Polska szkoła z jednej strony koncentruje się na brakach i sposobach ich niwelowania. Z drugiej skupia się na przekonaniu, że miernikiem sukcesu uczniów i skuteczności nauczycieli mają być znakomicie zdane testy. Najważniejszy cel - dobrze wypaść na egzaminie i zająć wysoką pozycję w rankingach. A wszystko to kosztem czasu i energii, które mógłby uczeń wraz z nauczycielem zainwestować w rozwój swoich talentów i mocnych stron. Nasz system edukacji - jak twierdzi dr Marzena Żylińska - zapętlił się i powoduje, że nauczyciele znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Z jednej strony wiedzą, że powinni rozwijać u uczniów autonomię, kreatywność i innowacyjne podejście do problemów, a z drugiej muszą ich przygotować do zdawania testów opartych na zero-jedynkowym kluczu.
W szkole tak długo będziemy mówili o braku zaangażowania, dopóki nie zmieni się jej podstawowych założeń i filozofii funkcjonowania. Dopóki nie zrozumiemy i nie zaczniemy koncentrować czasu i energi na rozwoju indywidualnego potencjału, będziemy mieli konflikt między zmotywowanymi do osiągania osobistych celów uczniów, a ich zaangażowaniem w codzienne lekcje. Nie pomagają w tym ani kolejne reformy, ani zmiany podstawy programowej, a już na pewno likwidowanie szkół. Zacząć należy od poznania i zrozumienia celów i misji edukacji. Testomania zabija w szkole kreatywność, samodzielność i przede wszystkim zwalnia z odpowiedzialności. Chcemy, aby nasi uczniowie byli nie tylko zmotywowani, ale przede wszystkim zaangażowani. I zrozumieli, o co chodzi w ich edukacji, uczeniu się i w codziennym przychodzeniu do szkoły. Zaangażowanie jest odpowiedzią na pytanie: o co chodzi w szkole, a motywacja związana jest raczej z tym: o co chodzi mnie. Czy w szkole motywacja i zanngażowanie mogą mieć wspólny cel? Najważniejsze, to zrozumieć, że uczniowie mają motywację, ale nie zawsze są zaangażowani, bo często nie rozumieją archaicznego już modelu edukacji. Trudno zaangażować się w coś, czego się nie rozumie. Brakuje wyraźnie określonej misji polskiej szkoły i sensownej odpowiedzi na pytanie, po co przychodzimy codziennie do szkoły? Czy ruszenie skostniałego modelu pracy, zmiana sposobu myślenia i przekonań ministerialnych urzędników są możliwe z obecnie funkcjonującym prawem oświatowym?