niedziela, 9 sierpnia 2009

O zaufaniu raz jeszcze...

Jeden z moich znajomych na pytanie, jak udaje mu się z sukcesem rozwijać swoją działalność, odpowiedział: to sprawa priorytetów, konsekwencji i wartości, a jedną z nich to spójność wewnętrzna. Dziś powoli, ale skutecznie osiąga pozycję lidera w branży edukacyjnej. Zaufanie, wiarygodność, spójność wewnętrzna – to pojęcia dla wielu obce. Szczególnie młodzi ludzie nie doceniają budowania z innymi dobrych relacji opartych na tych właśnie wartościach. Samo zaufanie jeden z felietonistów w miesięczniku „Edukacja i Dialog” nazwał pięknie „walutą XXI wieku”. Mimo że w relacjach biznesowych jest tej waluty coraz więcej, to nadal jest ona deficytowa.

Dlaczego tak się dzieje, że mimo zawodu, jaki sprawili nam inni, dalej z nimi współpracujemy, natomiast są i tacy, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego? W pierwszym przypadku konto zaufania, które przez lata było zasilane, m.in. poprzez dotrzymywanie obietnic, mogło zostać jedynie lekko uszczuplone, Nie doprowadziło to do powstania na nim debetu. Są też takie sytuacje, w których zaufanie znikało błyskawicznie. Wystarczyło kilka działań potwierdzających brak wiarygodności, aby przestać dalej współpracować.

Na pytanie, dlaczego nie kończę niektórych swoich projektów odpowiadam, bo osoby, z którymi współpracuję straciły moje zaufanie. Działając w kręgu mojego wpływu podejmuję świadomie decyzję i kończę, by nie narazić się na jeszcze większe straty. Moi znajomi nauczyciele z Kanady powiadali: albo wygrana-wygrana, albo w ogóle nie rozpoczynamy współpracy. Niestety, niektórzy nie potrafią tego zrozumieć i dziwią się, że nie zamierzamy już dalej z nimi współpracować. Nie rozumieją, że zaufania nie zdobywa się dekretem typu: „proszę mi zaufać”, ale osobistą wiarygodnością, która wynika ze spójności wewnętrznej, czyli prawdomówności, spełnianiu obietnic, przestrzeganiu prawa, dotrzymywaniu terminów i wielu jeszcze innych spraw. Moja znajoma brakiem spójności określa również przejście na czerwonym świetle i przekraczanie dozwolonej prędkości.

Kiedy ostatnio umawiałem się ze znajomymi na kolację i zaproponowałem restaurację serwującą sushi, przyjęto moje zaproszenie bez entuzjazmu, a jako uzasadnienie usłyszałem, że latem może to być niebezpieczne, bo w Polsce trudno zaufać restauratorom, gdyż brakuje im spójności wewnętrznej. Wybraliśmy więc miejsce, które do tej pory nigdy nas nie zawiodło. W jaki sposób buduje się zaufanie w relacjach z innymi? Co zrobić, aby ludzie nam ufali? Odpowiedź jest jedna: po prostu, bądźmy osobami godnymi zaufania, bądźmy osobami wiarygodnymi. My sami decydujemy o tym, czy jesteśmy spójni w naszych działaniach z myśleniem, mówieniem oraz deklaracjami składanymi innym. Jeżeli coś obiecujemy, to dotrzymujmy słowa, jeżeli deklarujemy, że coś zrobimy, to zróbmy to. Miejmy też odwagę przyznać się i odmówić, jeżeli nie jesteśmy w stanie dotrzymać słowa. To też jest wyraz spójności wewnętrznej.

Przypomina mi się sytuacja, która miała niedawno miejsce w mojej pracy. Odmówiłem wykonania zadanie w wymaganym terminie, bo nie mogłem zadeklarować czegoś, czego nie byłem w stanie wykonać. Po prostu nie składam pustych obietnic, więc zaproponowałem realny dla mnie termin. Przyjęto to ze zdumieniem, próbowano określić, jako odmowę wykonania polecenia, ale ostatecznie przekonałem, że deklaracja, której ode mnie oczekiwano, byłaby zwykłym oszustwem. Uniknąłem więc sytuacji, w której musiałbym się tłumaczyć z nieterminowego wykonania pracy. Jeżeli określamy termin, to go dotrzymujmy, w przeciwnym razie odmawiajmy. Wiele firm upadło lub straciło rozmach z powodu niedotrzymywania umów. Przyjmowali zlecenia i nie zastanawiali, czy są w stanie dotrzymać danych zobowiązań. Składali deklaracje bez pokrycia i nie wytrzymali presji otoczenia. W ten sposób tracimy my sami na swoim wizerunku. Może on zostać nadszarpnięty w sytuacjach, kiedy rekomendujemy firmy, a one nie są w stanie dotrzymywać zadeklarowanych warunków. Weźmy odpowiedzialność za swoje deklaracje i działania. Nikt inny tego za nas nie może zrobić. Pokażmy swoją siłę i nie oddawajmy jej innym obwiniając ich za nasze niepowodzenia. W swoim życiu spotykam osoby, które są tego świadome i z nimi chętnie współpracuję. Są też tacy, którzy nie są spójni wewnętrznie i nie można im dalej ufać. Wystarczy, że nie dotrzymują terminów, obietnic, uzgodnień. To dla mnie sygnał, że powinienem zastanowić się, czy warto dalej współpracować, czy bardziej zasadnym nie byłoby zerwanie dalszych kontaktów.

Przypomina mi się sytuacja, kiedy w połowie lat 90-tych moja znajoma otwierała firmę szkoleniową i przeprowadzała nabór pracowników. Spotkała się z kandydatami, odbyła rozmowy, wybrała osoby i dla formalności poprosiła tylko o przesłanie w konkretnym terminie życiorysów. Tym, którzy spóźnili się i nie przesłali na czas swoich dokumentów kategorycznie odmówiła dalszej współpracy. Nie pomogły tłumaczenia, wyjaśnienia i tzw. obiektywne trudności. Jeżeli nie potrafimy w małych sprawach dotrzymywać obietnic - twierdziła, to tym bardziej nie będziemy umieli tego zrobić w sprawach naprawdę ważnych. Jeżeli nie potrafimy dotrzymać obietnic danych samym sobie, to tym bardziej będzie to trudne wobec innych. Covey powiada, najpierw zwycięstwa prywatne, potem publiczne. Nie można odnieść sukcesu w życiu publicznym, jeżeli nie poprzedzi się to sukcesami osobistymi. Innej drogi nie ma.

A jak to wygląda w szkole?
Zaufanie do szkoły będzie tym większe im więcej nauczycieli i dyrektorów będzie osobami godnymi zaufania. To nie wyposażenie klas, czy ilość komputerów buduje zaufaniu do szkoły, ale nauczyciele, którzy tworzą je poprzez swoją osobistą wiarygodność. A ta w prosty sposób wynika ze spójności wewnętrznej. Jaki zawód sprawiałem uczniom chociażby wtedy, kiedy nie oddawałem sprawdzianów w umówionym terminie. Traciłem w ich oczach jako osoba wiarygodna. Wiem, że nie jest to łatwe, sam przechodzę ten proces. Zaczynałem od spełniania prostych zobowiązań danych sobie samemu, np. codzienna gimnastyka, wstawanie o zadeklarowanej porze, przestrzeganie diety, nauka itd. Wiem, że sukces to nie konkurowanie z innymi i przysłowiowy wyścig szczurów, ale stawanie się lepszym niż było się wczoraj, doskonalenie cech charakteru, osiąganie celów, realizacja własnych marzeń i wyznaczanie nowych szlaków, którymi będą za nami podążać inni. A wszystko to z zachowaniem uniwersalnego kodeksu moralnego i równowagi między wszystkimi sferami naszego życia. Jak to uczynić, kiedy świat oczekuje od nas szybkich i spektakularnych efektów. Najważniejsze, że wkroczymy na tę ścieżkę i konsekwentnie próbujemy realizować dane sobie zobowiązania. Reszta – jak mawia wspomniany już wcześniej znajomy, „to sprawa priorytetów, konsekwencji i wartości”. Budowanie u uczniów takich postaw, to wyzwanie dla współczesnej szkoły. Z tą "walutą XXI" będzie nam wszystkim o wiele łatwiej.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine