środa, 18 sierpnia 2010

Społeczeństwo bez szkoły

Idee abstrakcyjne mało związane z realiami są bardzo porywające. Czym jest koncepcja „not school”? Czy jest właśnie taką nierealną ideą? Na pewno atrakcyjną, bo znajduje swoich zwolenników. Chętnie czytam futurologiczne wizje i szukam potwierdzenia dla moich przewidywań. Minęły już 34 lata od momentu pojawienia się książki Ivana Illicha „Społeczeństwo bez szkoły”. Jakże groźnie mogło wydawać się jego anarchistyczne stwierdzenie, że szkoły mogą przestać istnieć. Mimo że wizja na ówczesne czasy mało realna, to jednak władza bała się, że tego typu idee mogą źle wpływać na system oświaty. Refleksja poszukiwań nowych modeli edukacji jest niezwykle silna w środowiskach pedagogów anglosaskich. Ten sposób pisania jest rozpowszechniony i dla wielu bardzo atrakcyjny. Podczas szkoleń często słyszę, że to takie amerykańskie. To zarzut i pejoratywne określenie. Nadal tego typu prognozy przyjmowane są z dystansem i ironicznym komentarzem. Obserwujemy dynamiczny rozwój techniki i nowoczesnych technologii. Żyje się nam coraz łatwiej. Dlaczego więc nie oczekiwać nowych idei pedagogicznych? Nie jest łatwo je tworzyć, wymagają czasu. Jednak idea społeczeństwa bez szkoły staje się coraz bardziej realna. Francuski ekonomista Jacques Attali w wydanej w 2006 roku „Krótkiej historii przyszłości” twierdzi:
„Usługi edukacyjne, zdrowotne oraz te związane z zapewnieniem suwerenności państwowej – dotąd obsługiwane przez pracowników państwowych – stracą całkowicie swój dotychczasowy charakter: lekarze, profesorowie, sędziowie i żołnierze staną się pracownikami sektora prywatnego. Usługi te będą coraz droższe i w końcu zostaną wymienione na seryjne produkty przemysłowe”.

Brzmi groźnie i nieprawdopodobnie? Ależ to staje się coraz bardziej możliwe. Od pewnego czasu, coraz częściej próbuje się rutynowe czynności nauczyciela zastąpić atrakcyjnymi programami komputerowymi. Przygotowywane są wirtualne wykłady, nowoczesne kursy e-learningowe, gry dydaktyczne, elektroniczne testy, portale z zasobami edukacyjnymi, a także cyfrowe dzienniki i systemy monitorujące proces uczenia się ucznia. Dla wielu uczniów multimedialny wykład jest o wiele bardziej interesujący niż lekcja w klasie. Aby przekazać wiedzę, odpytać, czy też ocenić nie jest potrzebny nauczyciel. Przejmuje on natomiast nową rolę: doradcy, trenera, psychologa, eksperta ds. uczenia się. Wspiera w trudnych momentach, wskazuje drogę i motywuje uczniów w momentach zwątpienia i uczy jak się uczyć. Kształci kompetencje i pomaga w ich rozwoju. Ważne, aby to zrozumieć i to jak najszybciej, bo społeczeństwo za chwilę nie znajdzie już powodu, dla którego miałoby chodzić do szkoły. Po to, aby przygotować się do zdawania egzaminów zewnętrznych, uczeń nie będzie musiał przecież przychodzić do szkoły. Brak instytucji szkoły nie oznacza, że przestaniemy się uczyć. Może w ten sposób zostanie zrealizowana idea uczenia się przez całe życie? Za uczenie się będzie odpowiedzialne nie państwo, ale każdy z nas indywidualnie. Jacques Attali przewiduje bowiem zdecydowane zwycięstwo rynku nad demokracją i totalną komercjalizację wszystkich sfer życia:

„Państwa narodowe będą stopniowo wyzbywać się prerogatyw, a w końcu ulegną „dekonstrukcji”. Rozpocznie się nieograniczona prywatyzacja. Rynki będą stopniowo znajdować nowe źródła zysków w działalności, którą dziś zajmuje się państwo – w edukacji, służbie zdrowia, ochronie środowiska, zabezpieczeniu suwerenności. Przedsiębiorstwa prywatne będą chciały skomercjalizować te funkcje, następnie zaś zamienią je na seryjne produkty konsumpcyjne – w doskonałej zgodzie z istniejącą od samych początków Ładu Handlowego dynamiką postępu techniki.”

Czy wizja społeczństwa bez szkoły jest realna? Czy możliwe są scenariusze współczesnych futurologów?

Zobacz mnie na GoldenLine