W ciągu dwóch kolejnych dni w „Dzienniku” przeczytałem dwie informacje. Pierwsza (z dnia 28.01.2009) zatytułowana była „Polacy są jednym z najbardziej pesymistycznych narodów Europy”, a w drugiej (z dnia 29.01.2009) zaprezentowano badania CBOS o szczęśliwym pokoleniu rocznika 89 zatytułowane „Pierwsze pokolenie optymistów”. Czy jest w tym jakaś sprzeczność? Przypuszczam, że w badaniach brały udział dwie różne grupy, dwa pokolenia, które dzieli różne doświadczenie. Jedno urodzone już w wolnej Polsce, drugie przeżywało okres transformacji na własnej skórze. Jedno nie zna świata bez Internetu, dla drugiego nowoczesne technologie wymagają zmiany paradygmatu myślenia i poznawania od podstaw technologii cyfrowej. Dla jednych jest czymś naturalnym wirtualny świat sklepów, banków i społeczności, a dla drugich to zagrożenie dla społecznych relacji. Jedni widzą w tym szansę na nowy rodzaj nieograniczonego biznesu, a dla innych tylko realna rzeczywistość jest czymś prawdziwym i bezpiecznym. Dla jednych mobilna edukacja stanowi przyszłość i szansę, a dla innych to zagrożenie dla obecnego systemu kształcenia. Badania pokazują wyraźny podział społeczeństwa na pokolenie ery industrialnej i ery gospodarki informacyjnej. To wyzwanie dla współczesnej edukacji.
Pierwsze badania przeprowadziła brytyjska organizacja New Economics Foundation. Drugie wykonane było przez CBOS i jest to pierwsze tak kompleksowe badanie, w których porównano obecnych 18-19 latków z ich rówieśnikami z lat poprzednich. W pierwszym badaniu Polacy zarówno w sferze prywatnej jak i społecznej uzyskali jedne z najniższych wyników w Europie. Współczynnik szczęśliwości sięgnął 4.43 punktów w skali do 10. Natomiast pokolenie '89 deklaruje, że żyje w świetnych czasach i twierdzi, że to od nich samych zależy przyszłość. Marcin Król, filozof i historyk idei komentując wyniki wykazuje się podobnym optymizmem, co badane pokolenie. Twierdzi, że potrafiliśmy wychować ludzi, którzy są normalni, szanują wartości moralne i są przedsiębiorczo nastawieni do świata. Oni nie przeszli przez komunizm, weszli od razu w kulturę demokratyczną. Podkreśla, że młodzież ta świadczy dobrze o ostatnich 20 latach i zaprzecza tezom o upadku wzorców moralnych. Jego zdaniem jest ona wręcz lepsza niż poprzednia. Chodziło nam o wychowanie ludzi, którzy będę potrafili żyć w liberalnej demokracji, i właśnie to się udało. Są obywatelami Europy, pozostając w Polsce.
Jest jednak niebezpieczeństwo w interpretacji badań. Można snuć przypuszczenie, że tak jak w życiu, tak i w szkole zderzyły się dwa pokolenia. Dwie generacje, które różnie postrzegają rzeczywistość. Czy jest możliwe, aby nieszczęśliwe, pesymistycznie nastawione pokolenie wychowywało i kształciło szczęśliwych obywateli? Czy nauczyciele mogą być autorytetem dla swoich uczniów? Dla wielu wyniki badań mogą być argumentem, iż edukacja ostatnich 20 lat, choć wyrosła z edukacji ery przemysłowej, jest nadal skuteczna i nie ma powodu, aby cokolwiek zmieniać. Często słyszę ten argument w wersji: „ja kształciłem się w tamtym systemie i wyrosłem na porządnego człowieka.” Jednak świat zmienił się wokół nas i dlatego obecny system kształcenia nie odpowiada na wyzwania gospodarki informacyjnej. Nowe formy komunikacji, rozwój technologii, osiągnięcia w badaniach nad mózgiem, pojawienie się generacji cyfrowej, globalizacja, a teraz światowy kryzys i najniższy od wielu lat wzrost gospodarczy,. to wszystko może sprawić, że model szkoły z ubiegłego wieku nie może nadal funkcjonować i wychowywać szczęśliwego społeczeństwa. To, co naprawdę pozwala ludziom czuć się szczęśliwymi - jak wynika z badań - to budowanie życia na wartościach takich jak udane życie rodzinne, przyjaźń, wolność, swoboda gospodarcza. To jest więc zadanie dla dzisiejszej szkoły i nauczycieli. Stwarzać i organizować takie sytuacje, w których uczniowie będą czerpać satysfakcję z działania wokół tych wartości. Aby wychowywać rozsądnych ludzi, jak twierdzi Marcin Król, niewiele trzeba. Wystarczy dobrobyt i wolność gospodarcza. Ja dodałbym do tego jeszcze konieczność kształcenie wśród młodych ludzi kreatywnych i przedsiębiorczych postaw i przybliżenie im świata szkoły do świata współczesnej organizacji, w których będą pracować lub sami je tworzyć.
piątek, 30 stycznia 2009
Zderzenie dwóch generacji
niedziela, 18 stycznia 2009
Pokolenie Y
Wczoraj spotkałem się z jedną z bohaterek reportażu o kobietach pokolenia Y zamieszczonym w styczniowym numerze „Twojego Stylu”. Zuza Scherer mieszka obecnie w Nowej Zelandii i jest osobą, dla której nie ma żadnych granic. Wystarczy wejść na jej stronę www i przekonać się. że brak granic rozumiem tutaj zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Moja bohaterka jest ekspertem ds. pokolenia Y i wspierana przez osobistego mentora i agenta sama buduje swoją markę w świecie biznesu. Kończyła liceum prywatne w Warszawie i bardzo dobrze mówi o swojej szkole i nauczycielach. Namawiam ją do tego, aby rozpoczęła stałą współpracę z miesięcznikiem „Edukacja i Dialog”. Przypomina mi bardzo uczniów liceum, które stworzyłem i prowadziłem w latach 90-tych. Wówczas szkoły niepubliczne były prawdziwą alternatywą dla ówczesnej edukacji. W centrum był uczeń, a nie program nauczania. Najważniejszy był rozwój talentów, choć nie do końca rozumieli to nauczyciele, którzy większość czasu uczyli w szkołach poprzedniego systemu. Szkołom niepublicznym trudno było konkurować w rankingach z renomowanymi publicznymi liceami. Rodzice często szukali potwierdzenia w wynikach publikowanych w prasie oświatowej. Przekonywałem ich, że rankingi nie odpowiadają na najważniejsze pytanie, nie mówią, czy ich dzieci są szczęśliwe, czy realizują swoje marzenia, czy szkoła kształci umiejętności potrzebne w przyszłości? Na tego typu odpowiedzi trzeba czekać latami. Ranking, który mówi jedynie o „tu i teraz” szkolnej rzeczywistości, nie daje odpowiedzi na najważniejsze pytanie dla edukacji, a mianowicie: czy wychowujemy i kształcimy szczęśliwe społeczeństwo, wolnych i spełnionych ludzi, realizujących swoje pasje i jednocześnie współodpowiedzialnych obywateli. Dopiero dziś mogę zweryfikować skuteczność swojego pomysłu na szkołę. Zuza Scherer z warszawskiego liceum, a także uczniowie, którzy kończyli liceum społeczne w Człuchowie i Słupsku są prawdziwym świadectwem, że pomysł i koncepcja autorskiego liceum sprawdziły się w praktyce. Po ukończeniu szkoły uczniowie najpierw zaczęli studiować na prestiżowych uczelniach w kraju i za granicą, następnie stworzyli ciekawe firmy, pełnią odpowiedzialne funkcje, pracują w bankach i międzynarodowych korporacjach. Tych, których spotykam twierdzą, że realizują swoje marzenia, pracują w firmach, które sami wybrali. Czują, że maja wpływ na przeobrażenie naszego kraju w różnych jego obszarach.
Zuza Scherer rozumie, że w dzisiejszym świecie sama może być marką. Nie rozumie natomiast, dlaczego tak często dla potwierdzenia swojej idei podpieramy się całym mnóstwem autorytetów. Czy sądzimy, że inni szybciej nam uwierzą? Dziwi się, że wiele osób, które prezentują swoje koncepcje na konferencjach, w mediach i podczas publicznych wystąpień powołują się na całą listę ekspertów. Twierdzi, że prezesi nowego pokolenia chcą wiedzieć, co my myślimy, jakie jest nasze zdanie. Nie interesuje ich zdanie na ten temat innych, nie jest też ważne CV, bo prezesi pokolenia Y i osoby odpowiedzialne za rekrutację szukają zupełnie inaczej swoich przyszłych pracowników. Zaglądają na strony internetowe kandydatów, ich blogi, sprawdzają znajomych na profesjonalnych portalach społecznościowych. Kiedy skarżyłem się na brak zrozumienia przez polskich nauczycieli i dyrektorów zasadności prezentacji rozwiązań i modeli biznesowych, stwierdziła, że w Nowej Zelandii nie ma konieczności przekładania każdego doświadczenia biznesowego na język edukacji. Tego dokonują już sami słuchacze i zainteresowani tym dyrektorzy. Po prostu wierzy się w samodzielność i kreatywność nauczycieli. Wystarczy tylko zmienić przekonanie i uwierzyć, że słuchacze mają w sobie dość wiedzy, aby sami mogli dokonać tego transferu w obszar doświadczeń edukacyjnych. Ostatnio prowadziłem zajęcia dla nauczycieli i dyrektorów szkół z województwa małopolskiego. Robiłem to wspólnie z prezesem jednej z najdynamiczniej rozwijających się agencji interaktywnych w Europie. Prezes należy do pokolenia Y i przekonywał, że warto budować własną markę w sieci. Mówił też, jak to robić skutecznie. Nie trzeba było o tym długo przekonywać nauczycieli. Zrozumieli i uwierzyli w siłę własnej marki. Okazuje się, że jest to kolejna umiejętność w gospodarce informacyjnej, która staje się nowym wyzwaniem, gdzie nie ma różnicy między światem realnym i wirtualnym. To kolejny znak czasu. Czy polska szkoła ma tego świadomość? Zajęcia z nauczycielami pozwalają wierzyć, że ziarno zostało zasiane, a dużą w tym zasługę miał wspomniany prezes pokolenia Y. Współpraca z nim jest równie fascynująca i inspirująca, jak spotkanie z Zuzą Scherer. Od tego pokolenia bardzo dużo się uczę!
Zuza Scherer rozumie, że w dzisiejszym świecie sama może być marką. Nie rozumie natomiast, dlaczego tak często dla potwierdzenia swojej idei podpieramy się całym mnóstwem autorytetów. Czy sądzimy, że inni szybciej nam uwierzą? Dziwi się, że wiele osób, które prezentują swoje koncepcje na konferencjach, w mediach i podczas publicznych wystąpień powołują się na całą listę ekspertów. Twierdzi, że prezesi nowego pokolenia chcą wiedzieć, co my myślimy, jakie jest nasze zdanie. Nie interesuje ich zdanie na ten temat innych, nie jest też ważne CV, bo prezesi pokolenia Y i osoby odpowiedzialne za rekrutację szukają zupełnie inaczej swoich przyszłych pracowników. Zaglądają na strony internetowe kandydatów, ich blogi, sprawdzają znajomych na profesjonalnych portalach społecznościowych. Kiedy skarżyłem się na brak zrozumienia przez polskich nauczycieli i dyrektorów zasadności prezentacji rozwiązań i modeli biznesowych, stwierdziła, że w Nowej Zelandii nie ma konieczności przekładania każdego doświadczenia biznesowego na język edukacji. Tego dokonują już sami słuchacze i zainteresowani tym dyrektorzy. Po prostu wierzy się w samodzielność i kreatywność nauczycieli. Wystarczy tylko zmienić przekonanie i uwierzyć, że słuchacze mają w sobie dość wiedzy, aby sami mogli dokonać tego transferu w obszar doświadczeń edukacyjnych. Ostatnio prowadziłem zajęcia dla nauczycieli i dyrektorów szkół z województwa małopolskiego. Robiłem to wspólnie z prezesem jednej z najdynamiczniej rozwijających się agencji interaktywnych w Europie. Prezes należy do pokolenia Y i przekonywał, że warto budować własną markę w sieci. Mówił też, jak to robić skutecznie. Nie trzeba było o tym długo przekonywać nauczycieli. Zrozumieli i uwierzyli w siłę własnej marki. Okazuje się, że jest to kolejna umiejętność w gospodarce informacyjnej, która staje się nowym wyzwaniem, gdzie nie ma różnicy między światem realnym i wirtualnym. To kolejny znak czasu. Czy polska szkoła ma tego świadomość? Zajęcia z nauczycielami pozwalają wierzyć, że ziarno zostało zasiane, a dużą w tym zasługę miał wspomniany prezes pokolenia Y. Współpraca z nim jest równie fascynująca i inspirująca, jak spotkanie z Zuzą Scherer. Od tego pokolenia bardzo dużo się uczę!
Etykiety:
Autorytety dla edukacji,
Pokolenie Y,
Uczeń przyszłości
czwartek, 15 stycznia 2009
Apel o nową edukację
Szukając materiałów o jakości w zarządzaniu szkołą, natrafiłem w Internecie na krótki tekst, który zamieściłem w roku 2002 (7 lat temu!). Zadziwiające, że nadal jest aktualny. Jednocześnie cieszę się, że dzięki takim portalom nowoczesnej edukacji jakim jest Edunews.pl, wiedza o konieczności zmian w polskiej szkole staje się coraz bardziej powszechna wśród nauczycieli. Niżej cytuję znaleziony tekst. Tutaj można sprawdzić.
"Dziś już nie wystarczy tylko restrukturyzacja, szukanie oszczędności oraz redukcja kosztów i zatrudnienia. Nie może być też takim antidotum reengineering. Szkoły przede wszystkim powinny zastanowić się nad stworzeniem oferty, która będzie spełniała wymogi szkoły w czasach gospodarki opartej na wiedzy. Tworzenie przewagi konkurencyjnej jutra to kreowanie i zdominowanie pojawiających się szans i możliwości, aby zdobyć kontrolę nad nową przestrzenią w edukacji. Tworzenie przyszłości jest dużym wyzwaniem
dla dyrektorów. Nie wystarczy już powiedzieć, że przygotowujemy do egzaminów na prestiżowe uczelnie. Dzisiejsze piętnastolatki za kilka lat zaczną wchodzić na rynek pracy, za kilkanaście lat będą odgrywać główną rolę w życiu gospodarczym i politycznym. Ich wiedza i umiejętności, które zdobędą w naszych szkołach będą miały bezpośredni i zasadniczy wpływ na rozwój kraju, na jego przyspieszenie, pozwalając zmniejszać odległość od czołówki europejskiej, albo na jego zahamowanie. Dyrektorzy powinni zacząć wytyczać nowy szlak dla polskiej edukacji. Zboczenie z utartej drogi niesie ze sobą większe korzyści niż naśladowanie sukcesów innych. Nie można dojść do przyszłości pozwalając komuś innemu wytyczyć nam szlak. To nowe wyzwanie przed którymi stoją dyrektorzy szkół."
"Dziś już nie wystarczy tylko restrukturyzacja, szukanie oszczędności oraz redukcja kosztów i zatrudnienia. Nie może być też takim antidotum reengineering. Szkoły przede wszystkim powinny zastanowić się nad stworzeniem oferty, która będzie spełniała wymogi szkoły w czasach gospodarki opartej na wiedzy. Tworzenie przewagi konkurencyjnej jutra to kreowanie i zdominowanie pojawiających się szans i możliwości, aby zdobyć kontrolę nad nową przestrzenią w edukacji. Tworzenie przyszłości jest dużym wyzwaniem
dla dyrektorów. Nie wystarczy już powiedzieć, że przygotowujemy do egzaminów na prestiżowe uczelnie. Dzisiejsze piętnastolatki za kilka lat zaczną wchodzić na rynek pracy, za kilkanaście lat będą odgrywać główną rolę w życiu gospodarczym i politycznym. Ich wiedza i umiejętności, które zdobędą w naszych szkołach będą miały bezpośredni i zasadniczy wpływ na rozwój kraju, na jego przyspieszenie, pozwalając zmniejszać odległość od czołówki europejskiej, albo na jego zahamowanie. Dyrektorzy powinni zacząć wytyczać nowy szlak dla polskiej edukacji. Zboczenie z utartej drogi niesie ze sobą większe korzyści niż naśladowanie sukcesów innych. Nie można dojść do przyszłości pozwalając komuś innemu wytyczyć nam szlak. To nowe wyzwanie przed którymi stoją dyrektorzy szkół."
sobota, 10 stycznia 2009
Don Tapscott i autorzy raportu „Digital Youth Research” dla edukacji
W poprzednim poście ogłosiłem symboliczną śmierć starej edukacji. Tym bardziej nie zdziwiły mnie badania Ośrodka Badań Młodzieży Uniwersytetu Warszawskiego, z których wynika, że tylko 6 proc. warszawskich uczniów uznaje nauczycieli za ważne źródło wiedzy, natomiast aż 77 proc. twierdzi, że więcej dowiadują się od swoich kolegów i z Internetu. Znamienne jest to, że istotne dla funkcjonowania w erze cyfrowej umiejętności rozwijane są przez uczniów w sieci poza szkołą. Uczniowie kształcą w ten sposób innowacyjność, rozwiązywanie problemów, współpracę, komunikację, aktywne eksperymentowanie i posługiwanie najnowszą technologią informacyjno-komunikacyjną. Pamiętajmy jednocześnie, że nowoczesna technologia to nie wszystko. Jeśli szkoła ma pomóc uczniowi w podejmowaniu odpowiedzialności za własne życie, za własne zadania, za ludzi, których pozna i z którymi będzie pracował i żył, jeśli ma poruszyć jego wyobraźnię i natchnąć ducha, to warto pamiętać, że odkrywanie siebie samego jest ważniejsze niż odkrywanie świata, że życie to maraton, a nie wyścigi konne i wiedzieć „gdzie”, „jak” i „dlaczego” to ważniejsze, niż wiedzieć „co”. W szkole powinno być jak w pracy i vice versa.
Era przemysłowa ustąpiła miejsce gospodarce, w której wiedza stanowi główne źródło bogactwa. Czas więc w edukacji na zmianę nie tylko myślenia i budowania nowej świadomości, ale przede wszystkim sposobów działania w kierunku tworzenia nowego modelu kształcenia i doskonalenia nauczycieli. Zmiany i tak nastąpią, kiedy do głosu dojdzie pokolenie sieci. Jednak już dziś można stworzyć warunki do ich realizacji. Świat biznesu to rozumie, ale edukacja jako najważniejszy instrument modernizacji kraju zmienia się najwolniej i zdaje się nie zauważać potrzeby zmian. Edwin Bendyk w najnowszej „Polityce” (10 stycznia 2009) zastanawia się nawet czy edukacja nie jest czasem największym hamulcowym rozwoju naszego kraju. Pisze również o braku zrozumienia generacji Y przez dorosłych. Podobnie autorzy opublikowanego niedawno raportu „Digital Youth Research” i Don Tapscott –kanadyjski badacz Internetu – twierdzą, że dzieci sieci nie tylko słuchają innej muzyki i oglądają inne filmy niż ich nauczyciele, ale przede wszystkim korzystają z innych narzędzi do komunikacji. Wolą korzystać ze Skype’a i GG Network niż telefonu komórkowego. Niestety, do tej pory nie powstało żadne systemowe rozwiązanie stwarzające przestrzeń dla prawdziwych innowacji w edukacji. Stąd konieczność zupełnej zmiany sposobu uczenia zainicjowanej przez samych nauczycieli. O ile uczniowie świetnie sobie radzą z poruszaniem się po Internecie, o tyle trudniej jest im z informacji zdobytych w Internecie tworzyć nową wiedzę. Nauczyciele są więc osobami, które przede wszystkim organizują przestrzeń do uczenia się uczniów wykorzystując do tego nowoczesne metody i narzędzia pracy.
Ostatnio spotkałem się z fantastyczną grupą nauczycieli, którzy rozumieją, że sukces dzisiejszej szkoły polega przede wszystkim na korzystaniu z naturalnych umiejętności pokolenia cyfrowego. Stąd stosowane są na lekcjach blogi, webquesty, smsy, różne modele e-learningu. Spotkani przeze mnie nauczyciele sami prowadzą swoje blogi i udostępniają je w sieci. Stworzyli grupę na GoldenLine i w ten sposób współpracują umawiając się na spotkania nie tylko w sieci, informują o ważnych wydarzeniach edukacyjnych. Planują też spotkania w Second Life i stworzenie tam szkolnych klas, w których uczniowie będę mogli planować realizację swoich projektów. Nauczyciele nowej ery wymieniają się doświadczeniami, materiałami i szukają kolejnych propozycji. Nie udają, że wszystko wiedzą. Rozumieją, że uczniowie poszukują informacji w sieci, a nie w szkole. Mają świadomość, że najczęściej odwiedzany portal społecznościowy przez uczniów, to nie nasza-klasa.pl, ale przede wszystkim epuls.pl, grono.net, fotka.pl, wykop.pl, gdzie uczniowie tworzą swoje grupy i e-kluby z różnych dziedzin. Warto tam zajrzeć i zobaczyć, o czym rozmawiają, czym się interesują i jak postrzegają dzisiejszą szkołę.
Era przemysłowa ustąpiła miejsce gospodarce, w której wiedza stanowi główne źródło bogactwa. Czas więc w edukacji na zmianę nie tylko myślenia i budowania nowej świadomości, ale przede wszystkim sposobów działania w kierunku tworzenia nowego modelu kształcenia i doskonalenia nauczycieli. Zmiany i tak nastąpią, kiedy do głosu dojdzie pokolenie sieci. Jednak już dziś można stworzyć warunki do ich realizacji. Świat biznesu to rozumie, ale edukacja jako najważniejszy instrument modernizacji kraju zmienia się najwolniej i zdaje się nie zauważać potrzeby zmian. Edwin Bendyk w najnowszej „Polityce” (10 stycznia 2009) zastanawia się nawet czy edukacja nie jest czasem największym hamulcowym rozwoju naszego kraju. Pisze również o braku zrozumienia generacji Y przez dorosłych. Podobnie autorzy opublikowanego niedawno raportu „Digital Youth Research” i Don Tapscott –kanadyjski badacz Internetu – twierdzą, że dzieci sieci nie tylko słuchają innej muzyki i oglądają inne filmy niż ich nauczyciele, ale przede wszystkim korzystają z innych narzędzi do komunikacji. Wolą korzystać ze Skype’a i GG Network niż telefonu komórkowego. Niestety, do tej pory nie powstało żadne systemowe rozwiązanie stwarzające przestrzeń dla prawdziwych innowacji w edukacji. Stąd konieczność zupełnej zmiany sposobu uczenia zainicjowanej przez samych nauczycieli. O ile uczniowie świetnie sobie radzą z poruszaniem się po Internecie, o tyle trudniej jest im z informacji zdobytych w Internecie tworzyć nową wiedzę. Nauczyciele są więc osobami, które przede wszystkim organizują przestrzeń do uczenia się uczniów wykorzystując do tego nowoczesne metody i narzędzia pracy.
Ostatnio spotkałem się z fantastyczną grupą nauczycieli, którzy rozumieją, że sukces dzisiejszej szkoły polega przede wszystkim na korzystaniu z naturalnych umiejętności pokolenia cyfrowego. Stąd stosowane są na lekcjach blogi, webquesty, smsy, różne modele e-learningu. Spotkani przeze mnie nauczyciele sami prowadzą swoje blogi i udostępniają je w sieci. Stworzyli grupę na GoldenLine i w ten sposób współpracują umawiając się na spotkania nie tylko w sieci, informują o ważnych wydarzeniach edukacyjnych. Planują też spotkania w Second Life i stworzenie tam szkolnych klas, w których uczniowie będę mogli planować realizację swoich projektów. Nauczyciele nowej ery wymieniają się doświadczeniami, materiałami i szukają kolejnych propozycji. Nie udają, że wszystko wiedzą. Rozumieją, że uczniowie poszukują informacji w sieci, a nie w szkole. Mają świadomość, że najczęściej odwiedzany portal społecznościowy przez uczniów, to nie nasza-klasa.pl, ale przede wszystkim epuls.pl, grono.net, fotka.pl, wykop.pl, gdzie uczniowie tworzą swoje grupy i e-kluby z różnych dziedzin. Warto tam zajrzeć i zobaczyć, o czym rozmawiają, czym się interesują i jak postrzegają dzisiejszą szkołę.
czwartek, 1 stycznia 2009
Koniec starej edukacji
Pierwszy dzień nowego roku to znakomita okazja, aby ogłosić rok 2009 początkiem końca XIX-wiecznej szkoły opartej na modelu fabryki. Niech rok 2009 jest prawdziwym początkiem szkoły gospodarki ery informacji. Szkoła jako najbardziej oddalone miejsce od rzeczywistego świata bez dostępu na zajęciach do sieci, tematycznych portali internetowych, specjalistycznych kanałów telewizyjnych, blogów eksperckich, telefonów komórkowych, GPS i tego wszystkiego, z czego korzystają współczesne globalne organizacje, już się wyczerpała. Od kilku już lat obserwujemy niezwykłe przyspieszenie w rozwoju technologii informacyjno-komunikacyjnych, którego potencjału nie wykorzystuje się w codziennej dydaktyce. Dziś młode pokolenie „Y” oczekuje od decydentów nowej edukacji i zrozumienia czasów, w jakich żyjemy. To prawdziwe wyzwanie dla edukacji, która (nie) przygotowuje do życia w przyszłości. Korzystamy ze starych metod uczenia, nie wykorzystujemy najnowszych osiągnięć dotyczących pracy mózgu. Uczeń, który ma przy sobie minikomputer w postaci telefonu i nie może z niego korzystać podczas zajęć, niebawem zacznie ucieka ze szkoły. Jak wskazują badania coraz więcej uczniów nie dostrzega sensu uczęszczania do dzisiejszej szkoły. Coraz więcej rodziców decyduje się na edukację pozaszkolną i korzysta z możliwości domowego nauczania. Archaiczny system doskonalenia nauczycieli wykorzystujący metody pracy, które wyczerpały już swoją formułę, na pewno nie pomaga w modernizacji edukacji. Zmieniając system kształcenia i doskonalenia nauczycieli możemy przyspieszyć transformację szkoły. Za to odpowiedzialne są również ośrodki doskonalenia nauczycieli. Zarówno centralne, jak i publiczne i niepubliczne ośrodki regionalne, które są bardziej elastyczne i innowacyjne od zbiurokratyzowanych instytucji państwowych.
Naszym priorytetem jest stworzenie nowoczesnej dydaktyki z nową przestrzenią w szkole i równoległe budowanie wirtualnego campusu, w którym będzie można realizować w zespołach uczniowskich interesujące projekty. Nie obawiajmy się, że obniży to poziom edukacji, Na pewno będą te projekty zawierały obowiązujące treści podstaw programowych. Należy tylko do realizacji tego celu zacząć wykorzystywać nie tylko nowe formy i modele dydaktyczne, ale przede wszystkim naturalne umiejętności pokolenia cyfrowego. Czy jesteśmy gotowi na to wyzwanie? Zapraszam do obejrzenia prezentacji, której premiera miała miejsce w listopadzie 2008 roku podczas III Konferencji "E-kształcenie w kolegiach - Nowe standardy" w Bielsku Białej.
Naszym priorytetem jest stworzenie nowoczesnej dydaktyki z nową przestrzenią w szkole i równoległe budowanie wirtualnego campusu, w którym będzie można realizować w zespołach uczniowskich interesujące projekty. Nie obawiajmy się, że obniży to poziom edukacji, Na pewno będą te projekty zawierały obowiązujące treści podstaw programowych. Należy tylko do realizacji tego celu zacząć wykorzystywać nie tylko nowe formy i modele dydaktyczne, ale przede wszystkim naturalne umiejętności pokolenia cyfrowego. Czy jesteśmy gotowi na to wyzwanie? Zapraszam do obejrzenia prezentacji, której premiera miała miejsce w listopadzie 2008 roku podczas III Konferencji "E-kształcenie w kolegiach - Nowe standardy" w Bielsku Białej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)