Jak to jest, że w internecie szukamy opinii, informacji, przewodników i specjalistycznych porad, a w szkole informacje pozyskane z sieci traktowane są jako nierzetelne i pełne błędów. Jak to jest, że bilety kupujemy w automatach, zakupy robimy online, a szkoła nie udostępnia w sieci ani lekcji, ani programów, ani ważnych wykładów. Jak to jest, że na lotnisku, osoby posiadające biometryczny paszport, są odprawiane przez automaty, a w szkołach rodzice i nauczyciele nadal jeszcze bronią się przed wprowadzeniem mobilnej technologii. Jak to jest, że coraz więcej samorządów wycofuje się z papierowych biletów na lokalną komunikację, a w szkole obowiązują nadal tradycyjne podręczniki. Jak to jest, że jadąc pociągiem, czy autobusem, mamy dostęp do szybkiej sieci udostępnianej przez przewoźnika, a w szkole stosuje się ograniczenia lub zakazy korzystania z WiFi i telefonów. Jak to jest, że na bieżąco można śledzić wydarzenia w internecie, a w szkole o tym, co i kiedy można z zasobów edukacyjnych oglądać, decyduje nauczyciel. Jak to jest, że sami możemy zdecydować, jak wygląda interfejs naszego telefonu, komputera, czy poczty elektronicznej, a w szkole musimy korzystać z narzuconego z góry planu lekcyjnego beż możliwości dopasowania do potrzeb, możliwości i osobistego potencjału. Jak to jest, że możemy być członkami grup dyskusyjnych i społeczności mających podobne zainteresowania i pasje, ucząc się od siebie nawzajem, a w szkoła skazuje się uczniów na towarzystwo innych bez uwzględnienia poziom wiedzy, talentów i możliwości wyboru. Jak to jest, że wiele firm przyciąga nas różnymi promocjami, bonusami, punktami i specjalnymi programami lojalnościowymi, a szkoła robi wszystko, by uzyskiwane stopnie, aktywność uczniów i zaangażowanie ograniczały się jedynie do cyfry, zabijając wewnętrzną motywację, wolę i świadomą decyzję. Jak to jest, że poszukując jakichkolwiek informacji, najpierw pytamy innych lub szukamy w internecie, a w szkole nadal dominuje wykład. Jak to jest, że w kawiarni mogę wybrać miejsce do rozmowy lub ewentualnej pracy, usiąść w fotelu lub przy wysokim stole, albo ladzie z widokiem na ulicę, a w szkole zmusza się do siedzenie w rzędzie równo ustawionych ławek. Jak to jest, że w restauracji mamy możliwość łączyć stoliki, wybierać towarzystwo, dyskutować, a w szkole uważa się, że centrum naszej uwagi ma być nauczyciel przy tablicy. Jak to jest, że dzięki mobilnej technologii możemy czytać, oglądać filmy, słuchać muzyki w drodze do szkoły, w tramwaju, pociągu, czy na dworcu, a w szkole podczas lekcji można robić jedynie to, na co pozwala instrukcja nauczyciela. Jak to jest, że dostęp do swoich pieniędzy w banku i informacji o stanie konta mamy na bieżąco i za jednym kliknięciem, a w szkole na oceny w e-dzienniku czekamy po kilka dni. Jak to jest, że w autobusie, pociągu, czy kawiarni mam indywidualny dostęp do gniazdka umożliwiającego ładowanie naszych mobilnych urządzeń, a w szkole nie mogę podłączyć mojego iPada przy mojej ławce. Jak to jest, że kiedy uczymy się w sieci, możemy korzystać z indywidualnego doradcy, trenera, a w klasie przydzielany jest odgórnie i dla wszystkich ten sam wychowawca. Jak to jest, że w sieci możemy wysłuchać wykładu na ten sam temat przez różnych nauczycieli i w różnej formie, a w szkole nie ma możliwości uczyć się od tego, który najlepiej odpowiada naszemu stylowi pracy.
Jak to jest… Można tak długo jeszcze pytać, dziwić się i irytować. Dlaczego szkoła tak bardzo różni się od dzisiejszego świata? Dziś w swoim dotychczasowym formacie nie przystaje ani do zewnętrznej rzeczywistości, ani do indywidualnych potrzeb, ani też do możliwości i potencjału pojedynczych uczniów, wreszcie do tkwiącej w technologii siły kreowania nowej jakości. Cyfrowe narzędzia ułatwiają, umożliwiają dostęp i poprawiają warunki codziennego życia, spędzania wolnego czasu, uczenia się, ale też definiują na nowo pojęcia. Podręcznik nie musi oznaczać już tradycyjnej książki, lekcja niekoniecznie oznacza czterdzieści pięć minut zajęć. Wykład to nie transmisja danych w jednym kierunku, a tablica to nie jedynie czarna lub biała przestrzeń do pisania. Szkoła to nie pracownie, które miały służyć w czasie konfliktów za szpitalne sale. Zakupy nie oznaczają już tylko wymarszu do sklepu, a planowanie podróży, rezerwowanie biletów, hoteli udania się do specjalistycznego biura. Ulubionych i najbardziej popularnych seriali najczęściej nie znajdzie się już w telewizji. Praca nad wspólnym projektem, robienie notatek, komentowanie, redagowanie, czy prowadzenie dyskusji z oddalonymi setki kilometrów współpracownikami, to codzienność w wielu firmach. Udział w konferencji nie oznacza wielogodzinnej podróży do miejsca jej organizacji. Dostęp do wiadomości i informacji jest na życzenie. Mamy wybór, mamy możliwości, mamy powszechny dostęp do nieograniczonych zasobów. Miejsce, w którym jesteśmy i mieszkamy nie jest przekleństwem i nie ma już żadnego znaczenia. Mamy sieć, więc mamy dostęp do bogactwa świata. Słuchamy wykładów największych ekspertów i uczymy się na kursach w najlepszych uniwersytetach, robimy wirtualne podróże w odległych stacjach badawczych, czy nawet w kosmosie. Bierzemy udział online w trudno dostępnych premierach w najsłynniejszych salach operowych, spektaklach i koncertach największych orkiestr. Uczestniczymy w konkursach, przeglądach, a nawet jesteśmy ich jurorami i komentatorami. Prowadzimy wideorozmowy z przyjaciółmi, rodziną i znajomymi rozsianymi po całym świecie. Przejmujemy odpowiedzialność za rozwój swoich talentów, dzielimy się naszą wiedzą, osobistymi pasjami na internetowych wideo-kanałach i specjalistycznych portalach. Tworzymy, kreujemy i udostępniamy innym efekty naszej pracy. Do czego jest więc nam dziś potrzebna jeszcze szkoła, jeżeli tak bardzo różni się od tego. co ją otacza? Szkoła jest najbardziej oddalonym miejscem od sieci. To tak jak więzienie - nawet jeżeli będzie luksusowe i nowoczesne w architekturze, to nadal będzie więzieniem.
Więzienie w Leoben, Austria