Co dziesiąty bezrobotny ma wyższe wykształcenie. Najwięcej jest ich w woj. mazowieckim, bo ponad 28 proc. Co trzeci poszukujący pracy to absolwent wyższej uczelni i przeznacza na to niemal 2 lata. W krajach starej Unii ok. 3 miesięcy. Najwięcej kłopotów ze znalezieniem pracy mają absolwenci kierunków humanistycznych. Rynek nie jest przygotowany do wchłonięcia takiej liczby absolwentów, szczególnie humanistycznych kierunków, których jest najwięcej, bo są najtańsze w utrzymaniu. Gospodarka potrzebuje wykształcenia technicznego. Chętnych na te kierunki jest niewielu, mimo że uczelnie zabiegają o nich zachęcając dodatkowymi bonusami.
Nie jest to jedyna zła wiadomość. Piotr Legutko w tygodniku „Uważam, rze” pisze o prezentacji najnowszego raportu Programu Międzynarodowej Oceny Uczniów PISA. Okazuje się, że nasi najsłabsi uczniowie są zwykle lepsi od najsłabszych uczniów w innych krajach, ale nasi uczniowie są wyraźnie gorsi od zagranicznych prymusów. Dodatkowy powód do niepokoju to fakt, że szkolna elita w Polsce to jedynie 10 proc. uczniów. Inny wynik najnowszego rankingu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju pokazuje w polskiej szkole wyraźny regres. Szkoła nie kształci komptenecji, ale nadal koncentruje się na przekazaniu wiedzy encyklopedycznej. Okazuje się, że naszym prymusom ogromną trudność sprawia samodzielne przeprowadzanie całego toku rozumowania, od stawiania hipotez przez rozpisanie rozwiązania na poszczególne etapy aż po formułowanie wniosków i opinii. Laureatom konkursów przedmiotowych brak umiejętności smaodzielnego, logicznego, twórczego i abstrakcyjnego myślenia. Poprawę wyników obeserwujemy w przypadku przedmiotów przyrodniczych, ale stagnację w matematyce. Polski uczeń ma kłopoty z samodzielnym myśleniem.
Dodatkowe fakty:
- obniża się poziom kształcenia, masowość stoi w sprzeczności z wysoką jakością,
- większość uczniów zasadniczych szkół zawodowych nie potrafi czytać ze zrozumieniem, to już 58 proc.,
- szkoła koncentruje się na wyrównywaniu szans i pracy z uczniami słabymi, nie rozwija natomiast talentów, bo twierdzi, że sami sobie poradzą,
- coraz słabsze wyniki matur na poziomie rozszerzonym, na poziomie podstawowym wystarczy 30 proc., aby zdać,
- między rokiem 2006 a 2009 znacząco zmniejszyła się liczba uczniów osiągająca najlepsze wyniki:
a. w umiejętności czytania i interpretacji spadek z 15,8 proc. do 9,1 proc.
b. w liceach w grupie najlepszych notuje się spadek z 29,7 proc. do 18,6 proc.
Wnioski:
Ponieważ polityka oświatowa zakłada, że każdy uczeń będzie miał sukces na swoją miarę, wszyscy maturę, a co drugi dyplom wyższej uczelni, to dziś mamy ogromną liczbę bezrobotnych abslowentów szkół wyższych. W realizacji zgubnej polityki oświatowej ma udział przede wszystkim system egzaminów zewnętrznych. Twórcy układają testy i zadania, które premiują odpowiedzi standardowe, zadawane są głównie pytania zamknięte i wykorzystywane testy wyboru. Dzięku temu udało się podciągnąć najsłabszych, upowszechnić maturę, ale tym samym napędzić klientów dziesiątkom prywatnych uczelni. Niestety, odbyło się to kosztem najzdolniejszych.
Gdy szkołą zaczęły rządzić zobiektywizowane standardy, osobowości niestandardowe zaczęły mieć kłopoty. Niekonwencjonalność stylu przestałą być ich zaletą, stała się wadą. Podobnie jak niepasujące do szablonu odpowiedzi w testach. Ich energia skupiła się nie tyle na rozwijaniu talentów, ile na dopasowaniu do wymaganej przez szkołę przeciętności. Doprowadziło to w efekcie do obniżenia u tych uczniów sprawności kształcenia i osiągania niższych wyników, niż pozwala rozwijać ich potencjał.
Smutna jest konstatacja Piotra Legutko, iż sukces edukacyjny uczniowie zawdzięczają bardziej pracy poza szkołą niż w niej. Stają się elitą nie dzięki dobrej pracy systemu szkolnego, ale staraniom rodziców i własnej aktywności. Dla wielu szansą są też renomowane gimnazja i licea. Tam doświadczeni nauczyciele, ciekawe programy, atmosfera i środowisko pracy, a tym samym lepsze warunki do rozwoju talentów przyciągają tych, dla których dobra edukacja jest kluczem do przyszłości. Ponad rok temu w swoim wystąpieniu na konferencji w Gdańsku upominałem się o kształcenie elit i koncentrację na utalentowanych uczniach. To od nich będzie zależała jakość naszego życia. To oni zastąpią dzisiejszych polityków. To oni będą w wielu przypadkach decydować o państwie. Brak elit w życiu publicznym, brak ich w szkole. Staje się niebezpiecznie, to może zagrozić bezpieczeństwu państwa. Prezydent Obama o takim zagrożeniu mówił komentując coraz gorsze wyników amerykańskich uczniów w międzynarodowych konkursach. W naszym przypadku Donald Tusk z triumfem ogłosił sukces. Oczywiście, jest lepiej niż było w szkole dotychczas. Jednak liczba tych najlepszych uczniów - przyszłych elit maleje i to właśnie powinno wzbudzić niepokój naszych decydentów.