Zostałem zaproszony do panelu w debacie zatytułowanej STRATEGIA OŚWIATY Miasta Słupska – strategia szans czy strachu?. Organizatorem było Centrum Inicjatyw Obywatelskich. Prężnie działający młodzi ludzie z interesującymi i ważnymi społecznie projektami.
Dyskutowaliśmy wokół dokumentu przygotowanego przez Instytut Badań w Oświacie. Niestety dokument ten oprócz inwentaryzacji szkół, nauczycieli, uczniów nie zawierał żadnych istotnych rekomendacji. Te, które zaprezentowano w dokumencie nie wychodziły poza powszechnie znane i promowane przez MEN postulaty i plany. Zabrakło wizji i scenariuszy przyszłości dla miejskiej oświaty. Zaniepokoiłem się wynikami EWD (edukacyjna wartość dodana), które zawarte były w tym materiale. Jak wynika z dokumentu, żadne ze słupskich publicznych gimnazjów nie jest jednoznacznie szkołą sukcesu, ani szkołą wspierającą. Żadna ze szkół nie posiada dodatniego EWD. Oznacza to, że skuteczność i efektywność pracy szkół jest poniżej średniej krajowej. Jednak nikt nie chciał podjąć tego tematu. Nikt nie próbował zastanowić się, co zrobić, aby szkoły w Słupsku zaczęły osiągać wyniki powyżej średniej. Jak powinniśmy zorganizować oświatę, aby miasto mogło dokonać skoku modernizacyjnego. Skoncentrowano się na konieczności szukania oszczędności, które widziano głównie w zmniejszeniu etatów nauczycielskich lub zamykaniu szkół. Żałuję, że w pewnym momencie nasza dyskusja sprowadzona została jedynie do wyliczania różnic między szkolnictwem publicznym i niepublicznym. Oświata to coś więcej niż tylko organy prowadzące szkoły i ich kondycja. Z jednej strony mogę siebie winić za tę sytuację, bo wywołałem temat. Z drugiej, jako przedstawiciel organizacji pozarządowej, jaką jest Społeczne Towarzystwo Oświatowe, czułem się odpowiedzialny za zwrócenie uwagi na umieszczenie w kreowaniu polityki oświatowej miasta szkół niepublicznych. To ważny element w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. Brakuje nam bardzo takich postaw i troski o oddolne inicjatywy obywateli. To ogromna wartość w społeczeństwach demokratycznych, której wielu nie docenia. Z jednej strony narzeka się na bierność obywateli, z drugiej inicjatywy takie są marginalizowane w ważnych dla lokalnej społeczności dokumentach. Z przykrością obserwuję brak zrozumienia dla podobnych inicjatyw przez władze samorządowe. Kiedy obywatele niezadowoleni z poziomu i jakości nauczania w polskiej szkole próbują przejąć inicjatywę w swoje ręce, to napotykają na trudności i zarzuty o fanaberię, kaprys czy też snobizm. Żyjemy w czasach wielokrotnego wyboru. Czas masowej edukacji, produkcji i kultury minął. Obywatele chcą wybierać. Takie jest prawo w rozwiniętych demokracjach. Mam nadzieję, że inicjatywy spotkań pozwolą zrozumieć i docenić wartość społeczeństwa obywatelskiego.