Kilka maili, kilkanaście telefonów i zupełny brak reakcji. Czy to jedynie zaniechanie, czy urzędnicza arogancja? Przez tydzień, dzień w dzień telefonowałem do Biura Rzecznika MEN ws. udziału jego przedstawiciela w debacie redakcyjnej organizowanej przez miesięcznik Edukacja i Dialog. Debaty prowadzone przez redaktor Annę Raczyńską stały się już marką samą w sobie. Odbywają się regularnie od kilku lat pod nazwą „Polska szkoła 2030”. Uczestniczą w nich politycy, posłowie, samorządowcy, związkowcy, działacze organizacji pozarządowych i akademicy.
Pracownicy biura rzecznika po każdej rozmowie obiecywali, że za chwilę przekażą decyzję telefonicznie. Prosiłem o pisemną informację o decyzji urzędu. Potwierdzenia, ani odmowy również nie otrzymałem, choć taką mi obiecano. Skończyło się na pustych deklaracjach. Zachowanie pracowników biura podważa ich wiarygodność. Odebrano sobie prawo do przedstawienia strategii zarządzania projektami edukacyjnymi w Polsce i dostarczono kolejny już dowod, że władzy na dialogu ze społeczeństwem nie zależy.
Oczywiście, debata odbyła się bez przedstawicieli MEN. Ostatnia dotyczyła systemowych projektów finansowanych z funduszy europejskich. Rozmawiali posłowie, związkowcy, przedstawiciele samorządów i dyrektorzy dużych projektów systemowych. Dyskutowano o udziale projektów w zmianie jakościowej systemu edukacji. Niestety bez przedstawicieli ministerstwa, mimo że jest w nim specjalna komórka odpowiedzialna za realizację projektów i jest też Ośrodek Rozwoju Edukacji podległy ministerstwu i finansowany z publicznych pieniędzy. W żadnej z tych instytucji nie znalazł się przedstawiciel, który mógłby reprezentować państwową instytucję w ważnej społecznie debacie. Debacie o polskiej edukacji, o której jeszcze podczas wyborów politycy jednym głosem mówili, że jest najważniejsza w modernizacji kraju.
Okazuje się, że zmiany w edukacji mogą odbywać się bez udziału przedstawicieli MEN, a stają się coraz częściej oddolnymi inicjatywami. Szkoda, że władza nie chciała w niej uczestniczyć. Dla porządku, zapis debaty zostanie opublikowany w najnowszym numerze Edukacji i Dialogu i na pewno zostanie przedstawiony MEN, posłom i instytucjom odpowiedzlanym za rozwój polskiej oświaty.
Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę
środa, 30 listopada 2011
niedziela, 27 listopada 2011
Nic się nie zmienia
Ile jeszcze musi upłynąć czasu, aby edukacja przystawała do wyzwań, jakie stoją przed współczesnym światem? Martwi mnie, że ostatni Kongres Obywatelski nie wniósł niczego nowego do mojej wiedzy o problemach dzisiejszej edukacji. Choć dla wielu jego uczestników był przełomem w patrzeniu na współczesny model kształcenia. A to za sprawą znakomicie dobranych panelistów. I to oni byli w stanie zwrócić uwagę na to, na co inni wskazują od dawna. Występujący podczas Kongresu publicyści, naukowcy, przedsiębiorcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych, od dawna mówią o potrzebie „przewrotu kopernikańskiego” w edukacji. Zarówno Edwin Bendyk, jak i dr Marzena Żylińska, czy prof. Agnieszka Kłakówna kolejny już raz zwracają uwagę, że system edukacji to zbiurokratyzowana i nieefektywna machina, która pochłania energię i czas setek tysięcy nauczycieli marnując jednocześnie możliwości uczniów. Eksperci od lat twierdzą, że system klasowo-lekcyjny oparty na modelu fabryki już się wyczerpał. Współczesna wiedza o mózgu i neurodydaktyka dostarczają nam argumentów za jak najszybszą zmianą funkcjonowania uczniów, bo szkoła nie tylko nie wykorzystuje ich potencjału, ale wręcz szkodzi rozwojowi. Edwin Bendyk twierdzi, że system egzaminów i koncentracja nauczycieli jedynie na przygotowaniu uczniów do zdawania jest szkodliwy i niszczący. Ken Robinson, którego wideoprezentacja została przedstawiona podczas ostatniego Kongresu, mówi o archaicznym modelu edukacji od wielu lat. Przeraża, że jego tezy są nadal aktualne. Wielu się z tym zgadza, ale niewiele z tego wynika i niewiele się dzieje na poziomie ministerialnych decyzji. Brakuje w szkole czasu na formację młodych ludzi, kształcenie charakterów i rozwijanie kompetencji kluczowych potrzebnych w dzisiejszym świecie. Również „Pakt dla szkoły”, którego wartość trudno jest przecenić, to dokument, w którym pojawiają się założenia od dawna obecne na portalu Edunews.pl. Współautorka, prof. Agnieszka Kłakówna zwracała już uwagę na poprzednich Kongresach Obywatelskich i w swoich licznych publikacjach na nieadekwatny model powszechnej edukacji. Od tego czasu mieliśmy już trzech ministrów. Trafnie ujął to na swoim rodzicielskim blogu Wiesław Mariański twierdząc, że zmiana kierowcy w zdezelowanym samochodzie na niewiele się przyda. I wzywa MEN wraz z innymi ekspertami do zmiany filozofii współczesnego kształcenia. Szkoła produkuje absolwentów, którzy coraz trudniej poruszają się na rynku pracy, nie są przygotowani do wyzwań, jakie pojawiają się we współczesnym świecie. Tylko nieliczni potrafią sobie poradzić. Smutne, bo kiedy słyszy się o masowej edukacji i dużym odsetku scholaryzacji, to w zestawieniu z rzeszą pracujących poniżej swoich możliwości, sfustrowanych, niezadowolonych i oburzonych młodych ludzi jest przerażająca. Z tej perspektywy przeznaczane na edukację finanse są zmarnowane i wydawane nieefektywnie. To nie jest problem tylko polskiej szkoły. Edukacja nie przygotowuje do funkcjonowania w świecie globalnych i ciągłych zmian. Szkoła nie ukształtowała takich cech charakteru jak odpowiedzialność, samodzielność, współzależność. Nie kształci kompetencji społecznych, nie rozwija postaw przedsiębiorczych, kreatywności i innowacyjności. Dopóki szkoła nie zmieni się w autonomiczną organizację, której funkcją jest zapewnienie uczniom realizację potrzeb psychicznych, rozwinięcie umiejętności uczenia się i kształcenia kluczowych kompetencji ponadakademickich, problem będzie coraz bardziej narastał, aż wybuchnie społecznym niezadowoleniem. Mam wrażenie, że machina biurokratyczna MEN istnieje sama dla siebie i aby uzasadnić potrzebę swojego istnienia produkuje masę nowych obowiązków dla dyrektorów i system kontroli oraz nadzoru. Brakuje zaufania i mimo deklaracji o potrzebie budowania w szkole kapitału społecznego, niewiele się robi w MEN. Wobec takich cech pokolenia dzisiejszych uczniów jak kastomizacja, mobilność, elastyczność, szybkość, czy baczna obserwacja, dzisiejszy system edukacji jest bezsilny. Robiąc to samo, w taki sam sposób i od lat w oparciu o te same założenia, nie zmieni się nic. Trudno oczekiwać od systemu edukacji efektywności, jeżeli tkwimy w tych samych paradygmatach. A one są już nieużyteczne, wręcz szkodliwe.
Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę
niedziela, 20 listopada 2011
Charakter w polskiej szkole
Robienie rzeczy łatwych i przyjemnych nie rozwija. Nie uczymy się w ten sposób niczego nowego. Tkwimy w rutynowych czynnościach, powtarzamy te same rzeczy i często te same błędy, które nas nie prowadzą do sukcesu. Do tego potrzeba wysiłku, determinacji i konsekwencji. Te cechy sprawiają, że stajemy się silniejsi, zaczynamy mieć do siebie zaufanie. A to z kolei wzmacnia nasze poczucie wartości. Buduje w nas wiarę, że możemy podjąć się kolejnych wyzwań. Nikt przecież w weekend nie nauczy się nowego języka, gry na pianinie, doskonale tańczyć, czy malować... Ważny jest trening i systematyczność. A do tego potrzebny jest charakter. Dlatego warto w szkole skupić się przede wszystkim na jego budowaniu. Nie uda się osiągnąć dyscypliny i rzetelnej pracy nakazami ani opowiadaniem, jakie to ważne. Liczy się przykład. W szkole powinien nim być nauczyciel z charakterem. Spójny wewnętrznie, z poczuciem własnej wartości, proaktywny, pozytywnie myślący i z poczuciem obfitości. Każda z tych cech jest niezbędna w kierowaniu młodymi ludźmi. Trudno jest je przekazać, jeżeli nie ma się ich w sobie. Oczekujemy takich postaw u uczniów, a przecież tak niewielu nauczycieli mówi o sobie z szacunkiem, często narzeka, nie podejmuje działań, brakuje im innicjatywności i często myślą w kategoriach braku. Jak z takim podejściem zarazić uczniów wiarą w siebie, w własne możliwości, odkryć w nich siłę, która doprowadzi do sukcesu? Oczekujemy niemożliwego!
Paul Tough, amerykański dziennikarz zajmujący się edukacją, rozwojem dzieci i polityką społeczną, publicysta „New York Times Magazine” w przygotowanym dla Instytutu Obywatelskiego wywiadzie szuka odpowiedzi na kluczowe pytania dla edukacji. Pyta wprost, jakie umiejętności i doświadczenia prowadzą młodych ludzi do sukcesu, a jakie do porażek? Zastanawia się, czy edukacja współczesna jest wstanie sprostać najważniejszym wyzwaniom. Tym, co liczy się najbardziej w rozwoju młodych ludzi i każdego z nas jest właśnie charakter. On sprawia, że do nauki nie potrzeba nas namawiać. Dzięki niemu stajemy się odpowiedzialni za siebie, innych i własną karierę, dotrzymujemy obietnic, rozumiemy znaczenie we współczesnym świecie współzależności, jesteśmy uczciwi wobec samych siebie i innych. W ten sposób stajemy się wiarygodni, a to sprawia, że ludzie nam ufają. A to prawdziwy kapitał społeczny, którego brakuje w naszym społeczeństwie, a w systemie edukacji szczególnie.
Wiemy, że testy szkolne nie mierzą wszystkich niezbędnych dla młodego człowieka umiejętności. Nie udaje się w ten sposób określić całego szeregu zachowań, które psychologowie społeczni nazywają „charakterem”. To one mają ogromny wpływ na to, z jakim wynikiem kończymy szkołę, czy później dostajemy się do renomowanego gimnazjum, liceum i wreszcie na studia, a także czy jesteśmy potencjalnie wartościowym pracownikiem. Ważnym jest, aby zrozumieć, że sprawdzanie charakteru to nie to samo, co testowanie szkolnych umiejętności i wiedzy. Charakter kształtujemy w szkole powoli, systematycznie w oparciu o wspólnotę wartości podzielaną przez szkolną społeczność. Ważniejszym staje się w tym przypadku dla nauczyciela i ucznia praca nad jego doskonaleniem, niż przekazywanie jedynie wiedzy. Gdy uda nam się wykształcić u uczniów samodzielność, samokontrolę, odpowiedzialność, współpracę, właściwe modele komunikacji, zniknie wiele problemów, przed którymi staje dzisiejszy nauczyciel. A lista tych wyzwań jest długa. Obserwujemy wśród uczniów brak zaangażowania, postawy roszczeniowe, brak cierpliwości, niską etykę pracy, brak zainteresowań, kwestionowanie autorytetów, brak kultury uczenia się i kompetencji społecznych, deficyt uwagi oraz wszechobecną praktykę plagiatowania. Brakuje im po prostu charakteru!
Pomocą może okazać się program oddziaływań wychowawczych, który skoncentruje się na kształtowaniu charakteru. Ważnym jest, aby sukces rozumiany był w szkole jako działanie, a nie stan. Jeżeli uczniowie doświadczą konsekwencji swoich decyzji, kiedy będą mieli poczucie własnej wartości i staną się bardziej proaktywni, bez poczucia braku, wówczas zaczną świadomie żyć i działać nie tylko w kierunku własnego dobra, ale dobra wspólnego. Zacząć jednak musimy od siebie samych. Innego wyjścia nie mamy.
Utwórz swoją wizytówkę
Paul Tough, amerykański dziennikarz zajmujący się edukacją, rozwojem dzieci i polityką społeczną, publicysta „New York Times Magazine” w przygotowanym dla Instytutu Obywatelskiego wywiadzie szuka odpowiedzi na kluczowe pytania dla edukacji. Pyta wprost, jakie umiejętności i doświadczenia prowadzą młodych ludzi do sukcesu, a jakie do porażek? Zastanawia się, czy edukacja współczesna jest wstanie sprostać najważniejszym wyzwaniom. Tym, co liczy się najbardziej w rozwoju młodych ludzi i każdego z nas jest właśnie charakter. On sprawia, że do nauki nie potrzeba nas namawiać. Dzięki niemu stajemy się odpowiedzialni za siebie, innych i własną karierę, dotrzymujemy obietnic, rozumiemy znaczenie we współczesnym świecie współzależności, jesteśmy uczciwi wobec samych siebie i innych. W ten sposób stajemy się wiarygodni, a to sprawia, że ludzie nam ufają. A to prawdziwy kapitał społeczny, którego brakuje w naszym społeczeństwie, a w systemie edukacji szczególnie.
Wiemy, że testy szkolne nie mierzą wszystkich niezbędnych dla młodego człowieka umiejętności. Nie udaje się w ten sposób określić całego szeregu zachowań, które psychologowie społeczni nazywają „charakterem”. To one mają ogromny wpływ na to, z jakim wynikiem kończymy szkołę, czy później dostajemy się do renomowanego gimnazjum, liceum i wreszcie na studia, a także czy jesteśmy potencjalnie wartościowym pracownikiem. Ważnym jest, aby zrozumieć, że sprawdzanie charakteru to nie to samo, co testowanie szkolnych umiejętności i wiedzy. Charakter kształtujemy w szkole powoli, systematycznie w oparciu o wspólnotę wartości podzielaną przez szkolną społeczność. Ważniejszym staje się w tym przypadku dla nauczyciela i ucznia praca nad jego doskonaleniem, niż przekazywanie jedynie wiedzy. Gdy uda nam się wykształcić u uczniów samodzielność, samokontrolę, odpowiedzialność, współpracę, właściwe modele komunikacji, zniknie wiele problemów, przed którymi staje dzisiejszy nauczyciel. A lista tych wyzwań jest długa. Obserwujemy wśród uczniów brak zaangażowania, postawy roszczeniowe, brak cierpliwości, niską etykę pracy, brak zainteresowań, kwestionowanie autorytetów, brak kultury uczenia się i kompetencji społecznych, deficyt uwagi oraz wszechobecną praktykę plagiatowania. Brakuje im po prostu charakteru!
Pomocą może okazać się program oddziaływań wychowawczych, który skoncentruje się na kształtowaniu charakteru. Ważnym jest, aby sukces rozumiany był w szkole jako działanie, a nie stan. Jeżeli uczniowie doświadczą konsekwencji swoich decyzji, kiedy będą mieli poczucie własnej wartości i staną się bardziej proaktywni, bez poczucia braku, wówczas zaczną świadomie żyć i działać nie tylko w kierunku własnego dobra, ale dobra wspólnego. Zacząć jednak musimy od siebie samych. Innego wyjścia nie mamy.
Utwórz swoją wizytówkę
Etykiety:
charakter,
nauczyciel z charakterem,
Paul Tough,
program wychowawczy
Subskrybuj:
Posty (Atom)