Minęły już prawie dwa lata od momentu, kiedy 1 stycznia 2009 roku ogłosiłem na tym blogu koniec szkoły, koniec starej edukacji i koniec starej kultury uczenia się i nauczania. Dziś coraz częściej pojawiają się podobne głosy i poważne argumenty za zmianą dotychczasowego modelu edukacji. Rok temu na okładce Fokusa zamieszczono apel, aby nie dać zapuszkować naszych dzieci, bo szkoła to konserwa. Świetnym komentarzem była akcja Gazety Wyborczej Szkoła z klasą 2.0 i jej hasło Koniec szkoły ery kredy. Jej wynikiem były artykuły dotyczące nowych modeli organizacji pracy szkoły. Kilka miesięcy później - we wrześniowym numerze Polityki na pierwszej stronie duży napis informował, że szkoła szkodzi mózgowi. Niedawno Przekrój oskarżał na okładce, że to, co dzieje się w polskiej edukacji to zbrodnia przeciw dzieciom. Czy rzeczywiście to już KONIEC SZKOŁY. Oczywiście szkoła przetrwa, ale NIE w takiej formie jak dziś. Szkoła doszła już do absurdu - skoncentrowała się na mierzeniu, testowaniu i przygotowaniu do egzaminów zewnętrznych. Przeraża mnie sytuacja, w której nauczyciele i uczniowie koncentrują się na treściach i umiejętnościach mogących potencjalnie wystąpić na egzaminie. Dziś zastanawiają się już nawet nauczyciele nauczania zintegrowanego, czy warto uczyć tego, co nie będzie treścią testu po tym etapie kształcenia. Od samego mierzenie nikt jeszcze nie urósł - twierdzą eksperci i zachęcają do zrobienia pierwszego kroku. Na początek naprawdę nie potrzeba wiele. Wystarczy połączyć siłę, doświadczenie i ekspercką wiedzę przedmiotową nauczycieli z potencjałem uczniów w korzystaniu cyfrowej technologii i do tego włączyć zasoby sieci.