Z badań wynika, że mózg obcujący niemal stale z internetem zaczyna pracować na innych obrotach. Przede wszystkim nie nadąża za przetwarzaniem informacji (dziennie wchłaniamy ich nawet 34 gigabajty, co odpowiada 100 tys. słów) i przechodzi w tryb awaryjny. Odłącza korę przedczołową, część odpowiedzialną za empatię, altruizm, tolerancję. W efekcie człowiek człowiek obojętnieje na to, co nie dotyczy go osobiście. Aby zareagować na na widok potrzebującego, sam potrzebuje już nie dwóch, ale ośmiu sekund - wykazali naukowcy z University of Southern California. Tyle czasu zajmuje przetworzenie tego, co widzimy, na to, co czujemy.
Brak kompetencji społecznych jest coraz bardziej widoczny w w relacjach międzyludzkich. Naukowcy twierdzą, że one decydują o rozwoju gospodarki. Duży poziom zaufania i współpraca pozwalają wykorzystać siłę synergii i dynamizować procesy rozwojowe. Ogromne znaczenie dla kondycji współczesnego świata i harmonijnego rozwoju ma przede wszystkim budowanie kapitału społecznego. Jeżeli internet ma tak duży wpływ na rozwój postaw, to kolejne badania mogą wzbudzać kolejną refleksję na temat zmian w dzisiejszej szkole. Uczniowie nie tylko z opóźnieniem reagują na krzywdę i tragedię innych, dodatkowo są mało kreatywni i przejawiają zachowania charakterystyczne dla pewnych jednostek chorobowych.
Ci których internet towarzyszy stale od dzieciństwa, coraz bardziej przypominają ludzi chorych na autyzm. Mają problemy z komunikowaniem uczuć, rozumieniem cudzego punktu widzenia i utrzymywaniem reakcji społecznych: unikają kontaktu wzrokowego, słabo radzą sobie z odczytaniem mowy ciała - uważa prof. Gary Small, psychiatra z University of California w Los Angeles. Cyfrowi tybylcy zapamiętują mnóstwo informacji, ale nie potrafią ich interpretować ani zrobić z nich użytku - kreatywność bardzo się dziś ceni, ale coraz mniej ludzi jest do niej zdolnych.
Ten negatywny wpływ internetu na nasze zachowania zdaniem wielu powinien być powodem zaniechania zmian w formie kształcenia, poszukiwania i tworzenia nowej dydaktyki. Jednak takie podejście może być zgubne. Bardziej zasadne jest to, aby zastanowić się, jak radzić sobie z tymi zachowaniami oraz jak wykorzystać to nowe zjawisko. Nie jesteśmy przecież w stanie zmienić, ani zatrzymać tego procesu. Tylko działając w kręgu własnego wpływu możemy dokonywać zmian.
W roku 2003 David Manasian pisał na łamach tygodnika „The Economist”: „Internet i związane z nim technologie zmienią niemal każdy aspekt naszego życia - prywatny, społeczny, kulturalny i polityczny, ponieważ dotykają podstawy społeczeństwa: komunikacji między ludźmi. Wcześniejsze technologie, od druku do telegrafu, wprowadzały duże zmiany na przestrzeni czasu. Teraz zmiany społeczne będą rozleglejsze i nadejdą zdecydowanie szybciej, ponieważ wprowadzającej je technologie nadal rozwijają się w zawrotnym tempie”.
Czy Facebook to odpowiedź na zawrotne tempo rozwoju technologii, czy też wyrafinowany produkt generacji sieci? Przecież jego twórca - Mark Zuckerberg, to reprezentant pokolenia ukształtowanego przez technologię cyfrową. Od kilku tygodni na Facebooku jest Collegium Futurum. Doceniam łatwość obsługi, możliwość promocji wiedzy o szkole, szybkiej komunikacji i proste dzielenie się informacjami. W ten sposób kreuję wirtualny obraz szkoły. Ale mogę też codziennie obserwować w Collegium Futurum zachowania uczniów w realnym świecie. Z jednej strony dostrzegam deficyty zachowań, z drugiej zastanawiam się, jak wykorzystać nowy potencjał uczniów. To wyzwanie dla nauczycieli. Nie wszyscy próbują to zrozumieć, nie wszyscy zdają sobie sprawę z konsekwencji wpływu internetu, nie wszyscy chcą zmierzyć się z tym wyzwaniem. Z badań wyłaniają się dwa obrazy. Po jednej stronie zachwyt i pozytywny obraz pokolenia sieci prezentowany przez Dona Tapscotta, z drugiej wnioski prezentowane przez dziennikarkę Focusa. I to one właśnie mogą wybić z rąk argumenty za budowaniem nowej dydaktyki, a sceptyków, krytyków i kontestatorów utwierdzić w przekonaniu, że dawna szkoła nie jest zła i nie do końca powinna poddawać się wyzwaniom współczesnego świata. Można też spojrzeć inaczej. W miejsce szkoły przekazującej encyklopedyczną wiedzę - bo nadal przyzwyczajenia nauczycieli zwyciężają nad postulatami nowe podstawy programowej - szkoła może stać się miejscem kształtowania kompetencji społecznych i koncentracji na ich rozwijaniu. Co dla kraju jest ważniejsze, jakie priorytety z punktu widzenia rozwoju narodowej gospodarki powinny być treścią zmian? Czy dziś powinna być to szkoła przekazująca wiedzę akademicką i przygotowująca do kolejnych egzaminów zewnętrznych, czy też istotniejsze jest, aby stała się miejscem kształcenia umiejętności wyszukiwania, przetwarzania i upowszechniania informacji oraz kształtowania, przedsiębiorczych i kreatywnych postaw?
Cytaty pochodzą z artykułu Jaonny Nikodemskiej Jak nas psuje Facebóg? w: Fokus 2/2011