Czytam w kwietniowym numerze Marketing & More wypowiedź Adriana Siekierskiego - specjalisty od visual merchandsingu na temat zalet związanych z zatrudnieniem freelancera w firmie. Coraz częściej zatrudniają one freelancerów, bo dostrzegają ogromne znaczenie w wykorzystaniu profesjonalisty w firmie, który pracuje jako wolny strzelec i na własne nazwisko. Zastanawiam się, czy w szkole przyszłości jest miejsce dla zatrudnienia w takiej formie takich specjalistów? W projektowanej przeze mnie szkole występują nauczyciele przedmiotów, które nie są typowe dla gimnazjum. Są nimi graficy, projektanci 3D, twórcy wideofilmów, scenarzyści gier multimedialnych, specjaliści od pozycjonowania i budowania wizerunku w sieci. Warto ich zatrudnić w szkole. Mogą jako freelancerzy prowadzić zajęcia w wirtualnych szkołach, doradzać online i przygotowywać zadania w sieci. Co zyskuje szkoła? Przede wszystkim specjalistę, który bierze na siebie odpowiedzialność za dostarczenie profesjonalnej usługi. Zdaniem specjalisty VM pracownik na etacie nie ma wolnej ręki – wykonuje polecenie i wdraża procedury obowiązujące w danej organizacji. Są one najczęściej rutynowe i uniwersalne. W przypadku freelancera płaci się za usługę profesjonalisty i mamy prawo oczekiwać określonych rezultatów, zwłaszcza że freelancer pracuje również na swoją własną markę jako specjalisty. W takiej sytuacji fatum odległości i miejsca szkoły, czy też zamieszkania ucznia przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Ma on dostęp do najlepszych, którzy są dostępni na rynku i na których stać szkołę. Czy możemy zatrudnić w nich freelancera? Jakie możemy mieć z tego korzyści? Z punktu prawnego, może to być trudne, ale dla nowej szkoły tworzyć powinniśmy nowe zasady i nowe rozwiązanie legislacyjne. Podobnie jak z technologią, którą próbuje się dostosować do archaicznego modelu szkoły. Twórzmy szkołę, która jest zdolna wykorzystać cały potencjał technologii i potencjał intelektualny ekspertów.
Zuza Scherer z Nowej Zelandii, stała felietonistka miesięcznika „Edukacja i Dialog”, twierdzi w numerze kwietniowym, że codzienną praktyką w jej kraju jest zapraszanie na zajęcia ekspertów z danych dziedzin. Ma to również miejsce na studiach. Podnosi to wartość i prestiż zajęć, dodatkowo buduje autorytet nauczycieli i samej szkoły. W styczniu zaprosiłem do prowadzanie zajęć z nauczycielami z Małopolski freelancera z branży IT i agencji interaktywnej, który swoją ekspercką wiedzą i ogromnym doświadczeniem sprawił zmianę paradygmatu w postrzeganiu roli nauczyciela w dzisiejszej szkole. Obserwowałem, jak w czasie tygodniowych zajęć opór i niechęć do nowej dydaktyki zamienione zostały w ogromne zainteresowanie i potrzebę wdrożenia do własnego warsztatu pracy nowych rozwiązań. Ekspert ds. budowania wizerunku w sieci wspierał mnie swoją profesjonalną wiedzą. Sukces zajęć i ogromny entuzjazm nauczycieli, który do tej pory owocuje coraz to nowymi i ciekawymi inicjatywami w sieci, świadczy o ogromnym znaczeniu zatrudniania ekspertów nie związanych bezpośrednio ze szkołą. Dla mnie oczywistym jest konieczność ciągłego transfer wiedzy z biznesu do edukacji nie tylko w zakresie zarządzania, ale też wiedzy przedmiotowej. Udane próby zatrudniania freelancerów w szkole zauważyłem w jednym z niepublicznych gimnazjów w Gdańsku, w którym zdecydowano się zatrudnić ich do nauki języków obcych. Dziś próbuje się z sukcesem przenieść tę praktykę na inne przedmioty. I nie jest to w tej szkole incydentalne działanie, ale przemyślane i systemowe rozwiązanie. Czas więc na freelancerów nie tylko w biznesie, ale również w szkole. Może postulat obecnej reformy, aby wyprowadzić edukację poza szkolne klasy może być realizowany w takiej formie. Zetknięcie uczniów i nauczycieli z zewnętrznymi ekspertami to przełamanie rutyny tradycyjnej lekcji. Tym samym szkoła przybliża się do świata rzeczywistego i pozwala uczniom obcować z prawdziwym światem nowej ery.