W tym tygodniu zakończyłem szkolenie dla nauczycieli i dyrektorów z wykorzystania w edukacji technologii Web 2.0 i e-learningu. Zajęcia prowadziłem z
Bartoszem Kramkiem. Mimo różnicy pokoleniowo – kulturowej stworzyliśmy zespół trenerski, którego synergia pozwoliła w pełni wykorzystać nasze silne strony. Bartosz z pokolenia Y zafascynowany nowoczesnymi technologiami i świetnie poruszający się w świecie cyfrowym i moje doświadczenie w pracy dydaktycznej wykorzystującej tę technologię. To zderzenie zaowocowało interesującymi zajęciami. Oprócz naturalnego zainteresowania możliwością samodzielnego tworzenia kursów on-line z wykorzystaniem nowoczesnych systemów CMS i zarządzania nimi,
zauważyłem również dużą otwartość nauczycieli do wykorzystania w szkolnej dydaktyce blogów i mikroblogów. Choć nie od razu tak się stało. O ile nie musiałem specjalnie przekonywać do wykorzystania potencjału blogów w pracy dydaktycznej, to z dużym sceptycyzmem spotkały się na początku mikroblogi. Pojawiły się naturalne wątpliwości i pytanie typu:
Czemu to ma służyć? Kogo może zainteresować to, co robię w tej chwili? Czy to nie jest tylko nakręcanie biznesu internetowego? Na pewno jest to narzędzie świetnie funkcjonujące jako kolejna propozycja biznesu, ale nie tylko. Jak się przekonali uczestnicy, śmiało możemy korzystać z mikroblogów w szkole. Momentem zwrotnym było zamieszczone na jednym z profili portalu
Blip.pl zdjęcia z wycieczki, na którym byli uczniowie, a pod nim podpis:
jest mgła. A więc, możemy informować rodziców, co się dzieje właśnie w tym momencie. Wielu z nich ma przecież w pracy, w domu, czy podróży włączony komputer, mogą też być zalogowani na portalu.
Jeden MMS, czy SMS wysłany na portal pozwala poinformować wszystkich zainteresowanych, co robimy, czym się aktualnie zachwycamy. Rodzice mogą mieć w ten sposób dostęp do swoistego szkolnego minidziennika z wycieczki.
Trwaj chwilo, jesteś piękna - powiada Goethe.
Takie przesłanie może towarzyszyć nam w pracy z mikroblogiem. Często mamy ochotę zatrzymać ważną dla nas chwilę, a istotą mikroblogów jest przede wszystkim szybkość i zwięzłość przekazu właściwa SMS-om z funkcjami społecznościowymi. Serwisy mikroblogingowe, takie jak amerykański Twitter, czy polski Blip to również - z dydaktycznego punktu widzenia - znakomita szkoła kształcenia umiejętności społecznych, tworzenia treści nie tylko wartościowych merytorycznie, ale precyzyjnych i atrakcyjnych w formie. Mikroblogi poprzez agregowanie podążających śladem danego użytkownika obserwatorów uczą świadomego kreowania własnego wizerunku i technik budowy popularności, która z kolei przekłada się na rozpoznawalność w internecie.
Podczas szkolenia hitem okazał się portal społecznościowy Blip.pl.
Nauczyciele z entuzjazmem odkrywali kolejne sposoby jego zagospodarowania (podczas lekcji i poza nimi) począwszy od funkcji publicznego komunikatora, przez relacjonowanie bieżących wydarzeń (warsztat reporterski - np. relacjonowanie klasowych wycieczek, wydarzeń szkolnych), zbieranie informacji na dany temat (co i kto ma do powiedzenia w danym obszarze tematycznym - wykorzystanie mechanizmu monitoringu słów kluczowych) i łatwą dystrybucję plików multimedialnych, po komunikację z nieobecnymi i rodzicami. Nie bez znaczenia była również możliwość korzystania z mikrobloga z poziomu telefonu komórkowego i przesyłanie za jego pomocą zdjęć i krótkich filmów publikowanych w ten sposób na serwisie.
Mam swój profil na
portalu Blip.pl, zamieszczam na nim zdjęcia obiektów, ludzi, którzy wydają się być ciekawymi.
Zatrzymuję chwile i swoje emocje w krótkich zapiskach. W każdej momencie mogę wrócić do tego miejsca i odtworzyć sobie sytuacje, które sprawiły, że chciałem podzielić się nimi. Na moim profilu obserwuje mnie kilka osób. Może dołączą do nich w przyszłości również moi nauczyciele, rodzice, uczniowie czy inni znajomi. Nie potrzebują telefonować, wysyłać SMS-ów z pytaniem: co robisz, czy czym się zajmujesz? Mogą zajrzeć i sprawdzić, co mnie absorbuje, o czym myślę, co robią nasi znajomi.
Collegium Futurum ma również swój
profil na Blip.pl. Tam zamieszczamy fotorelacje z życia szkoły, utrwalamy emocje i dzielimy się refleksjami z danej chwili. To trwa tylko moment i już wszyscy zainteresowani mogą dowiedzieć się, co dzieje się u nas. I
nie jest to beznamiętny zapis z kamery monitorującej szkołę, ale opis naszych zachwytów, wątpliwości, irytacji, zdumienia i wielu innych emocji. Co robi w tej chwili Barack Obama, czym żyje obecnie Lech Wałęsa, co zajmuje redakcję mojej lokalnej gazety, jakie plany ma urząd miasta, kogo udało się zaprosić na koncert do mojej ulubionej filharmonii? Każda z tych osób i instytucji ma swój profil. Każda z nich jest przeze mnie obserwowana.
Dostaję na swój pulpit informację w momencie jej zamieszczenia na portalu. To jest siła mikroblogów. Mogę towarzyszyć znajomy i instytucjom w ich działalności. Powiedzą tyle, ile chcą, nie zobaczę nic więcej niż to, czym sami chcą się podzielić. Sądzę, że dopiero odkrywamy potencjał mikrobloga. Już niedługo pokolenie, dla którego mail jest czymś za wolnym, wymusi od nas informacje w momencie jej powstawania. Rodzice nie muszą czekać na relację z wycieczki swoich dzieci dopiero jak z niej wrócą. Mogą obserwować ich na mikroblogu.