„Wystarczy, jeśli zewnętrzne egzaminy będą procedurą gwarantującą pewne minima edukacyjnej staranności i dbałości o jakość, ale bez ich fetyszyzowania i stawiania w centrum uwagi. To nie od ich wyników zależy, czy wychowamy samodzielnych, kreatywnych, innowacyjnych i umiejących współpracować absolwentów. Co więcej, mogłyby być także procedurą dużo mniej złożoną i kosztowną organizacyjnie” (K, Hall).To właśnie głos w sprawie obecności określonych wartości w szkole. Szkoda, że dopiero teraz, ale dobrze, że w ogóle o tym dyskutujemy. Póki co, to rankingi, wyniki egzaminów i testy są najczęstszym celem, który angażuje polską szkołę najbardziej. Bardziej niż upominanie się o jej formacyjną funkcję. Czy rzeczywiście szkoła może w dzisiejszych czasach dbać o kształtowanie charakteru młodych ludzi? Kto ma być ich promotorem? Zdarza się, że rodzina nie wystarczy. Coraz wyraźniej brzmią głosy dopominające się wartości w szkole wspólnie ustalone przez jej społeczność. W wielu z nich już tworzy się programy oddziaływań wychowawczych, które przybliżają do zasad i podzielanych powszechnie norm. Równie głośno i zdecydowanie, co o dostęp do internetu, warto dopominać się o dobre wychowanie w naszych szkołach. Jak to zrobić? Trzeba pamiętać, że szczęśliwe i spójne wewnętrznie społeczeństwo mogą wychowywać jedynie szczęśliwi i spójni wewnętrznie obywatele. Brakuje w szkole czytelnych norm dla zachowań, które będą potwierdzeniem podzielanych wartości. Czy możliwe jest stworzenie swoistych standardów dla wychowania?
Zygmunt Bauman twierdzi: „Normą jest brak, niedobór, lub niedowład norm. Codzienność z niecodziennością wymieniły się miejscami. (...) Niepokoić więc może, że umiejętność ślizgania się po powierzchni problemów, figuruje wysoko na liście sprawności, jakie młodym wypada posiąść. Surfowanie znacznie wyżej się plasuje niż kwalifikacje w zgłębianiu zjawisk, uznawanych tradycyjnie za niezbędne dla dotarcia do sedna rzeczy”.
Temat wartości może budzić skrajne reakcje i emocje do momentu, kiedy nie zacznie się o nich poważnie mówić i dyskutować. To nasze indywidualne wartości stają się tym, co przekazujemy naszym uczniom. Gdy nie są szanowane, czujemy się źle, dopominamy się ich przestrzegania. Podobnie jest z uczniami. Codzienne konflikty dotyczą właśnie wartości, braku dla nich szacunku. Ale też dyskusja i rozmowy wokół wartości mogą zostać sprowadzone do banału, gdy tylko o nich mówimy a nie manifestujemy swoim zachowaniem. Wówczas zaczynają brzmieć jedynie jak pusty frazes. Wiem, bo widzę, że dojrzali i świadomi tego dyrektorzy potrafią zbudować wspólnie z nauczycielami, rodzicami i uczniami pełne zaangażowania podejście do zarządzania przez wartości. Z moich doświadczeń wynika, że dopiero praca wokół budowania środowiska, w którym zostaną one zinternalizowane, służy uczeniu się, rozwijaniu talentów i odkrywania osobistego potencjału. Wiele szkół, które w ten sposób zbudowały swoje programy oddziaływań wychowawczych, może dziś mówić o sukcesie. Prawdziwym kompasem w podejmowaniu decyzji i codziennych wyborów staje się uzgodniony przez szkolną społeczność system wartości.