Redaktorka naczelna interesującego miesięcznika Exklusiv na pytanie, komu bardziej ufa: Internetowi, czy swoim koleżankom, stwierdziła: "najpierw Internetowi, potem koleżankom” Znak czasu? Nie dziwi mnie, że na pierwszym miejscu wymienia Internet, jako jej zdaniem wiarygodne źródło, bo przecież za tym stoi rzesza ludzi, zbiorowa mądrość, często bardzo specjalistyczna wiedza ekspercka. Wiedza zbiorowa na portalach społecznościowych pozwala osobom, które są niezależne, samodzielnie myślące samemu podjąć decyzję i ocenić wartość informacji. Pokolenie Y wie jak i potrafi korzystać z Internetu, jako źródła rzetelnej wiedzy. Inny dziennikarz w rozmowie w wywiadzie telewizyjnym stwierdził, że przed podjęciem decyzji zagląda do Internetu, na fora dyskusyjne i czaty oraz blogi eksperckie, aby poznać opinię innych. Kilka dni temu znajomy czternastolatek posiadający bardzo niski próg odporności na ból, przed udaniem się do stomatologa sprawdził w Internecie, w jaki sposób odbywa się znieczulenie, jakie są jego skutki uboczne, a nawet obliczył wiek lekarza, który będzie go leczył. Po analizie zdobytych w ten sposób informacji wspólnie z rodzicami podjął decyzję, że leczenie zębów będzie odbywało się pod całkowitym znieczuleniem w szpitalu. Przed pójściem na ten dwugodzinny zabieg sprawdził zagrożenia, jak im zapobiegać, jakie są komplikacje i jakie występują objawy po przebudzeniu. Dla niego było to niezwykle ważne i z jego punku widzenia sensowne działanie. Wyposażony w tę masę informacji spokojnie poddał się zabiegowi. Nie uwierzył rodzicom, że to jest bezpieczne, bezboleśne i nie ma jakichkolwiek powikłań. Nie dowiedział się tegno również w szkole? Zaufał Internetowi. Rodzice nie byli dla niego wystarczająco przekonujący. Znak czasu?