Polscy uczniowie nie potrafią występować publicznie. Brakuje im umiejętności prezentacji, nie posiadają zdolności przekonywania do własnych poglądów. Słabo radzą sobie z budowaniem dramaturgii narracji. Nie umieją tworzyć multimedialnych prezentacji. Nie są przygotowani do budowania własnego wizerunku. Nie umieją zainteresować słuchaczy, przekonać do swoich racji. Nie są wiarygodni w prezentowaniu osobistych argumentów. Ta konstatacja nie jest dla mnie łatwa. Szczególnie, kiedy mówię o prawie stu fantastycznych uczniach i ich opiekunach realizujących ważne społecznie projekty. Nie jest to wina uczniów, ale nauczycieli, którzy nie potrafią rozwijać u innych tych kompetencji. Sami często mają z tym wiele problemów. Trudno oczekiwać od uczniów kreatywności, profesjonalnych wystąpień i umiejętności przedstawiania własnych racji, jeżeli brakuje tego nauczycielom. Niestety, nie budują też w uczniach poczucia własnej wartości. Nie można nauczyć innych czegoś, czego samemu się nie potrafi. Uczniom brakuje siły, bo nie mają jej nauczyciele. A przecieiż to w szkole jest miejsce i czas na kształtowanie kompetencji prezentowania własnych talentów, pomysłów i projektów. Od roku uczniowie w gimnazjum mają obowiązek ich realizowania. Mam jednak wrażenie, że to jedynie konieczność. Zarówno dla uczniów, jak i dla nauczycieli. To cały czas bardziej obowiązek niż ważne edukacyjne wyzwanie.
Wróciłem z Ogólnopolskiego Przeglądu Projektów Uczniowskich w Krakowie. Wcześniej jako juror miałem okazję poznać i ocenić prawie 400 fantastycznych pojektów nadesłanych z 200 gimnazjów z całej Polski. W Krakowie wysłuchałem wytypowanych przez jury 16 najlepszych zespołowych prezentacji. Z każdego województwa wytypowano jeden projekt. W Krakowie spotkali się autorzy działań na rzecz swojego środowiska, lokalnej społeczności, szkoły, miasta lub osiedla. Uczniowie gimnazjum mieli za zadanie zdiagnozowanie rzeczywistych problemów w swoim najbliższym środowisku i wybranie jednego, który są w stanie samodzielnie rozwiązać. W ten sposób powstały plany nowych ścieżek rowerowych, place zabaw, bezpieczne przejścia dla uczniów, dodatkowe zajęcia pozalekcyjne, odnowione przystanki, przeprowadzono akcje ekologiczne i stworzono programy promocji własnych miejscowości. Uczniowie prezentowali wyniki swoich aktywności. Mówili, czego nauczyli się realizując projekty, co im się udało, co sprawiło największą radość. Przekonali się, że warto myśleć o działaniu na rzecz dobra wspólnego. Doświadczyli radości z czynienia dobra na rzecz innych. Docenili wartość współpracy i współzależności w rozwiązywaniu ważnych dla innych problemów.
Trudno jest przecenić wartość działań uczniowskich. Na pewno nie było łatwo zdecydować, które z nadesłanych projektów powinny zostać zaproszone do zaprezentowania w krakowskim przeglądzie. Jednak bardzo łatwo przyszło ocenić publiczne prezentacje uczniów. Każdy z zespołów miał dwie. Pierwsza trwała 3 minuty, celem było zaprezentowanie zespołu, opiekuna oraz tematu i hasła projektu. Druga to 10 minut merytorycznej prezentacji. Cele, zadania, sposoby rozwiązania problemu i wyniki prac zespołu. Niestety, żadna z 16 prezentacji nie wzbudziła mojego zachwytu. Treść ich była niezwykle cenna i ważna, ale forma prezentacji na bardzo niskim poziomie. Uczniowie nie potrafili samodzielnie opowiedzieć o swoich działaniach. Czytali z kartek, z notatników, ze slajdów i z ekranu, często tyłem do słuchaczy. Recytowali wyuczone formułki i nie skupiali uwagi innych. Nie było w tym naturalności, swobody, młodzieńczego entuzjazmu ani prawdziwej radości i przyjemności. Młodzież z gimnazjów nie potrafiła mówić od siebie, nie miała kontaktu z publicznością. Nie potrafiła zintegrować swoich multimedialnych prezentacji z własnymi wypowiedziami. Nie radziła sobie z kłopotami i nieoczekiwanymi zdarzeniami. Załamywała się i poddawała stresowi, który ich paraliżował. Brakowało spójnych wypowiedzi, ciekawej formy i poprawności językowej. Momentami improwizowali, ale nauczyciele reagowali na te sytuacje krytycznie. Rzadko wspierali, zachęcali i odwoływali się do ich silnych stron. Pilnowali, aby powiedzieli wszystko, co przygotowali uczniom na kartkach. Brakowało autentyczności, osobistego zaangażowania. Czasami czułem się jak na akademii szkolnej sprzed 40 lat. Niestety, naszym gimnazjalistom brakuje kompetencji społecznych, umiejętności publicznych prezentacji, przemawiania do innych, reagowania na zachowania publiczności.
Polscy uczniowie potrzebują ćwiczeń, więcej okazji do samodzielności, czerpania radości z własnej twórczości, inwencji, pomysłowości. Potrzebują profesjonalnego wsparcia i doradztwa doświadczonych osób. Kiedy i gdzie mają się tego uczyć, jeżeli nie w szkole? Kto - jeśli nie nauczyciel - da uczniom szansę nauczenia się publicznych wystąpień. Bez autentycznego wsparcia nie nauczymy ich wiarygodnych i spójnych w formie i treści wystąpień. Przed nauczycielami dużo ważniejsze zadanie. Tym wyzwaniem jest nauczenie uczniów właściwego planowania wystąpień, wpływu na jej formę i ich finalny efekt, a także koncentracji na treści i celu prezentacji. To ważniejsze niż skupianie się jedynie na przekazywaniu wiedzy.
Kiedy obserwuję utalentowanych młodych ludzi w programach The Voice of Poland, Mam talent, czy X-Factor, z żalem stwierdzam, że prezentowane podczas występów cechy charakteru takie jak odwaga, swoboda, poczucie własnej wartości były rozwijane poza szkołą. Sami o tym mówią. To, co pozwoliło im stanąć na scenie, jest wynikiem ich własnej pracy, konsekwencji i odpowiedzialności. Polska szkoła słabo dba o kształtowania tych postaw. Szkoda, bo to ważna kompetencja. Bez niej trudno będzie przekonać innych do siebie i do własnych pomysłów. Nie uda się zachęcić i zaangażować innych do wspólnego działania. Wybieramy spośród podobnie wykształconych tych, którzy mają talent, opanowaną sztukę publicznych wystąpień. O przyjęciu decydują interesująca forma, osobista wiarygodność, poczucie własnej wartości, odwaga, wiara i przekonanie o własnych racjach. Trzeba o tym nieustannie pamiętać!
Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę
niedziela, 30 października 2011
niedziela, 23 października 2011
Zawiedzeni, oszukani i oburzeni
Zawiedliśmy młodych ludzi, zawiodła szkoła, zawiodło państwo. Edukacja skompromitowała się, potrzebujemy nowego jej modelu, nowego nauczyciela i nowego systemu ich kształcenia. Takie przesłanie miało wystąpienie prof. Łukasza Turskiego w miniony wtorek na konferencji w Centrum Nauki Kopernik.
Dziś szkoła dalej tkwi w paradygmacie XIX-wiecznej edukacji i nadal łudzi rodziców, uczniów i społeczeństwo, że jest nowoczesna, powszechna i skuteczna. Obserwując to, co działo się w ostatni weekend w wielu europejskich miastach powstaje przekonanie, że młodzi ludzie protestujący w ramach ruchu oburzonych oczekują od państwa pomocy, programów, które pozwolą im funkcjonować na rynku pracy. Potrzebują szansy na lepszą przyszłość. Chcą edukacji, która pozwoli im skutecznie zmierzyć się z wyzwaniami współczesnego świata i pojawiającymi kryzysami. Wielu twierdzi, że to roszczeniowa postawa. Zdaniem ekspertów, to szkoła zawiodła, nie wyposażyła ani uczniów, ani studentów, ani nauczycieli w kompetencje, które pozwalają zarządzać sobą, własną edukacją i własnym życie. Dzisiejsza edukacja obiecała ludziom zbyt wiele. Młodzi uwierzyli, że będzie im się żyło lepiej, gdy skończą dobre szkoły. Wykreowano ogromne oczekiwania. Szkoła nadal przygotowuje ludzi biernych, nastawionych na instrukcje, rozwiązywania testów i przygotowanie do egzaminów. Dziś nauczyciel planuje za ucznia wszystko: egzaminy, terminy, zadania domowe, przynależność do zespołu, tempo i formę pracy, listę lektur. Szkoła nie przygotowuje do najważaniejszego - egzaminu z życia w globalnym świecie, w wielokulturowej rzeczywistości i nowoczesnych organizacjach.
Oto proste ćwiczenie, które może wykonać każdy nauczyciel i osoby odpowiedzialne za system edukacji. Wyobraźmy sobie świat w roku 2060 (pod koniec lat 60-tych próbowałem stworzyć wizję magicznego 2000 roku). Dziś rozpoczęła się druga dekada XXI wieku. Dla wielu to, czego uczyła w ubiegłym wieku szkoła na niewiele się przydało. Jedno jest pewne, że to, co pozwala dziś bezpiecznie funkcjonować wykształconym w minionych czasach to charakter oparty na wartościach, wyraźne przekonania, jasno określone priorytety, zasady i otwartość na zmiany. Dziś do szkoły uczęszcza pokolenie, które w roku 2060 ma być nadal aktywne społecznie, ma funkcjonować na rynku pracy, ma mieć kolejne plany, energię i wierzyć w dalszy rozwój własnej kariery zawodowej.
Protesty oburzonych mogą przybrać na sile. Mogą stać się początkiem rewolucji młodych, którzy wymuszą zmiany w edukacji, w systemach politycznych i stworzą nowy porządek społeczny. Oburzeni zostali oszukani. Chodzili do szkół, studiowali i przekonywani byli, że dobra edukacja jest przepustką do lepszego życia. A ona już nie wystarczy. Jakich więc kompetencji potrzebować będzie dzisiejsze pokolenie uczniów w roku 2060? Ci, którzy są dziś w szkolach podstawowych będą wówczas u szczytu swoich karier zawodowych. Nadal mają być przedsiębiorczy, kreatywni, prezentować postawy innowacyjnego podejścia do rozwiązywania problemów. Liczyć powinna się proaktywność, samodzielność i odpowiedzialność. Ważnym jest charakter i postawa oparta na zasadach i powszechnie akceptowanych wartościach.
Dziś zdaniem wielu dobra szkoła to taka, która przygotowuje do zewnętrznych egzaminów. Im lepiej to robi, tym wyżej jest na liście rankingowej. Po co nam więc szkoła, która nie gwarantuje sukcesu w przyszłym świecie, a przynajmniej nie przygotowuje do życia w płynnej rzeczywistości. Co różni ją od firmy zajamującej się korepetycjami i traktującej jako najważniejszy cel nie przygotowanie do odpowiedzialnego życia, ale zdania jedynie egzaminów zewnętrznych. Tysiące oburzonych, tysiące bezrobotnych, tysiące zawiedzionych z obecnej polityki. Szkoła nie buduje w świadomy sposób charakteru, nie kształci przedsiębiorczych i kreatywnych postaw, nie uczy współpracy, rozwiązywania globalnych problemów, radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi i zarządzania własną karierą. Nauczyciel nadal koncentruje się na przekazywaniu wiedzy. Dyscyplina, systematyczność i posłuszeństwo to model wychowawczy, który nadal funkcjonuje w szkole. Ale taki już nie wystarczy. Potrzebujemy programów rozwijających umiejętność współpracy, myślenia w kategoriach dobra wspólnego, współzaleźności, skutecznej i świadomej komunikacji. Szkoła musi się zmienić, a w niej pojawić nauczyciel pełniący nową rolę. Bez kształcenia kompetencji społecznych, budowania kapitału społecznego i bez prawdziwej edukacji finansowej nie będzie możliwy dalszy rozwój. Pamiętajmy, że błędy nauczycieli i systemu edukacji nie są od razu widoczne, ale za to dotkliwe dla społeczeństwa w przyszłości.
Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę
Dziś szkoła dalej tkwi w paradygmacie XIX-wiecznej edukacji i nadal łudzi rodziców, uczniów i społeczeństwo, że jest nowoczesna, powszechna i skuteczna. Obserwując to, co działo się w ostatni weekend w wielu europejskich miastach powstaje przekonanie, że młodzi ludzie protestujący w ramach ruchu oburzonych oczekują od państwa pomocy, programów, które pozwolą im funkcjonować na rynku pracy. Potrzebują szansy na lepszą przyszłość. Chcą edukacji, która pozwoli im skutecznie zmierzyć się z wyzwaniami współczesnego świata i pojawiającymi kryzysami. Wielu twierdzi, że to roszczeniowa postawa. Zdaniem ekspertów, to szkoła zawiodła, nie wyposażyła ani uczniów, ani studentów, ani nauczycieli w kompetencje, które pozwalają zarządzać sobą, własną edukacją i własnym życie. Dzisiejsza edukacja obiecała ludziom zbyt wiele. Młodzi uwierzyli, że będzie im się żyło lepiej, gdy skończą dobre szkoły. Wykreowano ogromne oczekiwania. Szkoła nadal przygotowuje ludzi biernych, nastawionych na instrukcje, rozwiązywania testów i przygotowanie do egzaminów. Dziś nauczyciel planuje za ucznia wszystko: egzaminy, terminy, zadania domowe, przynależność do zespołu, tempo i formę pracy, listę lektur. Szkoła nie przygotowuje do najważaniejszego - egzaminu z życia w globalnym świecie, w wielokulturowej rzeczywistości i nowoczesnych organizacjach.
Oto proste ćwiczenie, które może wykonać każdy nauczyciel i osoby odpowiedzialne za system edukacji. Wyobraźmy sobie świat w roku 2060 (pod koniec lat 60-tych próbowałem stworzyć wizję magicznego 2000 roku). Dziś rozpoczęła się druga dekada XXI wieku. Dla wielu to, czego uczyła w ubiegłym wieku szkoła na niewiele się przydało. Jedno jest pewne, że to, co pozwala dziś bezpiecznie funkcjonować wykształconym w minionych czasach to charakter oparty na wartościach, wyraźne przekonania, jasno określone priorytety, zasady i otwartość na zmiany. Dziś do szkoły uczęszcza pokolenie, które w roku 2060 ma być nadal aktywne społecznie, ma funkcjonować na rynku pracy, ma mieć kolejne plany, energię i wierzyć w dalszy rozwój własnej kariery zawodowej.
Protesty oburzonych mogą przybrać na sile. Mogą stać się początkiem rewolucji młodych, którzy wymuszą zmiany w edukacji, w systemach politycznych i stworzą nowy porządek społeczny. Oburzeni zostali oszukani. Chodzili do szkół, studiowali i przekonywani byli, że dobra edukacja jest przepustką do lepszego życia. A ona już nie wystarczy. Jakich więc kompetencji potrzebować będzie dzisiejsze pokolenie uczniów w roku 2060? Ci, którzy są dziś w szkolach podstawowych będą wówczas u szczytu swoich karier zawodowych. Nadal mają być przedsiębiorczy, kreatywni, prezentować postawy innowacyjnego podejścia do rozwiązywania problemów. Liczyć powinna się proaktywność, samodzielność i odpowiedzialność. Ważnym jest charakter i postawa oparta na zasadach i powszechnie akceptowanych wartościach.
Dziś zdaniem wielu dobra szkoła to taka, która przygotowuje do zewnętrznych egzaminów. Im lepiej to robi, tym wyżej jest na liście rankingowej. Po co nam więc szkoła, która nie gwarantuje sukcesu w przyszłym świecie, a przynajmniej nie przygotowuje do życia w płynnej rzeczywistości. Co różni ją od firmy zajamującej się korepetycjami i traktującej jako najważniejszy cel nie przygotowanie do odpowiedzialnego życia, ale zdania jedynie egzaminów zewnętrznych. Tysiące oburzonych, tysiące bezrobotnych, tysiące zawiedzionych z obecnej polityki. Szkoła nie buduje w świadomy sposób charakteru, nie kształci przedsiębiorczych i kreatywnych postaw, nie uczy współpracy, rozwiązywania globalnych problemów, radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi i zarządzania własną karierą. Nauczyciel nadal koncentruje się na przekazywaniu wiedzy. Dyscyplina, systematyczność i posłuszeństwo to model wychowawczy, który nadal funkcjonuje w szkole. Ale taki już nie wystarczy. Potrzebujemy programów rozwijających umiejętność współpracy, myślenia w kategoriach dobra wspólnego, współzaleźności, skutecznej i świadomej komunikacji. Szkoła musi się zmienić, a w niej pojawić nauczyciel pełniący nową rolę. Bez kształcenia kompetencji społecznych, budowania kapitału społecznego i bez prawdziwej edukacji finansowej nie będzie możliwy dalszy rozwój. Pamiętajmy, że błędy nauczycieli i systemu edukacji nie są od razu widoczne, ale za to dotkliwe dla społeczeństwa w przyszłości.
Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę
poniedziałek, 3 października 2011
Nauczyciel w świecie mobilnych technologii
Od tygodnia jestem w Toronto. Kiedy wsiadam do metra, znajduję zawsze ten sam widok. Ludzi w róźnym wieku trzymających w ręku telefony, iPady, mini konsole do gier i wirtualne słowniki. Czytają, oglądają filmy, piszą lub słuchają muzyki. To nie są pojedyncze przypadki i to nie są tylko młodzi ludzie. 30 lat temu, kiedy wsiadałem do autobusu, najczęściej wyciągałem gazetę lub książkę. Dziś również, choć równie często laptopa. Nadal skracamy sobie czas podróży czytając, ale już z ekranów naszych mobilnych urządzeń. Coraz więcej osób, twierdzi, że nie widzi różnicy w tradycyjnej lekturze, czy tej na iPadzie. Wielu twierdzi, że cyfrowa książka jest wygodniejsza i bardziej praktyczna. Zmienia się pokolenie i zmianiają nasze nawyki. Trudno odwrócić te tendencje i nie ma też takiej potrzeby. Właśnie tutaj i teraz dostrzegam jeszcze bardziej konieczność prawdziwych zmian w funkcjonowaniu szkoły.
Małgorzata Kowalczuk z portalu Edunews.pl przedstawiła ostatnio pięć cech współczesnego nauczyciela. Aleksandra Pezda napisała dla nich poradnik "Koniec epoki kredy". Krok po kroku uczy, jak wykorzystać współczesne technologie i społecznościowe portale w edukacji. Niewiele to zmienia. Wartości tej wyjątkowej książki dla nowoczesnej szkoły nie jesteśmy gotowi jeszcze dziś docenić. Autorka burzy stereotypy o zachowaniach nauczycieli i prowokuje do zmian. Ci, którzy korzystają z możliwości technologii i interaktywnych narzędzi społecznościowych mogą znaleźć potwierdzenie dla swoich działań. Wielu zainspiruje. Ale cały czas są to osoby, które widzą siłę i potencjał współczesnej technologii. Ci którzy tego nie dostrzegają nie przejmują się tym utwierdzając siebie i innych w przekonaniu, że dotychczasowa dydaktyka przecież się sprawdziła. Pokolenie wykształcone 30-40 lat temu nie widzi już potrzeby stosowania cyfrowych narzędzi na lekcjach. W szkołach nadal zdecydowana większość nauczycieli to pokolenie, którego edukacja zakończyła się w ubiegłym wieku. Przyzwyczajone do podręczników, tradycyjnej tablicy i dydaktyki opartej na modelu klasowo-lekcyjnym niekoniecznie widzi wartość w technologii. Nie jest to jedynie ich wina, ale systemu, słabego dostępu w szkole do narzędzi cyfrowych, moblinych urządzeń, czy dostępu do sieci internetowej. Współczesnego pokolenia nauczycieli praktycznie nie trzeba już uczyć, jak korzystać z technologii. Ale też niewielu młodych ludzi chce uczyć innych i trafia do szkoły. Nie przyciągają ich ani warunki finansowe, ani stereotyp wykreowany przez samych nauczycieli, którzy często narzękają na swoją pracę nie dostrzegająć przywilejów wynikających z uczenia innych. Przynajmniej tak jest w Polsce. Nie odwrócimy dziś zachodzących trendów, również tych związanych z rozwojem mobilnej technologii, nie dokonamy też jakiejkolwiek jakościowej zmiany, póki do szkół nie trafi pokolenie, którego nawyki wykształcił cyfrowy świat. Mobilność urządzeń zmienia styl życia. Pozwala na ciągły niemal kontakt i bycie nieustannie online.
Historia, która wydarzyła mi się ostanianio nie miałaby miejsca, gdyby nie stały dostęp do sieci. Na Facebooku dowiedziałem się o koncercie w Toronto młodego pianisty, którego słuchałem w sierpniu w Warszawskiej Filharmonii. Zrobił wówczas na mnie wielkie wrażenie. Zostawiłem pod postem informację, że właśnie jestem w Toronto i jeżeli mi się uda, to będę na koncercie. Po kilku minutach otrzymuję zaproszenie i adres, pod którym będą na mnie czekały dwa bilety. To prosty przykład, jak możemy się komunikować w globalnym świecie, podążać za wpisami i obserwować swoich znajomych i przyjaciół. Oczywiście, jeżeli na to nawzajem sami pozwolimy i będziemy tym naprawdę zainteresowani. Nie ma żadnego przymusu. Wolność, współpraca, kastomizacja, baczna obesrwacja, wiarygnodność, rozrywka, szybkość i innowacyjność - to cechy pokolenia zdefiniowanego przez Dona Tapscotta. Cały czas nie doceniamy tego potencjału i nie wykorzystujemy. Tym samym zabieramy szansę pełnego rozwoju naszych uczniów. Jeżeli nie będziemy mieli w naszych szkołach nauczycieli, którzy chcą się cały czas uczyć, patrzeć w przyszłość, szukać możliwości w nowych technologiach i pomagać w budowaniu i rozwijaniu kompetencji społecznych, szkoła nadal będzie przypominała fabrykę, a w niej pracowników, których przygotowuje się do pracy przy taśmie produkcyjnej a nie w kreatywnych i globalnych organizacjach. Dziś potrzeba czegoś więcej niż tylko dyscypliny, posłuszeństwa i rytmicznej pracy. Dzisiejszy pracodawca szuka odpowiedzialnych, samodzielnych współzależnych, godnych zaufania, wiarygodnych i spójnych wewnętrznie osób. Niestety, szkoła nadal nie pomaga w rozwoju tych cech charakteru.
Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę
Małgorzata Kowalczuk z portalu Edunews.pl przedstawiła ostatnio pięć cech współczesnego nauczyciela. Aleksandra Pezda napisała dla nich poradnik "Koniec epoki kredy". Krok po kroku uczy, jak wykorzystać współczesne technologie i społecznościowe portale w edukacji. Niewiele to zmienia. Wartości tej wyjątkowej książki dla nowoczesnej szkoły nie jesteśmy gotowi jeszcze dziś docenić. Autorka burzy stereotypy o zachowaniach nauczycieli i prowokuje do zmian. Ci, którzy korzystają z możliwości technologii i interaktywnych narzędzi społecznościowych mogą znaleźć potwierdzenie dla swoich działań. Wielu zainspiruje. Ale cały czas są to osoby, które widzą siłę i potencjał współczesnej technologii. Ci którzy tego nie dostrzegają nie przejmują się tym utwierdzając siebie i innych w przekonaniu, że dotychczasowa dydaktyka przecież się sprawdziła. Pokolenie wykształcone 30-40 lat temu nie widzi już potrzeby stosowania cyfrowych narzędzi na lekcjach. W szkołach nadal zdecydowana większość nauczycieli to pokolenie, którego edukacja zakończyła się w ubiegłym wieku. Przyzwyczajone do podręczników, tradycyjnej tablicy i dydaktyki opartej na modelu klasowo-lekcyjnym niekoniecznie widzi wartość w technologii. Nie jest to jedynie ich wina, ale systemu, słabego dostępu w szkole do narzędzi cyfrowych, moblinych urządzeń, czy dostępu do sieci internetowej. Współczesnego pokolenia nauczycieli praktycznie nie trzeba już uczyć, jak korzystać z technologii. Ale też niewielu młodych ludzi chce uczyć innych i trafia do szkoły. Nie przyciągają ich ani warunki finansowe, ani stereotyp wykreowany przez samych nauczycieli, którzy często narzękają na swoją pracę nie dostrzegająć przywilejów wynikających z uczenia innych. Przynajmniej tak jest w Polsce. Nie odwrócimy dziś zachodzących trendów, również tych związanych z rozwojem mobilnej technologii, nie dokonamy też jakiejkolwiek jakościowej zmiany, póki do szkół nie trafi pokolenie, którego nawyki wykształcił cyfrowy świat. Mobilność urządzeń zmienia styl życia. Pozwala na ciągły niemal kontakt i bycie nieustannie online.
Historia, która wydarzyła mi się ostanianio nie miałaby miejsca, gdyby nie stały dostęp do sieci. Na Facebooku dowiedziałem się o koncercie w Toronto młodego pianisty, którego słuchałem w sierpniu w Warszawskiej Filharmonii. Zrobił wówczas na mnie wielkie wrażenie. Zostawiłem pod postem informację, że właśnie jestem w Toronto i jeżeli mi się uda, to będę na koncercie. Po kilku minutach otrzymuję zaproszenie i adres, pod którym będą na mnie czekały dwa bilety. To prosty przykład, jak możemy się komunikować w globalnym świecie, podążać za wpisami i obserwować swoich znajomych i przyjaciół. Oczywiście, jeżeli na to nawzajem sami pozwolimy i będziemy tym naprawdę zainteresowani. Nie ma żadnego przymusu. Wolność, współpraca, kastomizacja, baczna obesrwacja, wiarygnodność, rozrywka, szybkość i innowacyjność - to cechy pokolenia zdefiniowanego przez Dona Tapscotta. Cały czas nie doceniamy tego potencjału i nie wykorzystujemy. Tym samym zabieramy szansę pełnego rozwoju naszych uczniów. Jeżeli nie będziemy mieli w naszych szkołach nauczycieli, którzy chcą się cały czas uczyć, patrzeć w przyszłość, szukać możliwości w nowych technologiach i pomagać w budowaniu i rozwijaniu kompetencji społecznych, szkoła nadal będzie przypominała fabrykę, a w niej pracowników, których przygotowuje się do pracy przy taśmie produkcyjnej a nie w kreatywnych i globalnych organizacjach. Dziś potrzeba czegoś więcej niż tylko dyscypliny, posłuszeństwa i rytmicznej pracy. Dzisiejszy pracodawca szuka odpowiedzialnych, samodzielnych współzależnych, godnych zaufania, wiarygodnych i spójnych wewnętrznie osób. Niestety, szkoła nadal nie pomaga w rozwoju tych cech charakteru.
Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę