom zaawansowania, jego zainteresowania, możliwości i indywidualne strategie uczenia się. Natomiast kastomizacja to aktywne dostosowanie programu przez użytkownika do jego własnych preferencji. Dostęp do sieci sprawia, że coraz łatwiej jest indywidualizować. Natomiast w szkole trudniej jest sprawić, aby uczeń sam decydował o kształcie swojego programu, ścieżki rozwoju, wieloletniego planu działania według własnych potrzeb. W tym celu uczniowie musieliby się wykazać odpowiedzialnością i charakterem opartym na wartościach i zasadach. Kształcenie takich postaw nie jest powszechne. Bardziej liczą się szybkie i łatwe techniki osiągania sukcesu.

Większe zaangażowanie uczniów w tworzenie programu kształcenia może sprawić, że uczniowie będą bardziej zmotywowani, dostrzegą sens pracy i przejmą odpowiedzialność za swój proces uczenia się i konsekwencje za swoje decyzje. Szkoły tymczasem ograniczają się do możliwości wyboru przedmiotu lub dodatkowych zajęć. Na tak ogólnym poziomie odbywa się dostosowanie przez uczniów planów zajęć. Mniej uwagi poświęca się na możliwości doboru przez ucznia treści i form ich realizacji, a w uzasadnionych przypadkach również rezygnacji z przedmiotów. W szkołach kanadyjskich uczniowie z bogatego zestawu lektur sami tworzą swoją listę. U nas jest ściśle okreslony kanon, wokół którego sprzeczają się politycy.

Coraz częściej pojawiają się systemy, programy i aplikacje komputerowe, które stwarzają możliwość masowej kastomizacji. Dotyczy to jednak produktów wirtualnych, przykładem jest np. iGoogle, Facebook. Wyzwaniem może być dziś stworzenie otwartych programów edukacyjnych w postaci, która pozwoli na kreowanie i zaangażuje w proces współtworzenia samych zainteresowanych. Być może tworzenie wartości programu edukacyjnego przez samych uczniów wykształci w nich większą odpowiedzialność. Kończy się w ten sposób masowa edukacja, w której wszyscy realizują ten sam program w tym samy czasie i w ściśle określonych warunkach. Może uda się stworzyć warunki pozwalające w pełni wykorzystać potencjał i zasoby wewnętrzne uczniów. Wówczas indywidualny sukces zależeć będzie w większej mierze nie tylko od ich odpowiedzialnych postaw, czy samodzielnych decyzji, ale w dużej mierze świadomość i znajomości własnych potrzeb i możliwości.


Zobacz mnie na GoldenLine