Podróżując w ramach cyklu konferencji organizowanych przez Wydawnictwo Szkolne PWN i pod merytorycznym patronatem „Edukacji i Dialogu” odwiedziłem w minionym tygodniu Lublin, Rzeszów i Tarnów. W jednym z nich byłem bardzo dawno, pozostałe natomiast zobaczyłem po raz pierwszy i od razu się zachwyciłem. Piękne, odnowione kamienice, zadbane uliczki, pełne kawiarni i urokliwych restauracji miejskie rynki i spacerujący po nich ludzie. Zmienia się nasz kraj, staje się miejscem, które z każdym dniem przyciąga i urzeka. Do tego polska jesień i słoneczna pogoda spotęgowały moje pozytywne wrażenie. Podróżując z miasta do miasta przeżyłem też koszmar podróży po polskich drogach. Były miejsca, które przemierzałem z prędkością kilku kilometrów na godzinę. A wszystko to z powodu remontów dróg, ich rozbudowy i budowy nowych. Z jednej strony irytacja, z drugiej – co dla mnie było ważniejsze - nadzieja, że już niedługo będziemy mieli drogi, jakie były do tej pory tylko marzeniem. Stojąc w korkach myślałem o polskiej edukacji. I tu, i tu bałagan, ale w przypadku dróg jest nadzieja na poprawę. Ten komunikacyjny chaos jest pozorny. Odbywa się pod kontrolą i jest efektem konkretnego planu. A jak to wygląda w polskiej oświacie? Oczekiwanie zmian i jej „remont” są coraz bardziej powszechne wśród rodziców, nauczycieli i społeczeństwa. Decydenci próbują to zmienić, powstają kolejne pomysły. Przygotowywane są nowe rozporządzenia. Wszystko szumnie nazywane jest reformą. Brak jednak najważniejszego - jasnej wizji polskiej szkoły. Raz jest to zmiana elementu egzaminów zewnętrznych, innym systemu nadzoru pedagogicznego. Wbrew pozorom nie są to czynniki, które mogą przyczynić się do jakościowej zmiany w edukacji. Powstaje bałagan, który w przeciwieństwie do modernizacji polskich dróg nie daje nadziei na lepszą, nowocześniejszą i bardziej skuteczną edukację. Stojąc w licznych korkach pomyślałem, że przydałaby się precyzyjna mapa drogowa dla edukacji, jak ma to miejsce w przypadku polskich dróg. Od dawna bowiem istnieje wizja autostrad w Polsce. Istnieje też uzasadniona nadzieja, że mimo uciążliwości będziemy niebawem jeździć nowymi drogami. Takiej nadziei i wizji potrzebujemy również dla polskiej szkoły. Wszystko po to, aby w momencie, kiedy pojawiają się zmiany i związane z tym trudności była gwarancja, że zmierzamy we właściwym kierunku. Chciałbym, aby kolejne pomysły ministerstwa były sposobem zrealizowania celu wyznaczonego na mapach edukacyjnej autostrady. Tylko, że my takiej mapy do przyszłości nie mamy. Chciałbym mieć nadzieję, że każda zmiana w polskiej oświacie przybliża nas do momentu, w którym wizja staje się rzeczywistością. Wiele lat temu po raz pierwszy ujrzałem sieć polskich autostrad. Dziś to już nie tylko plan, ale rzeczywistość. Powoli, bardzo powoli, ale systematycznie zbliżamy się do celu, który dla wielu był nierealny. Widzę efekty wykorzystywanych środków unijnych przy budowie polskich dróg. O ile w tym przypadku są one planowe i zasadne, o tyle nie jestem przekonany, aby systemowe projekty realizowane w ramach konkursów ogłaszanych przez MEN i finansowane ze środków europejskich rozwiązywały problemy polskiej edukacji. Namawiam więc do debaty na temat wizji narodowej edukacji. We wrześniowym numerze „Edukacji i Dialogu” rozpoczęliśmy już dyskusję, a kontynuowaliśmy podczas XV Programowej Konferencji Prezesów Kół i Dyrektorów Szkół STO. Kolejny dyskurs o edukacji odbędzie się podczas IV już Kongresu Obywatelskiego i konferencji Innowacyjne zarządzanie w polskiej oświacie. Zapraszam do takiej dyskusji również tutaj.