Dziś bardziej niż kiedykolwiek powinno liczyć się wyczucie chwili, miejsca, czasu i tego wyjątkowego momentu, który pozwala zmierzyć się z wyzwaniami naszych czasów. Dziś uczniowie nadal chodzą do przysłowiowych „fabryk wiedzy”, ale ich rodzice pracują już w zupełnie innych organizacjach. Dla wielu z nas czas pracy nie jest wyznaczany przez fabryczny zegar. Zmienił się też świat na zewnątrz szkoły. Wyrosła wokół niej ogromna konkurencja. Dostęp do ekspertów światowej klasy też stał się łatwiejszy, Khan Academy, edukacyjne kanały na YouTube, specjalistyczne portale i narzędzia dostępne w chmurze na mobilnych urządzeniach - to nadal niewykorzystany potencjał wielu szkół. Pokolenie posługujące się w naturalny sposób nowoczesnymi technologiami, które łatwo porusza się w światach wirtualnych, intuicyjnie korzysta z aplikacji internetowych jest uczone przez tych, którzy bardzo często mentalnie funkcjonują jeszcze w feudalnym modelu edukacji. Oczywiście wykorzystywanie technologii informacyjno-komunikacyjnej to nie domena osób młodych i sam fakt z korzystania z niej, nie musi być wyznacznikiem dobrej edukacji. To nie data urodzenia decyduje o przynależności do określonego pokolenia. Nie wiek wyznacza linię podziału, ale zrozumienie, że szkołę od rzeczywistego świata dzieli jedno kliknięcie. Rodzice będąc na stronie internetowej banku, w którym robił przelew, za chwile znajduje się na stronie szkoły, do której uczęszcza jego dziecko. To również stanowi konkurencję dla dzisiejszej szkoły. Rodzice oczekują usługi edukacyjnej, która będzie dla niego przyjazna i stanowi rzetelne źródło informacji podane w funkcjonalnej formie. Zniechęcona młodzież, sfrustrowani nauczyciele, nieskuteczne narzędzia motywacji to dowód, jak cały czas jeszcze niewielu potrafi wykorzystać potencjał nowych czasów. Prędzej, czy później szkoła przeżyje rewolucyjną przemianę, choć wielu twierdzi, że nie ma potrzeby. Agresja w szkole, konflikty pokoleniowe i upadek szkolnych autorytetów, to m.in. efekt różnicy między światem szkoły a światem, w którym funkcjonują uczniowie poza nią. Czas więc na zmianę.
Tworzenie szkoły jutra to kreowanie i zdominowanie pojawiających się szans i możliwości – aby zdobyć kontrolę nad nową przestrzenią konkurencyjną. Tworzenie przyszłości jest o wiele większym wyzwaniem niż próba dogonienia jej, ponieważ to pierwsze wymaga opracowania własnej mapy. Zboczenie z utartego szlaku niesie ze sobą większe korzyści niż benchmerking. Nie można dojść do przyszłości pozwalając komuś innemu wytyczyć nam szlak. Alvin Toffler, powiada, że system oświatowy to marnej jakości instytucja, na podobieństwo fabryki pompująca przestarzałe informacje za pomocą przestarzałych metod. Szkoły w ogóle nie myślą o przyszłości dzieci, za które przecież odpowiadają. Podstawą wszelkiego kształcenia jest jakieś wyobrażenie przyszłości. Coraz częściej powinniśmy zadawać sobie pytanie: co będzie potrzebne w przyszłości naszym dzieciom? Politycy, rodzice, nauczyciele czynią szereg założeń na temat przyszłego kształtu społeczeństwa. Tylko, czy ten obraz wynika z obserwacji trendów, jakie pojawiają się wokół nas? Jeśli mamy - powiada Toffler - w głowie obraz kominów fabrycznych i gospodarki taśmy montażowej, to własne dzieci przygotowujemy do takiego właśnie modelu życia - i tak robiliśmy przez ostatnie sto lat albo dłużej. Kształtujemy je jak surowce do produkcji. Formatujemy i poddajemy rutynowej, masowej obróbce, bez uwzględnienia potrzeb indywidualnych. Dajemy im do wykonania zadania powtarzalne, by przysposobić je do powtarzalnej pracy - w fabryce czy biurze, jakby w to były jedyne miejsce funkcjonowania w przyszłości.
____________________________________________
Skrócona wersja mojego postu sprzed sześciu lat (29.XI.2008).