wtorek, 20 marca 2012

Szkoła bez ambicji?


Rzadko zdarza nam się stawiać przed uczniami prawdziwe wyzwania. Niezbyt często zwracają się do nas o pomoc, dzielą się swoimi marzeniami i pytają o radę. Jeżeli już to robią, to nie odmawiamy. Inwestujemy swój czas, energię i zaangażowanie. Ich osobiste sukcesy sprawiają, że czujemy satysfakcję. Dajemy dowód, że są dla nas ważni. Przekonujemy, że mogą osiągnąć jeszcze więcej, a prawdziwe sukcesy dopiero przed nimi. Wierzymy w nich. To często wystarczy, aby sprawić, aby nasi uczniowie dostali prawdziwego wiatru w skrzydła. Jednak nie zawsze tak jest i nie zawsze ich wielki sukces to zasługa szkoły. Niestety, coraz mniej o nim decyduje dzisiejsza szkoła. Dlaczego? Bo dajemy naszym uczniom proste i zwykle rutynowe zadania. Coraz mniej od nich oczekujemy i wymagamy. Ci ambitni szukają więc możliwości realizacji swoich wielkich marzeń poza szkołą. Wielokrotnie sami stawiają sobie o wiele większe wyzwania niż te wynikające z obowiązkowego programu. Możemy oglądać ich w programach telewizyjnych, w kinie i obserwować aktywność w sieci. Młodzi ludzie chcą, aby traktować ich poważnie. Chcą być ważni, potrzebni i docenieni. Odnoszą sukcesy, których nie powstydziłby się żaden z dorosłych. Dowodów na to mam wiele. Niedawno głośno było o kilkunastoletniej Laurze Dekker - najmłodszej żeglarce z Holandii, która opłynęła świat. Podobnie zrobiła to Natasza Caban, absolwentka naszego liceum. Wybrała się w samotny rejs zaraz po ukończeniu szkoły. Kolejny przykład to sukces Macieja i Leszka Rutkowskich, Beaty Kamińskiej, Bartosza Fieducika, Norberta Pokorskiego - absolwentów naszej szkoły. Odnoszą wielkie sukcesy. Zaliczani są do światowej czołówki. Podpisują kontrakty z największymi firmami. Na dzisiejszy sukces pracowali od dawna. Do tych utalentowanych mogą dołączyć również aktualni uczniowie. Wśród nich maturzystka - Karolina Firlej, której talent został doceniony i zauważony podczas ostatniego Kongresu Obywatelskiego w Warszawie. W głównej debacie była partnerem najważniejszych polityków, znanych naukowców i dziennikarzy. Do pierwszej klasy liceum chodzi Paweł Łakomski - miłośnik koszykówki, młody dziennikarz sportowy, którego Tomasz Lis zaprosił do swojego projektu na stronie autorskiego portalu NaTemat.pl. Jest ich więcej. Już dziś odnoszą sukcesy w sporcie, w nauce i biznesie. Wygrywają konkursy i olimpiady przedmiotowe. Często międzynarodowe. Chodzą do szkoły, ale już tworzą własne audycje, piszą do specjalistycznych pism, występują publicznie, dzielą się swoją wiedzą w sieci i cieszą się, że świat daje im nieporównywalnie większe możliwości niż ich rodzicom. To prawdziwe talenty, które nie boją się prawdziwych wyzwań. Odkryli je, pielęgnują i konsekwentnie rozwijają. Nie oglądają się na szkołę. Nie pozwalają sobie na ich zmarnowanie. Wspierani przez rodziców lub nawet wbrew nim dążą do celu. Często to samouki, jak Steve Jobs. Takich uczniów znajdziemy w każdej naszej szkole, każdy z nich ma w sobie potencjał i wiem, że przyszłe sukcesy niekoniecznie będą zasługą szkoły. Ale ich determinacji, konsekwencji i wyjątkowego charakteru. Co robić, aby szkoła miała prawdziwe ambicje i stała się miejscem rozwoju indywidulanych talentów? Odpowiedź jest prosta. Stawiać wysokie wymagania. Również te etyczne. Oczekiwać wielkich rezlutatów. Dmuchać w skrzydła. I naprawdę wierzyć. Traktować uczniów bardzo poważnie. Ci, którzy samodzielnie pracują nad sobą nie mają w szkole łatwo. Wielu z nich nie otrzymuje nawet takiej szansy. Są zdani na samych siebie. Szkoła ignoruje ich pasje, walczy z ich trudnym często charakterem. Sami nas zresztą prowokują: opuszczają lekcje, przychodzą nieprzygotowani i są niepokorni. Są zmotywowani, ale nie zawsze zaangażowani w to co, dzieje się w szkole. Mają jednak w sobie coś, co sprawia, że oddają się bezgranicznie pasji za cenę naszej nieakceptacji i szkolnych niepowodzeń. To właśnie tacy potrzebują naszej uwagi, zrozumienia i naszego wsparcia, bo rozwój uczniowskich talentów nie może być skazany na samotność.