(...) - człowiek uczęszcza do szkoły po to, żeby ją zdać (nie żartuję). Takie jest właśnie podejście 90% osób, które do szkoły uczęszczają, w tym, do niedawna, mnie.
- fundamentalnym zadaniem szkoły jest: przygotowanie ucznia do zdania egzaminu.
Przykro mi, odpowiadam zgodnie z tym, co czułam do niedawna, jako uczennica (...).
(...) Cóż, powszechnie wiadomo, że człowiek inteligentny poradzi sobie zawsze - problemem jest tylko niemożność stawiania uczniów, przyszłych studentów i przyszłości narodu w jakichkolwiek sytuacjach, które wymagałyby wysiłku umysłowego i, co za tym idzie, rozwijania swoich pasji... Co dała mi matura oraz przygotowania do niej? Nic - a mówię to z perspektywy studentki, początkującej dziennikarki, humanistki z zamiłowania - żadna z moich „twarzy” nie dostała od tej wieloletniej edukacji NICZEGO, oprócz podstawowych umiejętności pisania, czytania i liczenia (nie wspominając, że o liczeniu właściwie matematycy muszą ZAPOMNIEĆ, gdyż to wszystko, czego się nauczyli, okazuje się kłamstwem - poprzez zbyt wąskie spojrzenie na prawie każdy temat). Więc? Uczę się sama - łaski bez!
Szkoła ze swoją ignorancją, samouwielbieniem i archaicznym modelem funkcjonowania w bogatej ofercie współczesnych mediów, przygotowuje ludzi niespełnionych, nieszczęśliwych i z brakiem sensu życia. Tym młodym ludziom brakuje poczucia własnej wartości, siły i charakteru, który pozwoli traktować niepowodzenia jako coś naturalnego i wpisanego w osobisty rozwój. Wyłania się więc obraz ludzi, którzy rezygnują z realizacji własnych marzeń, bo nie otrzymali ani wsparcia, ani umiejętności radzenia sobie z własnymi emocjami. Nie potrafią ich rozpoznać, nazwać i zrozumieć. Są zagubieni, potrzebują właśnie nauczyciela, który pomoże w wyborach, który będzie odwoływał się do siły ucznia, talentów i charakteru.
(...) Uważam, że nauczyciele są tymi, których naśladujemy w swoim dorosłym życiu- w końcu często spędzamy z nimi więcej czasu niż z własnymi rodzicami- są więc bardzo ważni. Z tym, że dzięki bzdurnemu systemowi edukacyjnemu ich zalety tracą na wartości, a sami pedagodzy tracą szacunek swoich uczniów. Kiedy w klasie jest 9 osób, faktycznie można podejść do młodych nieco bardziej indywidualnie, ale brak czasu na dokładne poznanie ich pasji (trzeba przecież rozwiązywać arkusze maturalne). Mimo to jestem dobrej myśli, wydaje mi się, że to powoli zaczyna się zmieniać - jakkolwiek okrutnie by to nie zabrzmiało, pokolenie ludzi przyzwyczajonych do szablonów wymiera. Nastaje nowe, oby lepsze (...).
(...) Mam nadzieje, że jakoś to będzie, jednak już jest tak baaardzo ciężko i brakuje mi sił (...) Czasem tak sobie myślę, że wybrałabym coś innego, jakieś "normalne" studia, wyuczyłabym się regułek na pamięć i poszłabym do stałej pracy. A ja? Pakuje się w nieznane, nie wiem, jak to wszystko ma wyglądać, jestem bez żadnego doświadczenia a ludzie na wejściu będą mnie oceniać. I te wieczne pytania i przerażenie, "co będzie, jeśli się nie dostanę?!" Ale trzymam się jakoś, zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele takich życiowych testów przede mną i nawet jeśli się nie nadaję to będę próbować, próbować, próbować (...).
Z tych kilku wypowiedzi powstaje obraz szkoły widzianej oczami osób, które właśnie zakończyły etap licealnej edukacji. Niektórzy wybierają się na studia, niektórzy już studiują, inni szukają pracy. Często są bezradni, skazani jedynie na siebie. Wszyscy jesteśmy wytworem tego samego systemu, który rozpada się na naszych oczach. Niewielu chce to dostrzec, niewielu to zauważa, niewielu się tym przejmuje. Choć coraz powszechniejsze staje się myślenie o końcu edukacji rodem z XIX wieku. Edukacji, której zadaniem z jednej strony było upowszechnianie edukacji, z drugiej przygotowanie uczniów do pracy w fabryce, a więc wykształcenie w nich takich postaw jak posłuszeństwo, dyscyplina, powtarzanie tych samych czynności i karność. Przy taśmie produkcyjnej potrzebny był robotnik, który wykonywał polecenia, instrukcje, pilnował i czekał na wyniki kontroli efektów swojej pracy. Świadome planowanie nie było w zakresie jego edukacji, a inicjatywność nie była w fabryce potrzebna. Wymagano bezwzględnego posłuszeństwa, a to kształtowała poprzez dyscyplinę szkoła. Ten sposób przygotowania do życia ułatwiał i pomagał znaleźć się w nowym miejscu pracy. Taką osoba łatwo było zarządzać i kierować. Ukształtowane przez szkołę nawyki pozwalały na skuteczne funkcjonowanie w industrialnym świecie. Dzisiejsze zachowania ucznia w dużej mierze ukształtowała mobilna technologia, multimedia, szybki dostęp do informacji, programów i aplikacji komputerowych. Wiele z cech takich jak wolność, kastomizacja, baczna obserwacja, innowacyjność, rozrywka i szybkość nie nadają się do pracy przy taśmie produkcyjnej. Zresztą tej klasycznych już nie ma. Pozostał jedynie relikt w postaci szkoły. Dziś świat opiera się na innej metodologii i filozofii pracy. Zmienia się jej charakter jak też sama definicja pracownika. Przemysł oparty na produkcji odgrywa coraz mniejszą rolę. Rozwój technologii zredukował liczbę pracowników wykonujących rutynową pracę. Znaczenia nabiera przemysł kreatywny z pogranicza komunikacji, rozrywki i usług. Do tego świata szkoła jednak nie przygotowuje. Optymistycznie może zabrzmieć nadzieja, jaka nie opuszcza moich maturzystów.
(...) Dobrze, że są ludzie, którzy chcą coś zmieniać! i wcale tak nie uważam, ze się nie da, ze będzie jak zwykle... Takich ludzi, którym zaczyna przeszkadzać nasz system edukacji, z dnia na dzień, jest coraz więcej. Jeszcze wszystko przed nami, jesteśmy młodym, silnym, nowoczesnym i zdrowym pokoleniem. Jeszcze namieszamy w tej Polsce. Może to naiwne, ale wierzę w to. (...)
Również wierzę, że potrzebny jest nauczyciel i szkoła. Przetrwają obie te instytucje, bo się zmienią. Był czas, że mało kto wierzył w upadek muru berlińskiego i rozpad systemu bloku wschodniego. Stało się to szybko i w dodatku na moich oczach.