W ostatnim wywiadzie dla „Dziennika” Mariusz Treliński opowiada o swojej kolejnej inscenizacji w Operze Narodowej. Jego wyjątkowe spojrzenie na operę, to dla mnie kolejna inspiracja do rozważań o nowej szkoły. Reżyser uzasadnia, że opera opiera się na wielogatunkowości i jest hybrydowa. To jest jej prawdziwą wartością. Oczywiście sednem jest muzyka, ale… chodzi o to, jak ją się oprawi. A to zależy już od reżysera. Opera może być nudna i zachowawcza, ale może też przybrać nowoczesną, inspirującą i intrygującą formę. W tym ogromna rola kostiumologów, scenografów, reżyserów. Wszystkie inscenizacje Mariusza Trelińskiego są wyjątkowe i zachwycają publiczność teatrów operowych na świecie. Co to może mieć wspólnego ze szkołą? Opera szuka otwarcia, dopływu świeżej krwi, a śmierć gatunku – ogłaszana od czasu do czasu – cały czas nie następuje dzięki poszukiwaniom nowych form. Dzisiejsza szkoła też już się przeżyła, ale nadal trwa w swojej skostniałej formie. Stworzyliśmy w niej przede wszystkim miejsce na tropienie błędów zarówno uczniów, nauczycieli jak i samych dyrektorów. Ten ostatni odpowiada przed wizytatorem, który próbuje pokazać jego pomyłki, dyrektor odtwarza model „wspierającego” nadzoru w stosunku do nauczycieli. Na końcu jest uczeń, który przyłapany dowiaduje się, że nie wie, nie umie, nie potrafi, coś źle zrobił, błędnie obliczył, znowu się pomylił i jak zwykle zapomniał. Do tego nieustannie się wierci, rozmawia i nie słucha. Kogo w ten sposób kształcimy i wychowujemy? Dziś wydawać by się mogło, że szkoła to instytucja, która sens swojego istnienia znajduje właśnie na egzaminowaniu, testowaniu i przepytywaniu. Przygotowujemy do egzaminu i zdawania testów. Uzasadniamy sens uczenia się tylko dlatego, bo przyda się na egzaminie, bo może być na teście. Do tego powołano za pieniądze podatników instytucję centralną z regionalnymi oddziałami. Stworzono system, który co jakiś czas ujawnia małe i duże skandale. Czy można to zmienić? Wracam do opery i jej analogii ze szkołą. Mariusz Treliński mówi, że otwarcie na najróżniejsze poszukiwania – to szansa zaproszenia nowego pokolenia znakomitych artystów, zdolnych do odświeżenia gatunku. Proponuję więc mały eksperyment myślowy: zamieńmy słowo opera, artysta, publiczność na szkoła, nauczyciel, rodzice, a nawet naród. Okazuje się, że dzisiejsza szkoła również poszukuje nie tylko nowej krwi, nowej formy i nowego pokolenia nauczycieli, ale też otwartego i przede wszystkim odważnego oraz rozważnego dyrektora-reżysera, który ma ambicję robienia nowych rzeczy. Rodzice już poszukują nowej formy dla edukacji, innej szkoły, która przygotuje ich dzieci do przyszłości, a nie tylko zadawania egzaminów. Niedawno miałem okazję spotkać się z młodymi, świetnie wykształconymi rodzicami z pokolenia Y, którzy pod wpływem moich zajęć zaczęli dyskutować o modelu szkoły przyszłości. Składa się na nią różnorodność form i metod oraz miejsca pracy uczniów, ale również organizacja przestrzeni szkolnej. Od hierarchicznej struktury i systemów klasowo-lekcyjnych, poprzez modele pracy projektowej aż do aktywności w sieci i w wirtualnej szkole. A wszystko odbywa się z zastosowaniem nowoczesnej dydaktyki wykorzystującej technologie cyfrowe. Szkoła przyszłości, która zacznie działać już od września, zbudowała nową formułę, sięgając z jednej strony do jej sedna i podstawowej funkcji (uczenie się), z drugiej podejmuje wyzwania ery informacyjnej otwierając szerzej drzwi na innowacje. Obok publiczności konserwatywnej jest w tej szkole miejsce dla inteligencji, dla ludzi autentycznie interesujących się przyszłością swoich dzieci, którzy czytają książki, chodzą na wystawy czy do teatrów i słuchają koncertów. Jednak nie może to być rewolucja, ale ewolucyjne wprowadzanie zmian. Jako koordynator projektu chcę zaprosić młodą generację twórców portali społecznościowych, grafików 3D, pracowników agencji interaktywnych i specjalistów budowania wizerunku w sieci – to też rozszerzy krąg naszych widzów i wniesie nowe jakości. Jak zareaguje publiczność na tę propozycję, czy chętnie weźmie udział w jej współtworzeniu i aktywnym uczestnictwie? Wierzę, że to szkoła dla nowego pokolenia zarówno uczniów, rodziców jak i nauczycieli. Nie boję się marzyć, bo nasza najnowsza historia pokazuje, że to, co jeszcze niedawno było niemożliwe może być całkiem realne!