Wśród wizji i scenariuszy przyszłości pojawiają się również takie, które mówią o końcu szkoły. Śmierć odległości - tak prof. Piotr Płoszajski określił sytuację stworzoną przez sieć. Internet i technologie sprawiły, że mamy dostęp do najlepszych szkół, uniwersytetów, nauczycieli i ekspertów. I nie ma znaczenia miejsce naszego zamieszkania.
Zagrożeniem dla dzisiejszej szkoły jest ona sama. Tak samo jak zagrożeniem dla nauczyciela jest właśnie nauczyciel. Jeżeli nadal będzie pogłębiać się przepaść pomiędzy szkołą a światem zewnętrznym, jeżeli szkoła będzie najbardziej oddalonym miejscem od rzeczywistych wyzwań, to powód, dla którego przychodzimy dziś jeszcze do szkoły, przestanie mieć naprawdę jakiekolwiek znaczenie, nie będzie już istnieć. Utwierdził mnie w tym przekonaniu artykuł prof. Mariusza Zawodniaka (Edukacja 2.0. Poblemy z (post)modernizacją [w:] PC WORLD Raport, nr 1/2012):
„Po raz pierwszy - twierdzi autor - nasze możliwości i nasza gotowość wyprzedzają w znacznym stopniu to, co oferują szkoły. I po raz pierwszy w takim stopniu nasze pozaszkone działania o charakterze edukacyjnym wykraczają poza to, co robimy na lekcjach i w salach wykładowych. O czyją więc przyszłość możemy być spokojni? - pyta profesor. Zwykła logika zdarzeń nie pozostawia wątpliwości, ze skoro sieć stała się miejscem spotkań i robienia zakupów, miejscem pracy i rozmaitej rozrywki, to w oczywisty sposób stanie się także miejscem nauki (niezależnie od tego, jaką to przybierze ostateczną postać). Wiadomo, że to kwestia czasu”
Moja codzienna praktyka pokazuje, że
w szkole coraz mniej jest już zaangażowania, pasji i prawdziwej radości z uczenia. Może to utopia, ale wierzę w siłę nauczycieli i w to, że szkoła przetrwa. Przetrwa, ale pod warunkiem, że stanie się prawdziwą orgnizacją uczącą się i świadomą celu. Zgodnie z definicją zaproponowaną przez Petera Senge to organizacja zdolna do ciągłego uczenia się, adaptująca się do zmiennych warunków funkcjonowania. Ten stan można osiągnąć poprzez otwartość nauczycieli na nowe idee i trendy oraz stałe doskonalenie się. Ucząca się organizacja (szkoła) inicjuje i wspiera te działania i sama ciągle się przekształca. Mimo licznych programów, projektów i akcji, daleko jej jeszcze do tego.
Po czym poznać, że szkoła jest uczącą się organizacją? Senge wymienia jej pięć cech: myślenie systemowe, modele myślowe, wspólna wizja, zespołowe uczenie się, mistrzostwo osobiste. Której brakuje w polskiej szkole? Istnieją szkoły, które są znakomitym przykładem organizacji poszukującej nowych idei, inicjujące pracę zespołową. I takie, które analizują swoje założenia, przekonania, obrazy i wyobrażenia o świecie. Znam nieliczne z jasną wizją tego, co chcą osiągnąć. Jednak to tylko wyjątki. Bo sam
pojedynczy nauczyciel stosujący nowoczesne metody, doskonalący się i śledzący najnowsze trendy nie uczyni szkoły uczącą się organizacją. Ale to może być początek jej tworzenia. Bo przecież każda zmiana zaczyna się od pojedynczego człowieka, a jedno z praw efektywnej szkoły mówi, że jej skuteczność zależy od skuteczności pojedynczych ludzi tam zatrudnionych. A sukces od zdolności do tworzenia wartości, za którą inni będą podążać. Potrzeba systemowego podejścia jest niezwykle ważna, bo ucząca się organizacja opiera działanie przede wszystkim na modelu myślenia systemowego i odpowiedzi na pytanie, jak wykorzystać je w organizowaniu pracy szkoły? Jak usprawnić wadliwe mechanizmy organizacyjne, zgłębiając zarówno naturę błędu w podejmowaniu decyzji, jak i naturę sukcesu? W jaki sposób wykorzystać twórcze możliwości jednostki, rozpoznawać i redukować ograniczenia w rozumieniu problemów oraz emocjonalne zagrożenia? Jak budować prawdziwy zespół, będący czymś więcej niż sumą jednostek, zdolny do nieustannego rozwoju? Ważne jest pozyskiwanie informacji na temat popełnianych błędów i wskazówek, w jaki sposób należy te błędy skorygować.
„Umiejętność posługiwania się komputerem - twierdzi prof. Zawodniak, zapał do korzystania z zasobów sieci, do ich przetwarzania i do generowania rzeczy nowych, zdolność wykorzystywania rozmaitych narzędzi komunikacyjnych, a do tego otwartość, autokreacyjność, interaktwyność, mobilność - otóż to wszystko sprawia, że co najmniej w jakimś stopniu jesteśmy przygotowani do uczenia się przy komputerze i przez internet, do edukacji na odległość nawet bez udziału nauczyciela, do samodzielnego odkrywania i samodzielnie tworzenia.”
Od dawna już można zaobserwować gotowość do wdrożenia nowych form i modeli edukacyjnych. Wystarczy obsewować pokolenie dzisiejszych uczniów i wielu nauczycieli, którzy traktują technologie cyfrowe i zasoby sieci jako naturalne środowisko zdobywania informacji i uczenia się poza szkołą. Przykładem jest ogromny sukces Kahn Academy. Wielu nauczycieli działa, uczy się, śledzi trendy i modyfikuje swoje formy i metody pracy. Często samotnie, bez wsparcia innych.
Nie można dłużej czekać i udawać, że się nie widzi kryzysu w szkole, że nieakceptowane przez nas zachowania uczniów to manifestacja przeciwko archaicznemu już modelowi szkoły i upominanie się o nadanie prawdziwego sensu edukacji. Na nowo musimy odkryć powód, dla którego uczniowie będą chcieli przychodzić do szkoły, anagażować się w uczenie i rozwój swoich talentów. Bo
przekazywanie informacji, ich odtwarzanie i rozwiązywanie testów w szkolnej ławce już nie wystarczą. Nawet wówczas, gdy z tabletami i e-podręcznikami w ręku oraz nauczycielem przy interaktywnej tablicy. To złudzenie. W ten sposób utrwalamy jedynie nieskuteczny, nieefektywny i wyeksploatowany już model edukacji. Jeżeli szkoła nie stanie się w pełni uczącą się organizacją, zniszczy sama siebie.