- Jeżeli mężczyzna wali ręką w stół to traktowane jest to jako twarde, konsekwentne dążenie do celu. A jeżeli robi to kobieta, to przyjmowane jest to jako histeria, kaprys i słabość – powiedziała na jednej z konferencji Viviane Reding - komisarz UE ds. sprawiedliwości. Była to jej reakcja na krytykę usunięcia Romów z Francji. To wystąpienie przypomniałem sobie w kontekście rozmowy, którą odbyłem niedawno. A dotyczyła ona feminizacji zawodu nauczyciela.
Czy szkoła potrzebuje nauczycieli - mężczyzn? Czy w dzisiejszym świecie, w którym walczy się o równouprawnienie, ma to jakiś sens i znaczenie? Taki był temat wieczornej audycji w Radiu dla Ciebie, do której zostałem zaproszony w minioną środę. Rozmawialiśmy o feminizacji zawodu nauczyciela. Temat trudny i wywołujący wiele emocji. Można bowiem łatwo narazić się na szowinizm i otrzymać etykietę wroga ruchów feministycznych.Wcześniej w studiu dyskutowano o parytetach kobiet w polityce. Paradoks, bo w zawodzie nauczycielskim to mężczyźni powinni domagać się owych parytetów. Jednak z jakiś powodów tego nie robią i na ponad 370 kobiet przypada w polskiej szkole zaledwie 100 mężczyzn. Stąd pytania, które pojawiły się w audycji: dlaczego tak się dzieje, co robić na rzecz zwiększenia liczby mężczyzn w szkole i po co o to zabiegać? Temat ciekawie opisany został przez Małgorzatę Bednarską z Uniwersytetu Wrocławskiego w lutowym numerze Edukacji i Dialogu w 2009 roku.
Tendencję zmniejszania się liczby mężczyzn w szkolę zauważyć można od czasów powojennych. Wszyscy literaccy nauczyciele, których pamiętam ze swoich lektur byli mężczyznami. Każdy z nich cieszył się szacunkiem i autorytetem: Sposób na Alcybiadesa, Szatan z siódmej klasy, Stowarzyszenie umarłych poetów. Dziś szkoła stała się miejscem pracy głównie kobiet. Mężczyznom trudno jest chyba odnaleźć się w specyficznej atmosferze pokoju nauczycielskiego. Tematyka rozmów, problemy są zdecydowanie inne niż w przypadku większości mężczyzn. Stąd mają oni dwa wyjścia: ulec tym zachowaniom, albo stać z boku. Jest też wariant trzeci: zostać dyrektorem i kierować zespołem złożonym w większości z kobiet. Charakter pracy w szkole również nie leży w naturze mężczyzn: opiekowanie się dziećmi, pełnienie dyżurów na przerwach, pilnowanie porządku w klasie, wycieczki i do tego niskie zarobki nie pozwalają poczuć się prawdziwą głową rodziny. Jednocześnie można zauważyć ogromny ruch na rzecz praw ojca - stowarzyszenia ojcowskie i najnowsze zapisy w prawie o urlopach "tacierzyńskich" wskazują na zmianę myślenia o ich roli w rodzinie. Nie zmienia to jednak faktu, że 22-godzinny tydzień pracy, dwa miesiące wakacji, do tego jeszcze przerwy świąteczne, ferie w zimie nie przyciągają mężczyzn do szkoły. Nie chcą w niej pracować. Szukają pracy poza oświatą. Chcą realizować się w inny sposób i w innych zawodach.
Czy to dobrze, że nasze dzieci uczą niemal wyłącznie kobiety, czy to ma wpływ na późniejsze zachowania, postawy i przekonania uczniów? Jakie społeczeństwo modelujemy w ten sposób? Czy rzeczywiście jest to problem? A może szkoła pierwsza zrozumiała, że potrzebujemy świata rządzonego przez kobiety. W sposób ewolucyjny osiągnięto w oświacie to, o co walczą teraz kobiety w życiu publicznym? A może świat tak bardzo poddał się kulturze patriarchalnej, że w odpowiedzi nastał czas kobiet? Kobiety kierują ogromnymi organizacjami, kobiety są prezydentami, pilotami, ministrami, premierami, politykami. Czy rzeczywiście pierwiastek kobiecy sprawia, że świat łagodnieje, że intuicja, prawa półkula, duchowość są bardziej obecne w naszym życiu? Czy to zmienia nas samych? Badania wskazują, że w Polsce maleje przestępczość, paradoksalnie wzrasta wśród nieletnich, a do tego wśród nieletnich dziewcząt. Czy ta próba dorównania męskiemu światu w ten sposób nie jest przypadkiem niebezpiecznym zjawiskiem?
W Człuchowie, w którym spędziłem dzieciństwo i ukończyłem szkołę podstawową powstało stowarzyszenie określane przez wielu mieszkańców „szabatem czarownic”. W jego skład weszły same kobiety, które pełnią w instytucjach miasta kierownicze funkcje. W 14 - tysięcznym mieście trzema bankami kierują kobiety, podobnie jest z ZUS-em i Urzędem Skarbowym, Radą Miasta, przedsiębiorstwem PKS, szkołami i przedszkolami. Kobiety są też prezesami, radnymi, kierownikami licznych przedsiębiorstw. W każdym razie są bardzo liczną grupą. Czy to może moment, w którym feminizacja następuje nie tylko w zawodzie nauczyciela, ale w każdym i za kilka lat będziemy dyskutowali o tym zjawisku w ten sam sposób, jak dziś rozmawiamy o feminizacji zawodu nauczyciela. Czy to prawdziwy znak czasu?