Uczestniczyłem w minionym tygodniu w charakterze gościa w posiedzeniu rady pedagogicznej. Ostatni raz było to 13 lat temu. Przeraziłem się, bo miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Nauczyciele byli w tych samych gorsetach biurokratycznych procedur. Przyjęli role, w których nie do końca czuli się dobrze. Wszystko jak w kiepskim tetrze. Aktorzy grają bez przekonania i bez jakiejkolwiek energii wygłaszają przypisane im kwestie. Brak zaangażowania, brak energii, brak jakiekolwiek emocji i pasji. Te 2,5 godziny nie uczyniły szkoły lepszą, nie wpłynęły też na zrozumienie zachowań uczniów. Nie przybliżyły do stworzenia w szkole efektywnego miejsca uczenia się. Usłyszałem za to kilkanaście razy i w różnych kontekstach o testowaniu, sprawdzianach, o próbnych egzaminach, o kolejnej próbie testu i jego nowych terminach. Miałem wrażenie, że zadaniem szkoły jest tylko i wyłącznie testowanie, sprawdzanie i kontrolowanie. A cały ten proces należy dokumentować w różnej formie. Nadzór nad szkołą wymaga odpowiedniej ilości dokumentów – przekonywali kuratoryjni urzędnicy na spotkaniu w dyrektorami. Bez tego nikt nie uwierzy, że nauczyciele uczą, a uczniowie ciężko pracują. Dlatego też konieczne jest wypełnianie kart, uzupełnianie zestawień, tabel, sporządzanie protokołów itd. Niepokoją mnie kolejne pomysły MEN, które koncentrują się na zupełnie nieistotnych sprawach. Nie jestem przekonany, czy praca nad kolejnym rozporządzeniem dotyczącym oceniania zachowania rzeczywiście poprawi sytuację w szkole? Nie mam pewności, czy słuszne jest szukanie oszczędności w odbieraniu instytucjom naukowym organizacji olimpiad. Nie wierzę, aby nowy system oceny szkół sprawił, że staną się lepsze. Dziś kolejny pomysł MEN ma sprawić jeszcze większy nadzór nad szkołami. Kłóci mi się to z deklaracjami o autonomii szkoły i nauczycieli w realizacji podstawy programowej. Mieliśmy już system mierzenia jakości. Poprzednie procedury pomiaru nie rozwiązały rzeczywistych problemów polskiej szkół. Stały się za to sposobem na stworzenie świetnie działającego systemu zarabiania pieniędzy przez kontrolerów kuratoryjnych, rzekomych ekspertów i edukatorów. Nie sądzę, aby tym razem było inaczej.
Czas więc zmienić nie tylko treść odgrywanego spektaklu, ale stworzyć nową jego dramaturgię. Wprowadzić więcej pasjonatów, profesjonalistów oraz prawdziwych ekspertów. i zastanowić się, co rzeczywiście uczyni szkołę miejscem przygotowującym uczniów do ustawicznego rozwoju. W jakie kompetencje należy wyposażyć ich, aby w przyszłości mogli odnosić sukcesy? Jakie umiejętności powinni posiadać uczniowie, które bez względu na to, jak będzie rozwijał się świat, będą przydatne i potrzebne do samorealizacji. To o tym powinniśmy rozmawiać podczas rad pedagogicznych. Tam powinien odbywać się profesjonalny dialog, tam należy dyskutować o silnych stronach uczniów i szukać sposobów wspierania ich indywidualnego rozwoju. Potrzebujemy do tego nie tylko wiedzy, ale też umiejętności, która pozwoli nam na efektywne zarządzanie kapitałem intelektualnym zarówno uczniów, jak i nauczycieli.
Kilka lat temu wdrażałem w jednej z publicznych instytucji komputerowy system do pracy grupowej. Obieg dokumentacji, kalendarze, organizacja spotkań pozwalały na zminimalizowanie zbędnych spotkań. Czas zaoszczędzony przeznaczaliśmy przede wszystkim na pracę, która rzeczywiście przyczynia się do stworzenia dodatkowej wartości. Może to moment na zmianę systemu pracy również w szkole. Zbyt rzadko spotykają się nauczyciele na radach pedagogicznych, aby tracić czas na odczytywanie dokumentów, przedstawianie zestawień i mało potrzebnych liczb, które i tak nie mówią nic o tym, czy uczniowie realizują swoje pasje i rozwijają talenty, czy będę przydatni dla kraju, czy są przygotowani do dokonywania właściwych wyborów i funkcjonowania w społeczeństwie obywatelskim. Niestety, nie znalazłem odpowiedz na pytania podczas ostatniej rady. Nie dowiedziałem się, jak pracować z uczniem zdolnym, jak pomóc uczniom stawać się lepszymi. Trudno zmienić szkołę, jeżeli odpowiedzialni za nią skupiają się na sprawach, które niekoniecznie pomagają uczniom w rozwoju. Warto zastanowić się, jakie czynności mogą zdecydowanie zwiększyć skuteczność pracy szkoły. Póki co, gasimy tylko pożary, a nie myślimy w kategoriach strategii dla polskiej szkoły.