W minioną sobotę prowadziłem w Warszawie debatę. Zaproponowałem organizatorom temat, który miał kontynuować dyskusję o kondycji dzisiejszej szkoły, jej celach i zadaniach. Jak oceniamy ją z perspektywy globalnych rynków, łatwego dostępu do internetu i funkcjonowania w wielokulturowym świecie? Dyskutowaliśmy w gronie rodziców, nauczycieli, akademików, a także reprezentantów organu prowadzącego szkołę i wreszcie samych uczniów. Szukaliśmy odpowiedzi na pytanie: Po co nam dziś szkoła? Właśnie dziś, kiedy tak wiele zmienia się wokół niej - style życia, nasze nawyki, formy pracy, wypoczynku, komunikacji. Po co w tak zorganizowanym świecie jest dziś szkoła? To ważne pytanie zadają sobie liderzy, którzy obserwując otoczenie dostrzegają kolejne wyzwania.
Równie ważne pytanie zadała w swoim ostatnim artykule Iwona Majewska-Opiełka, zastanawiając się, czego każdy rodzic, nauczyciel, a nawet każdy obywatel życzy sobie w przyszłości dla dzieci? W odpowiedzi słyszymy: szczęścia, zdrowia, miłości, współdziałania z innymi, zadowolenia z pracy, równowagi psychicznej… generalnie - spełnienia w życiu. A czego uczymy dzieci w szkołach? Rozwijamy umiejętność sprawnego rozwiązywania testów. Sama szkoła przypomina dziś kurs przygotowawczy do egzaminów. To im podporządkowana jest praca nauczyciela. Jej rytm odmierzany jest próbnymi testami, dodatkowymi egzaminami oferowanymi już nie tylko przez samych nauczycieli, ale zewnętrzne instytucje. Do tego dochodzą publikowane w prasie rankingi i gorące wokół nich dyskusje. Uczeń pytający o powód, dla którego ma uczyć się określonych rzeczy, najczęściej usłyszy, że może to być przydatne na egzaminie. Czy to wystarczy, aby go zmotywować, a rodziców przekonać, że szkoła skupia się na przygotowaniu do życia w przyszłości? Coraz częściej już nie. Stąd również z tego powodu w szkołach obserwuje się brak zaangażowania, kwestionowanie autorytetów, niecierpliwość, postawy roszczeniowe, często też agresję i brak kultury uczenia się. W zrozumieniu
W mediach nie od dziś pojawiają się krytyczne uwagi na temat szkoły, organizacji pracy ucznia, wychowania i znaczenia nowych technologii w kreowaniu nowych modeli dydaktycznych. Wystarczy zacytować kilka tytułów z opiniotwórczych tygodników, czy codziennej prasy, aby przekonać się, że od lat szkoła poddawana jest społecznej krytyce.
Szkoła szkodzi na mózg (Polityka 2010), Szkoło nie dręcz (Polityka 2013), Szkoła to więzienie (Uważam Rze 2013), Szkoła to konserwa. Nie dajcie zapuszkować naszych dzieci (Focus 2009), Zbrodnia przeciw dzieciom (Przekrój 2010), Program szkoły stał się imperium absurdu (Polityka 2013).Zygmunt Bauman mówi wprost, że nastąpił koniec kultury uczenia. A jakie są wnioski z ostatniej warszawskiej debaty? Różne. Niemal tyle, ilu było panelistów. Nie ma wspólnego głosu. Mówili uczniowie i rodzice. Niestety, cicho zabrzmiał apel, który powinien być najgłośniejszy, aby szkoła zaczęła troszczyć się o rozwój w czterech obszarach funkcjonowania ucznia. Pilnym staje się troska o równowagę pomiędzy intelektem, ciałem, emocjami i rozwojem duchowym. Póki co najsilniej koncentruje się na aspekcie intelektualnym. Zaniedbuje natomiast sferę emocjonalną ucznia i duchowość rozumianą jako zamysł nad sensem i celem życia. Czy decydenci zadają sobie pytanie: jakiego obywatela ma kształcić i wychowywać szkoła w świecie globalnej konkurencji, łatwego dostępu do informacji i totalnego relatywizmu wartości? Każde pokolenie definiuje świat inaczej.
Moje doświadczenia potwierdzają spostrzeżenia pracodawców. Uczniowie nie są przygotowani do przejęcia odpowiedzialności za własne uczenie. Przekonałem się, jak niewystarczające są uczniowskie kompetencje w zakresie organizacji swojego warsztatu pracy, samodzielności i zwykłej rzetelności. Słabo przychodzi im określenie celu projektu, zasobów, profilu kompetencji członków zespołu. W prostych projektach nie potrafią zarządzać sobą w czasie, integracją, czy jakością. Z trudem określają obszary ryzyka. Do tego boją się publicznej prezentacji. Brakuje im tej prostej umiejętności nawet przed klasowym audytorium. Dlaczego? Bo nikt ich tego nie uczy. To dowód, jak na poszczególnych etapach kształcenia zaniedbywane są ważne kompetencje. Uczniowie z trudem radzą sobie z samodzielnym wykonaniem zadania, skuteczną komunikacją. Nie potrafią ze sobą współpracować. Dlatego dziś potrzebujemy pilnie definicji edukacji we współczesnym świecie, w której wymiary emocjonalny i społeczny traktowane będą na równi z wymiarem kognitywnym. Najważniejszym jest więc poszukiwanie nowego rozumienia edukacji i wyzwań, jakie przed nią stoją. Wyzwań związanych z kształceniem postaw, charakteru i skutecznych nawyków działania. Kiedy jednak przygotowujemy ich do pracy w nowych modelach dydaktycznych, pozwalamy im działać, planować, decydować i popełniać błędy, zaczynają się naprawdę uczyć. Brak u uczniów samodzielności, samoorganizacji i przejmowania odpowiedzialności, a także pracy w zespole nie może być powodem rezygnacji z nowych metod pracy. Wręcz przeciwnie, to sygnał, aby jak najszybciej stworzyć warunki dla nowej organizacji pracy i zadbać o to, aby szkoła stała się autentycznym miejscem uczenia się ucznia.