Czytam książkę Jacqaues’a Attali „Krótka historia przyszłości”. W ubiegłym roku „Dziennik” drukował jej fragment. Czytelnik znajduje próbę odpowiedzi m. in. na pytanie: w jaki sposób można przewidzieć, co się wydarzy w ciągu najbliższych 50 lat?. Autor twierdzi, że edukacja zostanie sprowadzona do usługi, a nauczyciele nie będą już mieli stałego miejsca pracy. Będzie się z nimi można kontaktować w każdej chwili, będą musieli bez przerwy dbać o swoje zatrudnianie, czyli o formę (niezbędną do pracy fizycznej) i wiedzę (konieczną do pracy intelektualnej). Attali twierdzi, że przyszłość Polski zależeć będzie przede wszystkim od tego, czy będzie sprzyjać nieskrępowanej twórczości i na sprawiedliwych zasadach udostępni swoim obywatelom nową wiedzę. Kiedy patrzę na naszą edukacje, to widzę, jak mało w niej miejsca na swobodną twórczość i innowacyjność. W szkołach uczy pokolenie, które każdą najmniejszą zmianę kontestuje, choć nie do końca jest to jego winą. Nie dostrzega się, jak ważne jest, aby w instytucjach kształcenia pojawiło się już pokolenie, które wychowało się w rzeczywistości, w której technologia informatyczna jest naturalnym środowiskiem komunikacji i pozyskiwania wiedzy. „Pojawienie się pokolenia Y – pisze w czerwcowym numerze „Edukacji i Dialogu” Jan A. Fazalgić - jest wyzwaniem dla instytucji zajmujących się kształceniem ponieważ:
1. Należy w nich zatrudniać osoby, które są kulturowo zgodne z mentalnością pokolenia Y.
2. Potrzebne jest dostosowanie tradycyjnych form kształcenia do tego, co obecnie nazywa się kształceniem wirtualnym: kształcenie wirtualne jest dla młodych ludzi „głównym nurtem” (mainstream).
3. Marketing usług edukacyjnych powinien zmienić formę i treść przekazu dostosowawszy się do natury produktu usługowego i nowego typu klienta.”
Liczę, że zmiany te będą miały miejsce w Centralnym Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli. Powinien on być źródłem idei i pilotażowych programów, które przybliżą dzisiejszą szkołę do świata pokolenia Y. Warto sobie uświadomić, że to co dla wielu jest jeszcze nowością i odległą przyszłością, dla innych jest czym oczywistym, w czym wyrośli i z czego korzystają w sposób naturalny. Tak jak wielu nauczycielom trudno jest sobie wyobrazić świat bez telewizorów i telefonów, tak pokolenie w dzisiejszej szkole nie wyobraża sobie świata bez Internetu. „Wirtualność” ma dla nich zupełnie inne znaczenie niż dla rzeczy nauczycieli, których najliczniejszą grupę stanowią ci z 20 letnim stażem pracy. Tak więc swoją akademicką edukację kończyli 20 lat temu, a przed nimi jeszcze kilkanaście lat pracy z nowym pokoleniem uczniów.