czwartek, 31 grudnia 2009

Cele na 2010

Wraz z życzeniami z okazji nadchodzącego nowego roku otrzymałem instrukcję, jak pisać cele. Po raz pierwszy zasadę tę poznałem jeszcze na początku lat 90-tych. W ramach programu KREATOR otrzymywaliśmy najnowszą wiedzę dotyczącą nowoczesnego zarządzania. W tym również była metoda SMART. Chętnie podzielę się również moją metodą tworzenia idealnego roku. Zrobię to już niebawem i na pewno będę starała się uwzględnić cele dotyczące zarówno życia prywatnego jak i zawodowego. Zadbam też o wszystkie role, jakie sprawuję w swoim życiu. Tego nauczyłem się od Iwony Majewskiej - Opiełki i naszego wspólnego mistrza Stephena Covey'a. Ponieważ nowy rok jest okazją do tworzenia celów zacytuję fragment sylwestrowego maila:
Snując plany i marzenia na NOWY 2010r. pamiętaj o zasadzie SMART - Cele powinny być:

Skonkretyzowane - należy je określać możliwie konkretnie i dokładnie, z jak największym stopniem uszczegółowienia (oczywiście zachowując zdrowy umiar)

Mierzalne - Po czym poznasz, że cel został osiągnięty? Jakie warunki muszą zaistnieć?

Akceptowalne - czy cel jest ekologiczny? czy jego osiągnięcie będzie z korzyścią dla Ciebie, rodziny, bliskich, współpracowników, etc.

Realne - czy Twój cel jest w pełni zależny od Ciebie? Czy posiadasz wystarczającą wiedzę, środki, kontakty, doświadczenie lub inne czynniki potrzebne do realizacji marzeń.

Terminowe - cele powinny posiadać termin wykonania. Termin powinien być podany z dokładności do konkretnego dnia, m-ca, roku.

Ponadto Cel powinien być sformułowany w pozytywny sposób, tzn powinien wyrażać konkretnie co chcesz osiągnąć. np. gdybym określał cele finansowe i napisał: nie chcę mieć kłopotów finansowych - to jest źle sformułowany cel. Dobrze będzie np tak: W roku 2010 zarobię 254000 PLN.

Pamiętaj, aby cel był atrakcyjny dla Ciebie. Jak to mówi jeden z moich nauczycieli: "Lepiej celować w gwiazdy i trafić w orła, niż celować w chmury i trafić w kamień..." /M.Szurawski/.

Od kilku lat na początku nowego roku tworzę sobie listę celów. Jak powiada jeden z moich znajomych: Nigdy nie udało mi się zrealizować wszystkich celów i zaraz dodaje: w określonym czasie, ale zawsze udaje mi się je zrealizować. Warto o tym pamiętać. Dziś jest okazja, aby skonfrontować ubiegłoroczne plany. Nie ma powodu, aby tracić nadzieję, że w niektórych obszarach nadal pozostają one niezrealizowane. Niektóre potrzebują właściwego czasu i miejsca. Jeżeli tylko są to nasze marzenia, a nie społeczne oczekiwania, to na pewno uda nam się je zrealizować. Pojawiły się w nas, więc to już jest wystarczający powód, aby zacząć o nich myśleć. I jeszcze jedno, jeżeli pojawiają się w nas marzenia, to jest to również informacja o tym, że mamy w sobie wszystkie zasoby, które pozwalają nam na ich realizację. Wykorzystajmy to w tworzeniu naszych ambitnych planów.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

środa, 23 grudnia 2009

Gry edukacyjne w pracy nauczyciela przyszłości



Wspólnie z Bartoszem Kramkiem pracowaliśmy ostatnio dla Wydawnictwa Szkolnego PWN nad artykułem poświęconym wykorzystaniu zasobów sieci w edukacji. Opisywaliśmy możliwości i praktykę pracy nauczycieli z narzędziami takimi jak blogi, mikroblogi, wiki, transmisje online oraz o jednym z najważniejszych trendów we współczesnej edukacji - grach internetowych spełniających funkcję dydaktyczną.

Polem zwiększania efektywności edukacji poprzez łączenie jej z rozrywką jest tzw. edutainment. Obejmuje on wszelkiego rodzaju gry edukacyjne, rozwijające myślenie logiczne i strategiczne, umiejętności dedukcyjne, kojarzenie faktów oraz wykorzystywanie ich do rozwiązywania problemów. Przykładem portalu edukcyjnego opartego na edutainment jest Edugames.pl - nowy, ambitny projekt realizowany przez Escola (Grupa Etendard).

Jak wskazują wyniki badań, 84% młodych ludzi gra w gry komputerowe przynajmniej raz na 2 tygodnie. Z kolei 95% nauczycieli nigdy w takie gry nie grało. Czas więc na zmianę i wykorzystanie fascynacji uczniów grami komputerowymi w szkolnej dydaktyce.

Jak gry edukacyjne sprawdzają się w praktyce? Autorzy artykułu "Szkoła Gier, które bawią i uczą", opublikowanego na łamach Think.org.pl przytaczają doświadczenia amerykańskich pedagogów:
Jak zauważają nauczyciele (...) ta metoda edukacji, nawet trudnych zagadnień matematycznych, jest lepiej akceptowana przez uczniów niż jakakolwiek inna. Nie mają tu też znaczenia indywidualne zdolności – każdy, lepszy lub gorszy z matematyki, jeśli tylko załapię sens gry, zdobywa wiedzę, której nauczyciel często nie był w stanie skutecznie przekazać w inny sposób. I to jest prawdziwa siła gier edutainment.

Edutainment będzie ważnym aspektem realizacji projektu dydaktycznego w słupskim Collegium Futurum - Szkole przyszłości. Dzięki wsparciu firm takich jak IBM, Young Digital Planet, Etendard i TransmisjeOnline oraz zaangażowaniu w prace prężnej grupy osób, projekt rozwija się dynamicznie, dzięki czemu jesteśmy na dobrej drodze do realizacji obranych celów: uruchomienia najnowocześniejszej w Polsce i jednej z najbardziej innowacyjnych placówek oświatowych na świecie. W ramach projektu, Escola jako jeden z liderów rynku nowoczesnych technologii edukacyjnych dostarczy platformę e-learningową oraz narzędzia pracy i zasoby edutainment.



Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 20 grudnia 2009

Nowe wyzwanie przed liderami

Tak się jakoś składa, że Ci, którzy powinni być liderami zmian, nie chcą przejąć na siebie tej odpowiedzialności. Toffler mówi, że bez względu na to, jak dobre są dzisiejsze szkoły, to i tak nie przygotowują do zderzenia z przyszłością, bo model ich funkcjonowania nie odpowiada na potrzeby rynku pracy. Jego "Szok przyszłości" to próba odpowiedzi na pytanie, co zrobić, aby zmniejszyć szok wywołany zderzeniem z niewiadomą.
Czytam w notce redakcyjnej książki wydanej w roku 1999 przez Zysk i S-ka:

Dynamiczny rozwój nauki może spowodować sytuacje, w których nie przygotowane społeczeństwo stanie wobec trudnych wyborów intelektualnych i moralnych. By złagodzić to "porażenie przyszłością", należy się zastanowić nad strategią przetrwania jednostki, mikrośrodowisk i całego społeczeństwa.

Nawet, jeżeli wydaje nam się, że szkoła przygotowuje do znakomitego zdawania egzaminu zewnętrznego, to coraz częściej towarzyszy młodym ludziom świadomość, że wykształcenie nie odgrywa już takiego znaczenia, jak dawniej. Zdewaluowało się ono na dynamicznym rynku pracy. Mamy coraz większą liczbę wykształconych ludzi i coraz więcej trafia ich do urzędów pracy. Dlatego też szkoły, które mają potencjał, które mają idealne warunki do wprowadzania zmian, w których istnieje ogromny kapitał społeczny, powinny przejąć odpowiedzialność za zmiany w edukacji. To w takich środowiskach istnieje duża szansa, że wypracowany zostanie model edukacji odpowiadający wyzwaniom naszych czasów. To tam, gdzie panuje duże zaufanie, współpraca, myślenie w kategoriach współodpowiedzialności i działania pro publico bono jest miejsce na zmianę. Dlatego też wierzę, że projekt Collegium Futurum z sukcesem może zostać wdrożony w Słupsku.

W tym też kontekście polecam materiał, który mówi o wartości wykształcenia we współczesnym świecie. O tym i o interesujących wynikach Centrum Badania Opinii Społecznej można przeczytać na portalu Edunews.pl Polecam!

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

czwartek, 17 grudnia 2009

Szkoła przyszłości w Słupsku – cz. 2

W ramach projektu Szkoła przyszłości w Zespole Szkół STO przy ul. Kilińskiego w Słupsku od nowego roku szkolnego 2010/2011 uruchomiona zostaje szkoła Collegium Futurum. Właśnie trwają prace związane z wdrożeniem projektu. Odbyło się już pierwsze szkolenie nauczycieli, było też spotkanie z rodzicami uczniów uczęszczających obecnie do szkoły. Spotkałem się też z uczniami gimnazjum i liceum, którzy zostaną objęci programem CF. To okazja, aby przekonać się, czy istnieje zainteresowanie nową ofertą edukacyjną. Rodzice zapoznali się z ogólnymi założeniami i koncepcją szkoły. Zaprezentowany został warsztat nauczyciela, który oparty będzie na wykorzystaniu nie tylko tablic interaktywnych, ale przede wszystkim zasobów sieci i aplikacji internetowych. Jak zwykle występuje na takich spotkaniach niepewność. Planowana w szkole zmiana wywołuje opór. To zrozumiałe, bo innowatorów i osób szybko akceptujących zmiany jest zaledwie kilka procent. Jednak wystarczy trochę czasu i rzetelnej informacji, aby zwiększyć stopień akceptacji i aprobaty dla zmiany.

Koncepcja funkcjonowania Szkoły przyszłości zakłada dydaktykę opartą na wykorzystaniu technologii cyfrowych, zasobów multimedialnych, sieciowych aplikacji, większą interaktywność, dużą samodzielność uczniów i pracę opartą na modelu zdobywania informacji i umiejętności ich przetwarzania oraz tworzenia wiedzy. Model dydaktyczny w Collegium Futurum oparty jest na integracji trzech przestrzeni edukacyjnych w jedno systemowe rozwiązanie. To prosta próba połączenia tego, co funkcjonuje obecnie niemal w każdej szkole, a więc typowej edukacji opartej na systemie klasowo- lekcyjnym, wycieczkach edukacyjnych, zielonych szkołach oraz zastosowania w pracy komputerów i zasobów Internetu. Jednak, aby osiągnąć efekt synergii i w pełni zacząć wykorzystywać potencjał wszystkich przestrzeni edukacyjnych potrzebne jest stworzenie rozwiązania systemowego, który w naturalny sposób zorganizuje edukację przygotowującą ucznia w przyszłości do bardziej efektywnego adaptowania się do zmian. Fakt, że nie jesteśmy w stanie określić, jak będzie wyglądać świat za kilka lat, czyni koniecznym wyposażenie uczniów w kluczowe kompetencje, m.in. uczenia się uczenia, posługiwanie sprawnie technologiami cyfrowymi oraz – co wydaje się najważniejsze - samoorganizacji i samodyscypliny. Wymienione kompetencje uzupełnione o umiejętności zawarte w podstawie programowej sprawią, że uczniowie będą lepiej przygotowani do zderzenia z przyszłością, a także do zdawania egzaminów zewnętrznych. W ten sposób szkoła przygotowuje samodzielnych, świadomych swoich predyspozycji i kwalifikacji uczniów do funkcjonowania w gospodarce opartej na wiedzy.

Mam nadzieję, że spotkanie z rodzicami, którzy z dużą ostrożnością podeszli do zaproponowanych rozwiązań organizacyjno - dydaktycznych w szkole, będzie początkiem budowania sukcesu nowej szkoły, a przez to powszechnie oczekiwanych zmian w edukacji.



Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Od Jaworzynki do Mysłowic

Minął prawie rok od szkolenia w Jaworzynce grupy nauczycieli, którzy dzięki swojej postawie pozwolili mi uwierzyć, że zmiana polskiej edukacji jest możliwa, że są w szkołach liderzy, którzy rozumieją, jak bardzo zmienił się świat wokół nas, jak inne są oczekiwania wobec szkoły dzisiejszych rodziców i uczniów. Nauczyciele rozpoczęli zmianę od samych siebie, swojego nastawienia, swoich przekonań na temat własnego warsztatu pracy.
Każda zmiana zaczyna się od pojedynczego człowieka. Również ta największa i najważniejsza, jaką jest właśnie edukacja. Dlatego dużą nadzieję wiążę z faktem, że grupa aktywnych nauczycieli konsekwentnie wprowadza nowe modele edukacji oparte na dydaktyce wykorzystującej możliwości Internetu i potencjał technologii Web 2.0 Ci sami nauczyciele zaczęli szkolić już innych. Tak zaczyna się prawdziwa zmiana. Dziś obecni są m.in. na blogach, mikrologach, stosują webquesty i technologie wiki. Dzielą się swoimi doświadczeniami w sieci, uczą się i poszukują przestrzeni na spotkanie uczniów generacji Y z własnym doświadczeniem pedagogicznym. Tworzą społeczność, do której zapraszają swoich uczniów i wychowanków. Ta grupa nauczycieli zdaje sobie sprawę, że dzisiejsze pokolenie funkcjonuje w zupełnie innej rzeczywistości i potrzebuje innego języka w porozumiewaniu się ze sobą. Nie dziwi ich, że prezes Young Digital Planet w wywiadzie dla Edukacji i Dialogu mówi, że nie wyobraża sobie apostoła, który chce ewangelizować innych mówiąc do nich niezrozumiałym językiem. Oni starają się język uczniów lepiej poznać, bo wiedzą, że technologia cyfrowa jest dla nich czymś naturalnym. Mają świadomość, że 75% nauczycieli kształciło się w poprzedniej epoce. Był to zupełnie inny system polityczno - społeczno - ekonomiczny. Nieznany i niezrozumiały dla dzisiejszych uczniów. Do nich o ważnych sprawach można mówić ich językiem i jednocześnie budować zachowania etyczne i przybliżać do wartości.

Trzeba się pogodzić, że dziś młodzież uważa maila za coś wolnego, że więcej czasu spędza przed monitorem komputera niż telewizora, że nie dziali świata na wirtualny i realny a nauczyciel i szkoła nie są najważniejszym źródłem informacji. Dziś 84% uczniów gra przynajmniej 2 razy w tygodniu w gry interaktywne, za to aż 95% nauczycieli nigdy tego nie robiło. Jak więc przekonać nauczycieli, że edukacja oparta na nowych technologiach może być atrakcyjniejsza i jednocześnie uczyć i odgrywać istotną rolę w kształtowaniu nowych nawyków. Nauczyciele nie konkurują więc ze światem cyfrowym, ale szukają możliwości stworzenia w szkole autentycznego miejsca uczenia się i czerpania z tego prawdziwej radości. Zdają sobie sprawę, że zmienia się funkcja szkoły, bo staje się ona miejscem kształcenia kompetencji związanych z wyszukiwaniem, przetwarzaniem informacji oraz tworzeniem własnych koncepcji i kreatywnych pomysłów. Młodzież przygotowuje się w ten sposób do ciągłego i samodzielnego uczenia się. Tym samym do wprowadzanie kolejnych zmian. Tylko w ten sposób młodzież gotowa jest na zderzenie z trudną do przewidzenia przyszłością.

Cieszę się, że mogłem ponownie spotkać się z fantastycznymi nauczycielami. To była ich inicjatywa. Organizatorem szkolenia w ramach projektu "Przystosowanie kwalifikacji zawodowych nauczycieli do nowych potrzeb rynku edukacyjnego" jest Stowarzyszenie Rodziców na Rzecz Pomocy Szkołom "Przyjazna Szkoła". Po roku do Mysłowic przybyli prawie wszyscy, którzy uczestniczyli w szkoleniu w Jaworzynce. Są jeszcze bardziej otwarci, pełni pomysłów, poszukujący i pokorni wobec nowych trendów. To oni mają wizję nowoczesnej edukacji i konsekwentnie ją realizują w kręgu własnego wpływu. Nie czekają na kolejne rozporządzenia, instrukcje i zalecenia. Taka postawa nie jest jeszcze powszechna wśród nauczycieli, ale ziarno zostało zasiane. Spotkanie pozwoliło mi uwierzyć w siłę pojedynczych nauczycieli i zmiany w edukacji. Zainspirowany takimi postawami z wiarą podchodzę do projektu Szkoła przyszłości w Słupsku. Dostałem ogromny zastrzyk energii. Dziękuję za to spotkanie!


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 13 grudnia 2009

e-Akademia Przyszłości

To jeden z nielicznych znanych mi projektów wykorzystujący w pełni potencjał dzisiejszego pokolenia uczniów. Autorzy projektu wiedzą, jak ważne jest, aby umiejętności uczniów pokolenia Y zostały wykorzystane w codziennej pracy ucznia, aby energia, znajomość cyfrowej technologii, umiejętność posługiwania się komputerem zostały wykorzystane w pracy ucznia w szkole. Dlatego też oprócz zastosowania nowoczesnym metodologii zarządzania projektami, wyposażenia szkół w tablice interaktywne, przygotowano dla uczniów tzw. jednostki e-learningowe. Są to rozbudowane w pełni multimedialne materiały do kształcenia na różnych przedmiotach z wieloma ćwiczeniami, zadaniami i materiałami. W ramach projektu uczniowie będą kztałcić kompetencje, które zostały określone w Zalecenie Parlamentu Europejskiego i Radę Unii Europejskiej z dnia 18 grudnia 2006 roku. Uczniowie będą wykorzystywać w swojej edukacji sieć, Internet i stosować nowoczesne metody pracy. Jeżeli tak dużo czasu spędzają oni na internetowych forach, komunikatorach, grach sieciowych, dlaczego więc tej naturalnej umiejętności nie wykorzystać w szkole. W zderzeniu potencjału uczniów w posługiwaniu się cyfrową technologią z działaniami w ramach projektu osiągniemy efekt synergii.

W e-Akademii Przyszłość kształtowanych będzie siedem kompetencji kluczowych:
- porozumiewanie się w języku ojczystym,
- porozumiewanie się w językach obcych,
- kompetencje matematyczne i podstawowe kompetencje naukowo-techniczne,
- kompetencje informatyczne,
- umiejętność uczenia się,
- kompetencje społeczne i obywatelskie,
- inicjatywność i przedsiębiorczość.

Prowadzony przez Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne projekt skierowany jest do 15 000 uczniów klas pierwszych z 200 gimnazjów z całej Polski. Do pracy w projekcie zostanie przygotowanych 1 500 nauczycieli To może być prawdziwy początek zmiany jakościowej polskiej szkoły. Potencjał projektu jest ogromny. Trzy lata jego trwania mogą utrwalić wiele pozytywnych zmian i postaw zarówno wśród uczniów jak i samych nauczycieli.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

poniedziałek, 30 listopada 2009

O kim zapomniała polska szkoła?

MEN ogłosił właśnie kolejny pomysł na zmiany w polskiej szkole. Tym razem uczniowie będą realizowali projekty edukacyjne. Aby uniknąć rywalizacji - jak twierdzi przedstawiciel MEN - nie będą one oceniane. Pomysłodawcom zależy na kształceniu kompetencji współpracy, a nie rywalizacji. Oprócz prezentacji – nowego elementu podczas egzaminu zewnętrznego, gimnazjalistom przybywa kolejne zadanie - realizacja projektu edukacyjnego. Znam wiele szkół, w których metoda projektu jest rozwiązaniem systemowym w ich programach. Zastanawiam się, na czym więc polega innowacyjność propozycji MEN. Wartością może być fakt, że teraz każda szkoła będzie musiała zrealizować taki projekt i stanie się on obowiązkowy dla wszystkich uczniów. Oby nie wypaczyć idei tak, jak stało się to w przypadku awansu zawodowego. Dr John Medina z Seatle twierdzi w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi „Edukacja i Dialog”, że wszelkie zmiany powinny być przeprowadzane tak, jakbyśmy tworzyli nową wersję samolotu. Najpierw cel, wizja, projekt, konstrukcja, badania i wreszcie pilotaż, ewaluacja i wdrożenie. Ta zasada powinna dotyczyć szczególnie sytuacji, których przedmiotem eksperymentu jest uczeń. Wprowadzanie zmian dla samych zmian, bez podporządkowania ich szerszej wizji i kierowanie się jedynie impulsem na pewno nie modernizuje polskiej szkoły.

Próbujemy zmieniać system oświaty, ale to tylko drobne korekty, bardziej lifting. Takie działania nie uzdrowią polskiej szkoły. To już nie wystarczy. To nie przeładowany program nauczania, ale brak właściwego środowiska, w którym uczy się obecnie uczeń, świadczy o anachroniczności szkoły. Dziś to przestarzałe "fabryki wiedzy" z wydzielonymi salami, klasami, szeregowo ustawionymi ławkami, dzwonkami i korytarzami, na których przebywają podczas przerw uczniowie. Z badań dra Mediny wynika, że planując zmiany w edukacji powinniśmy pamiętać przede wszystkim o zmianie modelu kształcenia i metod pracy ucznia. Gdybyśmy chcieli stworzyć środowisko do nauki i pracy, gdzie mózg pracuje efektywnie – twierdzi dr Medina, wtedy musielibyśmy zburzyć nasze tradycyjne szkoły i firmy i zbudować je od nowa.

Szkoła zajęła się jedynie kształceniem przyszłych profesorów akademickich. Zapomniała w ogóle o muzykach, tancerzach, plastykach i innych artystach czy też sportowcach. Dlatego niezauważeni w szkole szukają uznania i możliwości konfrontacji w takich programach jak Mam talent, You Can Dance, czy Idol. Tam rzeczywiście ich talent zostanie zauważony, doceniony i rzetelnie oceniony. Właśnie ogłoszono kolejne eliminacje do piątej już edycji You Can Dance. Odbywać się będą w wielu polskich miastach. W każdym setki chętnych, którzy w szkole nie mogą wykorzystać swoich naturalnych zasobów i talentów. Może warto więc pomyśleć, aby zamiast dokładać uczniom i nauczycielom kolejne zadania, stworzyć system, w którym talent w szkole nie jest marnowany, ale rozwijany i otoczony profesjonalną opieką. Pozwólmy nie tylko fizykom, chemikom, czy biologom odnosić w naszych szkołach sukcesy, ale również tym, których talent sprawia radość i tym samym uczyni w przyszłości szczęśliwymi i spełnionymi osobami. Czy doczekamy się szkoły, która ceni każdą bez wyjątku indywidualność, nie gubi nikogo i o nikim nie zapomina?


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 29 listopada 2009

Rozwój edukacji w świetle badań naukowych nad mózgiem

W najnowszym, specjalnym i jednocześnie podwójnym numerze miesięcznika "Edukacja i Dialog" zamieszczam wywiad z Johnem Mediną - dyrektorem Centrum Mózgu badającego możliwości przyswajania wiedzy przez mózg ludzki (Brain Center for Applied Learning and Research) na uniwersytecie Seattle Pacific University. Wywiad na moje specjalne zamówienie przeprowadziła Agnieszka Rynkiewicz - dyrektor w zarządzie Autism Society w Waszyngtonie. Zamieszczam fragment, który dla mnie jest kolejnym argumentem za zmianą modelu edukacji i jednocześnie jest inspiracją przy tworzeniu projektu "Szkoły przyszłości" w Słupsku. Cieszę się, że istnieje możliwość współpracy zarówno z Johnem Mediną, jak i Agnieszką Rynkiewicz z Waszyngtonu. Oficjalnym partnerem projektu jest Young Digital Planet. Wierzę, że ta współpraca pomoże stworzyć nowy paradygmat szkoły XXI wieku. Zapraszam do lektury:

Agnieszka Rynkiewicz: „ 12 SPOSOBÓW NA SUPERMÓZG. Jak przetrwać i dobrze sobie radzić w pracy, domu i szkole” (angielska wersja książki: „Brain Rules. 12 Principles for Surviving and Thriving at Work, Home, and School”). Jakie były okoliczności powstania tej książki i co zainspirowało Cię do napisania jej?

Dr John Medina: Książka powstała jako eksperyment. Zastanawiałem się, co stałoby się z edukacją lub z biznesem gdybyśmy oba chcieli zmienić tak aby działały one zgodnie z tym, jak tak naprawdę funkcjonuje nasz mózg. Zastanawiałem się w trakcie pisania tej książki, jak wyglądałaby wtedy typowa klasa w szkole, typowa firma lub typowy zakład pracy.

Nasza wiedza na temat mózgu nadal nie jest wielka. Wiemy jednak dobrze, co stanowi podstawy pracy mózgu. Wiemy także, że mózg nastawiony jest na rozwiązywanie problemów związanych z przetrwaniem w nieustannie zmieniających się warunkach środowiska zewnętrznego. Jest to główna myśl mojej książki i było to także natchnienie do jej napisania.

Według mnie gdybyśmy chcieli stworzyć środowisko do nauki, które jest całkowitym zaprzeczeniem środowiska w jakim mózg ludzki funkcjonuje najlepiej, to stworzylibyśmy typową klasę jaką mamy obecnie w szkole amerykańskiej.
Gdybyśmy z kolei chcieli stworzyć firmę, która działałaby w całkowitym zaprzeczeniu do środowiska, w którym mózg ludzki pracuje najlepiej, to stworzylibyśmy nasze typowe biuro, gdzie stanowiska pracy oddzielone są i podzielone są na małe przestrzenie. Gdybyśmy jednak chcieli stworzyć środowisko do nauki i pracy, które jest prawdziwie zgodne z tym do czego nasz mózg przystosowany jest najlepiej i gdzie pracuje efektywnie, wtedy musielibyśmy zburzyć nasze tradycyjne szkoły i firmy i zbudować je od nowa. Moja książka dotyczy właśnie tego budowania szkół i firm od nowa.

(...)

Agnieszka Rynkiewicz: Jaka jest Twoja opinia na temat stworzenia modelu szkoły opartej na kształceniu wykorzystującym wirtualny kampus szkolny z biblioteką, salami wykładowymi i kinowymi, gdzie zajęcia prowadzone są z wykorzystaniem sieci przez zespół nauczycieli i ekspertów z różnych dziedzin i gdzie równolegle nauka odbywa się także w szkole tradycyjnej?

Dr John Medina: Myślę, że zanim jakikolwiek nowy model szkoły zostanie stworzony, poszczególne jego elementy wymagają przetestowania tak aby mieć pewność, że wysiłek i koszt warty jest tego projektu. Jest to niczym budowanie np. dwuosobowej samolotu od podstaw. Najpierw musi powstać projekt, potem ożebrowanie samolotu, następnie skrzydła i korpus. Następnie należy stworzyć silnik, umocować go w samolocie oraz dołączyć do niego masę oprzyrządowania. Potem następuje cała seria testów próbnych oraz lotów, a każdy etap tych testów wnosi nową wiedzę do projektu. Jeśli projekt działa i testy temu dowodzą, mamy także argumenty dla sponsorów aby ich przekonać, że model jest warty pracy, wysiłku i pieniędzy. Ta analogia odnosi się także do budowania modelu szkoły opartej na kształceniu wykorzystującym wirtualny kampus szkolny.

Wykorzystując więc metaforę Johna Mediny można powiedzieć że projekt "Szkoły przyszłości" już mamy, ożebrowanie samolotu również. Przed nami stworzenie silnika i testowanie. Dla nauczycieli, uczniów i rodziców to wielkie wyzwanie. Wierzę w zaangażowanie wszystkich zainteresowanych tym wyjątkowym projektem.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

sobota, 21 listopada 2009

Szkoła miejscem uczenia się ucznia

Zwróciła się do mnie ostatnio dziennikarka z miesięcznika „Claudia” z pytaniem, czy mógłbym polecić jej czytelniczkom programy wspierające uczenie się i zapamiętywanie. Jednocześnie poprosiła o wskazanie firm i szkół, które je realizują. Szczerze mówiąc nie znam w Polsce programów, które systemowo przygotowywałyby do uczenia się uczniów. Choć w jednej z warszawskich szkół podjęto się tego wyzwania, to jednak nie udało się projektu zakończyć. Jest też szkoła w Krakowie, która konsekwentnie tworzy warunki do doświadczania przez uczniów umiejętności uczenia się, jak się uczyć. Może jestem w błędzie i w Polsce jest więcej szkół, które problem ten rozwiązały systemowo. To przecież jedno z najważniejszych zadań dla polskiej szkoły. W dobie szybkiego i łatwego dostępu do informacji to właśnie szkoła powinna być miejscem uczenia się ucznia. Zawsze, kiedy to mówię, słyszę głosy oburzenia i zapewnienia, że szkoła przecież to robi i to od zawsze. Otóż nie, szkoła naucza, przekazuje wiedzę, ale nie stwarza środowiska ani przestrzeni, w której uczeń doświadcza jak się uczyć. Czy uczniowie mają zdiagnozowane swoje strategie uczenia się, czy je znają i w jaki sposób wykorzystują w codziennej praktyce? Ilu z nich zna techniki zapamiętywania, których nauczyli się w szkole, ilu z nich posiada umiejętność selektywnego czytania. Ilu uczniów zna techniki szybkiego czytania i potrafi je wykorzystać w codziennej pracy. Ilu z uczniów potrafi stosować efektywne metody notowania i stosuje mapy myśli? Znam nauczycieli, którzy próbują włączyć te zagadnienia do swoich programów nauczania i jednocześnie metod pracy z uczniami.

W Polsce mamy znakomitą tradycję w nauczaniu technik pracy umysłowej i zasad skutecznego działania. Pionierami prakseologii w Polsce są prof. Tadeusz Kotarbiński, prof. Jarosław Rudniański i prof. Zbigniew Pietrasiński. A obecnie są to popularne poradniki Marka Szurawskiego, czy Katarzyny Gozdek-Michaelis. Mówiąc o programach, które mogą pomóc w uczeniu się i zapamiętywaniu wyróżniam programy komputerowe umożliwiające rozpoznanie stylów i strategii uczenia się oraz kursy stacjonarne, podczas których uczestnicy poznają techniki uczenia się, zapamiętywania, szybkiego czytania, a także kreatywnego myślenia. Na początku lat 90-tych ubiegłego wieku pojawiło się mnóstwo poradników dotyczących wykorzystania badań nad mózgiem, m.in. Tony Buzana, Edwarda de Bono. Bestsellerem światowym stała się „Rewolucja w uczeniu” Gordona Drydena i Jeannette Vos, w której zebrano doświadczenia praktyków dotyczących strategii uczenia, zapamiętywania, ale zawierała też prezentację metod i narzędzi uczenia. Autorzy tych poradników byli w Polsce, uczestniczyłem w kilku takich spotkaniach. Sam jestem absolwentem kursu szybkiego czytania. Jako nauczyciel poznawałem kursach sposoby rozpoznawania u uczniów systemów reprezentacji, wykorzystywania w metaprogramów, czy stosowania map myśli w pracy dydaktycznej i - co ważne – również wychowawczej. Dużą popularnością cieszyły się i nadal się cieszą poradniki Howarda Gardnera o koncepcji wielorakich inteligencji. Wszystkie te metody są wykorzystywane obecnie przez firmy szkoleniowe, ale nie przez szkoły. A jeżeli w szkole, to incydentalnie a nie systemowo.

Na stronach internetowych można znaleźć testy pozwalający zdefiniować swoje dominujące inteligencje, style uczenia się i wartości, które kierują naszym postępowaniem i motywują do działania. Programy te nie są kursami pomagającymi w uczeniu się, ale dostarczają nam narzędzi, które pozwalają wykorzystywać nasze wewnętrzne zasoby w pracy umysłowej. Przede wszystkim pozwalają zdefiniować nasze systemy reprezentacyjne i dostosować narzędzia do indywidualnych strategii. Pomagają przezwyciężyć model masowej edukacji i dostosować proces uczenia się do indywidualnych preferencji ucznia. Programy zawierają wiedzę wspomnianych wcześniej autorów takich jak Edward de Bono, Tony Buzan, ale także Robert Fisher, Daniel Goleman, oraz Richard Bandler i John Grinder. Firmy szkoleniowe funkcjonujące na polskim rynku wykorzystują prace wszystkich wymienionych autorów próbując „opakować” wykorzystane teorie w atrakcyjną nazwę. Nie zawsze są to jednak wartościowe programy. Ostatnio ma polskim rynku ukazała się znakomita książka dra Johna Mediny „12 sposobów na supermózg” Znajduje się ona na liście 10 najważniejszych książek w biznesie New York Timesa. Autor jest biologiem molekularnym i przedstawia w niej wyniki badań nad mózgiem i ich wpływ na uczenie się i zapamiętywanie. Ponadto prezentuje sposoby wykorzystania tej wiedzy w codziennej pracy zarówno w szkole, jak i biznesie. To może być kolejna rewolucja, która pomoże zmienić obraz polskiej szkoły.



Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

czwartek, 12 listopada 2009

Szkoła przyszłości w Słupsku – cz. 1.

Dziś spotkałem się z nauczycielami społecznego liceum i gimnazjum w Słupsku. Prezentowałem koncepcję szkoły, którą rozpoczynamy wdrażać od nowego roku. Spotkanie po latach przywołało wiele miłych wspomnień. 14 lat temu rozpocząłem w tej szkole prace nad wdrożeniem autorskiej koncepcji liceum. Nie były to jednak łatwe początki. Jak każda zmian, tak i ta wzbudzała emocje, niepewność, strach. Podchodzono do pomysłu nieufnie, nie wierzono, że koncepcja szkoły się przyjmie. Z rezerwą angażowano się wówczas w ten projekt. Jednak udało się i bardzo szybko przekonaliśmy się, że zmiana powinna być kojarzona jako nowe wyzwanie. Każda zmiana jest zmianą na lepsze – takie towarzyszyło nam z czasem przekonanie. Wszystko to dzięki wspólnej pracy, zaufaniu i pełnemu zaangażowaniu nie tylko nauczycieli, ale rodziców i przedstawicieli zarządu. To czas, kiedy w szkole trzeba było otwierać dodatkowe klasy i remontować pomieszczenia w budynku. Chętnych było więcej niż miejsc, a życie w szkole toczyło się do późnych godzin wieczornych. Panował twórcza atmosfera i duch innowacyjności. Teraz, kiedy po latach przedstawiłem kolejny nowy pomysł na szkołę nie towarzyszyły już negatywne emocje. Pojawiło się kilka standardowych pytań, które nie dotyczyły samej koncepcji, ale sposobu jej realizacji i podstaw teoretycznych. Pomysł na szkołę jest prosty. Wystarczy uzmysłowić sobie, że dziś edukacja odbywa się nie tylko w szkole, że funkcja szkoły nie może ograniczyć się tylko do przekazywania wiedzy, że zadaniem szkoły nie jest wyłącznie przygotowanie do kolejnego etapu kształcenia, ale to, że szkoła ma przygotować do życia w przyszłości, do funkcjonowania w świecie, którego nie potrafimy zdefiniować, w którym nie jesteśmy wstanie zdefiniować zawodów przyszłości. Jakiekolwiek prognozowanie świata za pięć lat jest równie trudne jak jego projekcja za lat dwadzieścia.

Pierwotnie szkoła miała nazywać się Hypertext Schoool Project 21 (HSP21). Jej angielska nazwa (wymyślona przez jednego z pracowników naukowych) nie została jednak przeze mnie zaakceptowana z powodu faktu, że tworzymy ją w Polsce. Szukamy polskiego odpowiednika. Jak więc powinna nazywać się szkoła przyszłości w Słupsku, na czym polega jej koncepcja? Wiemy, że edukacja odbywa się również w świecie wirtualnych gier, portali edukacyjnych, interaktywnych multimediów i aplikacji sieciowych. To prawdziwa konkurencja dla nauczycieli i szkoły. Edukacja odbywa się również tam, gdzie toczy się codzienne życie. Stąd coraz więcej zajęć w przestrzeni publicznej. Stąd wyjazdy na zielone szkoły, wycieczki edukacyjne do muzeów i ważnych miejsc w Polsce i zagranicą . Uczymy się nie tylko od nauczycieli, ale również od siebie nawzajem, kolegów i dzięki ogromnym zasobom Internetu. Wystarczy więc połączyć te trzy przestrzenie, w których toczy się dziś edukacja w spójny system. Warto do tego wykorzystać nowoczesną technologię i zacząć ją stosować w naturalny sposób, w jaki wykorzystujemy ją w swoim codziennym życiu. Zarówno nauczyciele, jak i uczniowie, rodzice, pracownicy dużych korporacji wykorzystują w swojej codziennej pracy telefony, komputery, komunikatory, urządzenia mobilne. Pokolenie Y stosuje w codziennych kontaktach dodatkowe funkcje swoich komórek, iPodów i odtwarzaczy mp3, czy mp4. Dlaczego więc to, z czego korzystamy wszyscy w codziennym życiu nie może zaistnieć na równych prawach w szkole? Dlaczego nie możemy wykorzystać z jednej strony potencjału uczniów w stosowaniu technologii cyfrowej, z drugiej zaś ogromnego potencjału nowoczesnych technologii? Przepis wydaje się prosty. Zacznijmy w systemowy sposób korzystać nie tylko z tablicy i tradycyjnych pomocy naukowych w postaci map, plansz i eksponatów. Włączmy do edukacji również edukację interaktywną, tablice multimedialne i mobilne urządzenia cyfrowe i wirtualną przestrzeń. Korzystajmy z blogów eksperckich, portali tematycznych i telewizyjnych kanałów edukacyjnych dostępnych w sieci, GPS oraz społeczności internetowych. Niech telefon stanie się równoprawnym narzędziem pracy w szkole w takim samym stopniu, w jakim korzystamy z niego w naszym codziennym życiu.

Tak więc pomysł na szkołę przyszłości w Słupsku wbrew pozorom nie jest rewolucyjny. To po prostu ewolucja szkoły w kierunku edukacji ery postindustrialnej. Polega na połączeniu w system różnych przestrzeni, w których odbywa się edukacja i zastosowania w niej nowoczesnych technologii. Stworzymy w ten sposób nie tylko nowoczesne środowisko uczenia się ucznia, rozwijania jego talentów, ale również zadbamy o rozwój dodatkowo sfery emocjonalnej, duchowej i fizycznej. Tym samym przygotujemy uczniów do funkcjonowania w przyszłości, ale też przy okazji ułatwimy przygotowanie do egzaminów, który nie powinien być – jak to ma miejsce teraz – celem samym w sobie. Jeżeli chcemy realizować edukacyjną misję wśród młodego pokolenia, to wykorzystajmy język, którym się ono posługuje i który doskonale znają.


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

sobota, 7 listopada 2009

Co zrobić, kiedy inni nas nie rozumieją?

Za mną już dziewięć szkoleń organizowanych przez Wydawnictwo Szkolne PWN. Przed sobą mam jeszcze osiem warsztatów, m.in. w Kielcach, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i Toruniu. Każde spotkanie jest inne, na każdym inaczej reagują uczestnicy. Zdarza się, że dyskusje są tak żywe, że nie zawsze udaje się zaprezentować cały przygotowany materiał. Nie zawsze uczestnikom przychodzi łatwo zgodzić się z moją koncepcją transformacji polskiej szkoły. Nie każdy zmianę dostrzega jako konieczność i szansę na odkrycie nowej roli nauczyciela. Przy bardzo prostym i szybkim docieraniu do informacji i wiedzy powód, dla którego kiedyś przychodziło się do szkoły, przestał istnieć. Dziś szkoła stoi przed zupełnie nowymi wyzwaniami. Dziś przed nauczycielem pojawiają się zupełnie nowe zadania wymagające zmiany paradygmatu. O tym przekonuję na zajęciach. Zdarza się – choć rzadko, że moje poglądy nie są interpretowane zgodnie z moim zamiarem. Mam jednak silne przekonanie, które pozwala mi w takich sytuacjach właściwie reagować, że znaczenie komunikatu, to odpowiedź na niego. Moja wypowiedź znaczy dokładnie to, co zrozumiał mój słuchacz. Ilekroć słyszę, że ktoś inaczej zinterpretował moją wypowiedź, to sam przejmuję odpowiedzialność za tę sytuację. Mówię sobie wówczas, że widocznie byłem nieprecyzyjny, widocznie nie przedstawiłem właściwych argumentów. Nie staram się w takich sytuacjach wmawiać innym, że nie rozumieją, że niedokładnie słuchają. To dla mnie okazja, aby swój komunikat zmodyfikować, aby wzmocnić te elementy, które mogły zostać niezauważone. To znakomity sposób na doskonalenia komunikacji. Kiedy podczas zajęć uczestnicy swoimi wypowiedziami i komentarzami dowodzą, że zmieniają znaczenie i intencje moich wypowiedzi, to dla mnie pretekst, aby zastanowić się, dlaczego tak się dzieje? Co i jak powiedziałem, że nie zostałem właściwie zrozumiany. To stwarza miejsce na doskonalenie własnego warsztatu.

Podobnie traktowałem w szkole tzw. trudnych uczniów. Nie sztuka pracować z samodzielnymi, odpowiedzialnymi i świadomymi swoich celów ludźmi. Największe dla mnie wyzwanie to uczniowie niepokorni, zadający tysiące pytań, przerywający, dowcipkujący, cyniczni, ale też sprawiający kłopoty wychowawcze. Dla mnie to w takich uczniach tkwi zalążek czegoś niepospolitego. Jest w nich coś, co sprawić może, że w przyszłości zaczną podążać własną drogą, będę szukać nowych możliwości, będę walczyć ze stereotypami i szkodliwymi poglądami. To oni mogą zacząć zmieniać świat, to oni podejmują ryzyko porażki i konsekwencje z popełnianych błędów. To tacy uczniowie uczą pokory, zmuszają do doskonalenia warsztatu pracy. To dzięki nim poszukuję nowych metod, próbuję, testuję i cieszę się, że mogę się rozwijać. To dla mnie wyzwanie. W sytuacjach takich przejmuję odpowiedzialność za jakość prowadzonych zajęć, za jakość komunikacji, za jakość i dynamikę relacji z uczestnikami szkoleń. Nie walczę z przekonaniami innych. Nie jest możliwa ich natychmiastowa zmiana. Potrzeba nam wszystkim czasu i stworzenia przestrzeni, w której poczują się potrzebni, ważni, docenieni i przede wszystkim szanowani. Nie walczę z poglądami, z którymi nie mogę się utożsamić, ale staram się zrozumieć, jakie zachowania, umiejętności i doświadczenie mogło zbudować konkretne przekonanie. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze mówię to, co inni chcieliby usłyszeć. To może być wygodne, ale też warto zacząć mówić innym to, co może być dla nich dobre, co może zmienić ich perspektywę postrzegania i budować nowe przekonania na własny temat. Wystarczy sięgnąć do wewnętrznych zasobów i budować na tym nowe przekonania. Warto, bo w ten sposób działając w kręgu własnego wpływu mogę rozpocząć zmianę tego, co mnie irytuje, niepokoi i po prostu angażuje. Jeżeli dołączę do tego pasję i dyscyplinę, to z pewnością uda się osiągnąć osobisty sukces.


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

czwartek, 29 października 2009

Wydawnictwo Szkolne PWN wyznacza nowe standardy.

W ostatnim czasie możemy zaobserwować wiele ważnych inicjatyw związanych z wykorzystaniem w edukacji nowoczesnych technologii, kreowaniem kultury mediów i potrzebą dzielenia się wiedzą w tym obszarze. Niedawno jako internauta uczestniczyłem w konferencji online, którą prowadził prof. Miodek. Natomiast w Warszawie odbyła się konferencja Innowacyjne zarządzanie w polskiej oświacie, która zdaniem jej organizatorów była pierwszą w Polsce konferencją przeprowadzoną w formie Web 2.0 z jednoczesną możliwością uczestnictwa na żywo w debacie online. Niemal w tym samym czasie pojawiła się kolejna inicjatywa wykorzystująca przekaz w sieci. Tym razem Wydawnictwo Szkolne PWN postanowiło transmitować skierowane do nauczycieli warsztaty z nowoczesnych technologii. Wszystkie przeprowadziła firma TransmisjeOnline.pl - lider technologiczny na polskim rynku tego typu rozwiązań. Wydawnictwo już zapowiada, że nie jest to działanie jednorazowe i planuje kolejne. Pierwsza, pełna transmisja online z 4 godzinnego szkolenia zorganizowanego przez Wydawnictwo odbyła się 28 października br. Uczestniczyło w nich ponad 300 internautów. Ze zrozumieniem komentowali oni pewne niedoskonałości tego typu przekazu doceniając jednocześnie ważną inicjatywę, innowacyjną technologię i dużą wartość merytoryczną szkolenia. Projekt ten uważam za niezwykle udany z dwóch powodów. Po pierwsze, Wydawnictwo wyznaczyło nowy szlak dla form kontaktów ze swoimi klientami i jako pierwsze odważyło się eksperymentować w edukacji z tą formą doskonalenia. Jednocześnie stworzyło standardy w dostarczaniu nauczycielom wiedzy na żądanie w postaci bezpośrednich transmisji. To pierwsze w Polsce wydawnictwo, które swoje konferencje transmituje w sieci. To bardzo cenna inicjatywa.

Druga wartość, którą zyskało Wydawnictwo, to możliwość wykorzystania faktu niedoskonałości, jakie towarzyszyły transmisji online, do tworzenia przestrzeni do rozwoju tego typu inicjatyw. To doskonałe źródło zbierania informacji o tym, w jakich aspektach można działać lepiej oraz w jaki sposób należy usprawniać wykorzystanie nowych technologii. To okazja szukania odpowiedzi na pytanie: czego nie robić i jak uchronić się przed kolejnymi błędami. To innowacyjne podejście tworzy przestrzeń do eksperymentowania i rozwijania nowoczesnych rozwiązań w edukacji.

Dydaktyka, która nie boi się wykorzystania nowych rozwiązań technologicznych w procesie kształcenia i doskonalenia, wychodzi naprzeciw trendom zachodzącym w świecie biznesu i otaczającej nas rzeczywistości. Wytyczanie nowych kierunków, przebywanie w awangardzie, wymaga odwagi koniecznej do podejmowania eksperymentów. Wymaga odwagi koniecznej do błądzenia po ścieżce prób i błędów. Droga do prawdziwej innowacji to czasem konieczność odchodzenia od benchmarkingu i akceptacji związanego z tym ryzyka. W ten sposób wskazuje się na możliwości i ogromny potencjał tkwiący w transmisjach online.

Doświadczenia Wydawnictwa Szkolnego PWN to doskonałe studium przypadku, które może służyć wszystkim zainteresowanym rozwojem tej formy uczenia. Może być źródłem wiedzy pozwalającej na rozwój i doskonalenia formy przekazów online w edukacji. Biznes świetnie sobie z tym radzi. Przykłady szkoleń, warsztatów i konferencji online w działaniach komercyjnych są coraz liczniejsze. Czas, aby te formy stały się powszechne również w polskiej oświacie. Na pewno wiedza zdobyta przez Wydawnictwo pozwoli na tworzenie rozwiązań prawnych dotyczących określania standardów transmisji online w szkolnej praktyce. A doświadczenie to może być wykorzystane przez MEN przy tworzeniu kolejnych rozporządzeń dotyczących elektronicznych form kształcenia. Szybki rozwój przekazów w sieci będzie możliwy dzięki odważnym i jednocześnie pionierskim działaniom, jakie jest udziałem Wydawnictwa Szkolnego PWN. Dzięki posiadanej wizji i jasno sprecyzowanych celów oraz determinacji w systemie doskonalenia nauczycieli pojawiło się kolejne ważne rozwiązanie w nowoczesnej formie. Z zainteresowaniem będę obserwował dalszy rozwój transmisji online w polskiej edukacji i wykorzystania ich w dydaktyce szkolnej. Zamierzam wykorzystać to doświadczenie w swojej szkole jako systemowe rozwiązanie.



Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

środa, 28 października 2009

Czego najbardziej potrzebuje polska szkoła?

To pytanie zadałem uczestnikom podczas konferencji Innowacyjne zarządzanie w polskiej oświacie, która odbyła się w warszawskim hotelu Marriott 27 października. Zadałem je z dwóch powodów. Pierwszy z nich to brak warunków do realizacji postulatów dotyczących działań na rzecz kreatywności i wdrażania innowacji. Niezwykle trudno w obecnej sytuacji sprawić, aby innowacje stały się powszechnie obecne w polskiej szkole. Odpowiedzią i jednocześnie drugim powodem, dla którego zadałem uczestnikom pytanie, są zaprezentowane przez prof. Czapińskiego wyniki badań dotyczące kapitału ludzkiego. Wynika z nich, że siłą rozwoju modernizacyjnego Polski i w ogóle gospodarek innych krajów kapitał intelektualny jest niezwykle istotny, ale może w pewnym stopniu już nie wystarczyć. W gospodarkach, w których osiągnięto już odpowiednio wysoki współczynnik wykształcenia społeczeństwa dużą rolę dla zwiększającego się PKB ma kapitał społeczny rozumiany jako zaufanie, współpraca, myślenie w kategoriach współodpowiedzialności i działania pro publico bono. Przejawia się to w zaufaniu obywateli do instytucji publicznych i przestrzeganiu wspólnych wartości. Prof. Czapiński definiuje rozumienie kapitału społecznego jako sieci społeczne regulowane normami moralnymi lub zwyczajem (a nie, lub nie tylko formalnymi zasadami prawnymi).

W Polsce brak jest przede wszystkim zaufania do instytucji publicznych, w tym do szkoły. Nie przygotowuje ona do bycia razem, nie uczy współpracy. Jeżeli jednak tak nie jest, to nie jest to jej zasługą. Wynika to z zupełnie innego faktu, a mianowicie charakterystycznych zachowań generacji określanej mianem pokolenia Y. Sieć internetowa powoduje, że ze sobą współpracują dzieląc się plikami, komunikują się intensywnie za pomocą komunikatorów i funkcjonują na portalach społecznościowych. Wykorzystują swój potencjał, którego nie chce zaangażować w sposób systemowy współczesna szkoła. W związku z tym, że tak wiele mówiono na wspomnianej konferencji o potrzebie innowacyjnych rozwiązań w edukacji łatwo jest zauważyć, że bez zaufania i współpracy bardzo trudno będzie zrealizować i wdrożyć postulowane rozwiązania. Bez kształcenia w szkole postaw wspierających tworzenie kapitału społecznego, nie jest możliwa dynamiczna modernizacja kraju. Brak zaufania do samych siebie, do siebie nawzajem, do szkoły, do państwa stanie się elementem hamulcowym dla tworzenie kapitału społecznego. Szkoła poprzez sam system oceniania – wyznaczania zwycięzców, motywowania uczniów komunikatami typu: „kto zrobi pierwszy, ten otrzyma nagrodę” zakłada, że będą przegrani. System egzaminów zewnętrznych i rankingi sprzyjają rywalizacji. Sama szkoła za cel stawia sobie przygotowanie uczniów do egzaminów, a nauczycieli rozlicza w wyników egzaminacyjnych. W ostatnim wywiadzie w radiowych Sygnałach dniach pani minister uzasadniała próbny egzamin maturalny jako sposób dostarczenia nauczycielom informacji o tym, co jeszcze powinni zrobić, aby lepiej przygotować uczniów do egzaminu maturalnego. Można byłoby wnioskować, że głównym celem edukacji jest przygotowywanie uczniów do rozwiązywania zadań egzaminacyjnych, a nie przygotowanie do życia w przyszłości. I mimo że w podstawie programowej wśród ośmiu najważniejszych umiejętności wymienia się umiejętność pracy zespołowej, to powszechne rankingi, kolejne ministerialne propozycje oceny szkół przez organy prowadzące i nadzór pedagogiczny na pewno nie służą współpracy, zaufaniu i tym samym budowaniu kapitału społecznego, a dalej kształceniu postaw obywatelskich. Nie budują również zaufania do instytucji jaką jest szkoły. Powszechnie potrzebna debata o wizji polskiej edukacji zastępowana jest dyskusją dotyczącą listy lektur, nowych zadań egzaminacyjnych i kryteriów oceny pracy nauczyciela. A sama podstawa programowa – zdaniem prof. Zofii Kłakówny – to jedynie ściąga dla egzaminatorów, a szkoła to fabryka statystyk. System edukacyjny wyczerpał się w obecnej formie. Wyeksploatowaliśmy go już maksymalnie – tak jak kopalnie. Wartość wykształcenia się zdewaluowała. Coraz więcej mamy wykształconych ludzi i jednocześnie coraz więcej kryzysów, szkolnych niepowodzeń. Coraz częściej pojawiają się głosy o potrzebie stworzenia nowego modelu edukacji, w którym kreatywność i docenienie ludzkich zdolności będzie podstawą tworzenia nowego systemu, a nie dominowanie jedynie akademickiego model kształcenia.


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 11 października 2009

Mapa drogowa polskiej edukacji

Podróżując w ramach cyklu konferencji organizowanych przez Wydawnictwo Szkolne PWN i pod merytorycznym patronatem „Edukacji i Dialogu” odwiedziłem w minionym tygodniu Lublin, Rzeszów i Tarnów. W jednym z nich byłem bardzo dawno, pozostałe natomiast zobaczyłem po raz pierwszy i od razu się zachwyciłem. Piękne, odnowione kamienice, zadbane uliczki, pełne kawiarni i urokliwych restauracji miejskie rynki i spacerujący po nich ludzie. Zmienia się nasz kraj, staje się miejscem, które z każdym dniem przyciąga i urzeka. Do tego polska jesień i słoneczna pogoda spotęgowały moje pozytywne wrażenie. Podróżując z miasta do miasta przeżyłem też koszmar podróży po polskich drogach. Były miejsca, które przemierzałem z prędkością kilku kilometrów na godzinę. A wszystko to z powodu remontów dróg, ich rozbudowy i budowy nowych. Z jednej strony irytacja, z drugiej – co dla mnie było ważniejsze - nadzieja, że już niedługo będziemy mieli drogi, jakie były do tej pory tylko marzeniem. Stojąc w korkach myślałem o polskiej edukacji. I tu, i tu bałagan, ale w przypadku dróg jest nadzieja na poprawę. Ten komunikacyjny chaos jest pozorny. Odbywa się pod kontrolą i jest efektem konkretnego planu. A jak to wygląda w polskiej oświacie? Oczekiwanie zmian i jej „remont” są coraz bardziej powszechne wśród rodziców, nauczycieli i społeczeństwa. Decydenci próbują to zmienić, powstają kolejne pomysły. Przygotowywane są nowe rozporządzenia. Wszystko szumnie nazywane jest reformą. Brak jednak najważniejszego - jasnej wizji polskiej szkoły. Raz jest to zmiana elementu egzaminów zewnętrznych, innym systemu nadzoru pedagogicznego. Wbrew pozorom nie są to czynniki, które mogą przyczynić się do jakościowej zmiany w edukacji. Powstaje bałagan, który w przeciwieństwie do modernizacji polskich dróg nie daje nadziei na lepszą, nowocześniejszą i bardziej skuteczną edukację. Stojąc w licznych korkach pomyślałem, że przydałaby się precyzyjna mapa drogowa dla edukacji, jak ma to miejsce w przypadku polskich dróg. Od dawna bowiem istnieje wizja autostrad w Polsce. Istnieje też uzasadniona nadzieja, że mimo uciążliwości będziemy niebawem jeździć nowymi drogami. Takiej nadziei i wizji potrzebujemy również dla polskiej szkoły. Wszystko po to, aby w momencie, kiedy pojawiają się zmiany i związane z tym trudności była gwarancja, że zmierzamy we właściwym kierunku. Chciałbym, aby kolejne pomysły ministerstwa były sposobem zrealizowania celu wyznaczonego na mapach edukacyjnej autostrady. Tylko, że my takiej mapy do przyszłości nie mamy. Chciałbym mieć nadzieję, że każda zmiana w polskiej oświacie przybliża nas do momentu, w którym wizja staje się rzeczywistością. Wiele lat temu po raz pierwszy ujrzałem sieć polskich autostrad. Dziś to już nie tylko plan, ale rzeczywistość. Powoli, bardzo powoli, ale systematycznie zbliżamy się do celu, który dla wielu był nierealny. Widzę efekty wykorzystywanych środków unijnych przy budowie polskich dróg. O ile w tym przypadku są one planowe i zasadne, o tyle nie jestem przekonany, aby systemowe projekty realizowane w ramach konkursów ogłaszanych przez MEN i finansowane ze środków europejskich rozwiązywały problemy polskiej edukacji. Namawiam więc do debaty na temat wizji narodowej edukacji. We wrześniowym numerze „Edukacji i Dialogu” rozpoczęliśmy już dyskusję, a kontynuowaliśmy podczas XV Programowej Konferencji Prezesów Kół i Dyrektorów Szkół STO. Kolejny dyskurs o edukacji odbędzie się podczas IV już Kongresu Obywatelskiego i konferencji Innowacyjne zarządzanie w polskiej oświacie. Zapraszam do takiej dyskusji również tutaj.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

środa, 30 września 2009

Wydawnictwo Szkolne PWN dla nowoczesnej edukacji

Rozpoczynam cykl szkoleń, których organizatorem jest Wydawnictwo Szkolne PWN, a partnerem merytorycznym projektu „Edukacja i Dialog”. 17 konferencji w największych polskich miastach realizuję pod nazwą Nowoczesne technologie w nauczaniu. Rozpoczynają się 5 października i będą trwały aż do grudnia. Prezentuję przede wszystkim rozwiązania dydaktyczne skierowane do pracy z uczniami tzw. generacji Y. Warsztaty organizowane są w ośrodkach metodycznych – w aulach i salach o różnym standardzie. Jednak bez względu na to, czy mam ekran, czy tylko miejsce na ścianie, moje prezentacje są w pełni interaktywne nie tylko z uwagi na dialog z uczestnikami, ale również dzięki zastosowanym rozwiązaniom technologicznym. Stojąc przy wyświetlanym obrazie mam bezpośredni dostęp do zasobów mojego komputer, Internetu, filmów, podcastów, map, plansz, gier dydaktycznych i płyt CD. Wykorzystuję w tym celu znakomite mobilne tablice interaktywne ONfinity. Treść moich zajęć zaczerpnąłem z moich dotychczasowych doświadczeń z pracy ze studentami na AGH oraz materiałów publikowanych w „Edukacji i Dialogu”. Odwołuję się m.in. do felietonów naszych stałych autorów, licznych artykułów z działu Edukacja interaktywna, a także najnowszej książki - bestsellera New York Timesa - Johna Mediny „Brain Rules”, której publikację wybranych fragmentów rozpocząłem we wrześniowym numerze miesięcznika. Podczas zajęć zderzam doświadczenie, wiedzę i umiejętności nauczycieli z zachowaniami uczniów wychowanych w erze cyfrowych technologii. Z jednej strony mamy ogromny potencjał uczniów w wykorzystaniu nowoczesnych narzędzi informacyjno – komunikacyjnych, z drugiej zaś ogromną wiedzę ekspercką i liczne kompetencje nauczycieli. Co zrobić, aby te dwa światy zaczęły funkcjonować w pełnej synergii? Czy konfrontować je ze sobą? Jak stworzyć miejsce na współpracę? Gdzie znaleźć na nią przestrzeń? Co wspiera modernizację polskiej szkoły? Co można uczynić, aby szkoła stała się rzeczywiście miejscem uczenia się ucznia, a nie jedynie miejscem przekazywania informacji. Na zajęciach prezentuję model przejścia ze szkoły ery industrialnej do szkoły ery gospodarki informacji. Jak funkcjonować, aby potencjał zarówno nauczycieli jak i uczniów służył przygotowaniu do życia w przyszłości? Próbuję na te pytania odpowiedzieć na najbliższych konferencjach w Lublinie, Krakowie, Częstochowie, Rzeszowie, Tarnowie, Białymstoku, Warszawie, Łodzi, Katowicach, Gdańsku, Radomiu, Bydgoszczy, Toruniu, Płocku, Kielcach, Wrocławiu i Poznaniu. Zapraszam i liczę na komentarze uczestników.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 27 września 2009

John Medina i 12 sposobów na supermózg

W Edukacji i Dialogu za zgodą wydawnictwa Prószyński i S-ka rozpocząłem publikację fragmentów bestsellera New York Timesa: „Brain Rules” Johna Mediny. Premiera książki zapowiadana jest na 6 października br. W Polsce nosi ona tytuł „12 sposobów na supermózg”. Niżej zamieszczam krótki fragment z 4 rozdziału poświęconego koncentracji. Historia opowiadana przez autora mogłaby być doskonałą metaforą polskiego systemu edukacji. Jest zresztą takich historii w książce bardzo dużo. Już w połowie lat 90-tych na swoich wykładach John Jay Bonstingl mówił w kontekście TQM w edukacji o roli systemów w budowaniu jakości. Zapewniał nas, że ludzie chcą dobrze pracować, jednak wielokrotnie nie pozwalają im na to funkcjonujące w organizacjach systemy, a te przecież tworzą ludzie. Warto więc zastanowić się, co w można zmienić, aby w pracy odnieść nie tylko sukces, ale i satysfakcję. Bonstingl przedstawiał nam krótki film, w którym dwie nowoprzyjęte do pracy kobiety pełne zapału i motywacji nie mogą sobie poradzić z niezbyt skomplikowaną pracą przy taśmie produkującej cukierki. Ich niepowodzenie nie wynikały z niechęci do pracy, czy też z braku potrzebnych umiejętności, ale spowodowane były brakiem właściwego systemu, a także prawdziwego lidera i właściwej komunikacji oraz jasnych zasad postępowania. Niestety, kobiety zostają wyrzucone już w pierwszym dniu swojej pracy. Nie musiałoby się tak stać, gdyby miały odwagę powiedzieć, co czują, co im przeszkadza i mogły jednocześnie zaproponować drobne udogodnienia. Autorytarny styl zarządzanie nie pozwalał na tego typu dialog. Komenda brzmiała: szybciej i więcej! W naszych szkoła jest często bardzo podobnie. I to nie tylko w relacjach nauczyciel – uczeń, ale również dyrektor – nauczyciele, a także władze oświatowe – dyrektorzy. Każe nam się zrobić coś, czego nie rozumiemy, coś, co z naszego doświadczenia wynika, że jest niemożliwe do wykonania w danym czasie. Brakuje właściwych argumentów i często logiki w prowadzanych zmianach. Często wpadamy w zaklęty krąg. Z jednej strony coraz większe wymagania rodziców, którzy oczekują od szkoły przygotowania do egzaminów, z drugiej zmniejsza się liczbę zajęć w siatce godzin. Nie pyta się dyrektorów, jak oceniają proponowane zmiany, czy mają jeszcze czas, aby spokojnie je wdrożyć. Nikt nie pyta nauczycieli, jak sobie radzą z coraz to obszerniejszym materiałem nauczania. A już na pewno nie pyta się uczniów, czy daję radę z większym zakresem zadań i obowiązków. Te dwie opowiedziane historie: Bonstingla i poniższa Mediny uzmysławiają mi, jak wiele jest jeszcze do zrobienia w zakresie budowania właściwych systemów wspierających edukację. Jak bardzo brakuje nam systemowych rozwiązań w tworzeniu szkoły wykorzystującej najnowsze osiągnięcia w nauce i psychologii. Jak bardzo brakuje polskiej szkole nie tylko edukacji, ale prawdziwego dialogu. Zapraszam do lektury fragmentu książki Johna Mediny i podzielenia się swoimi refleksjami na ten temat.

"Nasza potrzeba regularnych przerw przypomina mi film „Pieski świat”, który zdaniem moich rodziców zasłużył na miano najgorszego filmu, jaki widzieli. Jedyną przyczyną ich niechęci do niego była nieprzyjemna scena przedstawiająca farmerów na siłę karmiących gęsi na potrzeby produkcji pâté de foie gras. Energicznie ubijając karmę kijem, farmerzy dosłownie wpychali ją w przełyki tych biednych zwierząt. Kiedy gęś próbowała zwymiotować, zakładano jej na szyję mosiężną obręcz, zatrzymując jedzenie wewnątrz przewodu pokarmowego. Takie forsowne przekarmianie gęsi prowadziło w końcu do otłuszczenia ich wątroby – powodu radości szefów kuchni na całym świecie. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z odżywianiem gęsi, które były składane na ołtarzu korzyści doraźnych.
Moja matka często przywoływała tę historię, gdy mówiła o dobrych i złych nauczycielach. „Większość nauczycieli przekarmia swych uczniów – twierdziła – niczym farmerzy w tym okropnym filmie!” Kiedy poszedłem na studia, wkrótce odkryłem, co miała na myśli. A teraz, kiedy jestem naukowcem ściśle współpracującym ze środowiskiem biznesu, mogę się przyjrzeć tym zachowaniom z bliska. Najpospolitsze błędy w sposobie przekazywania informacji? Ich nadmiar, przy niedoborze czasu niezbędnego na połączenie punktów. Mnóstwo karmienia na siłę, bardzo mało trawienia. Nie ma to nic wspólnego z odżywianiem słuchających, a ich proces przyswajania wiedzy często składany jest na ołtarzu korzyści doraźnych.
W pewnym sensie jest to zrozumiałe. Większość specjalistów ma tak dużą wiedzę ze swej dziedziny, że zapomina, co to znaczy być nowicjuszem. Nawet jeśli pamięta, to nudzi się nieustannym powtarzaniem podstawowych informacji. W czasie studiów stwierdziłem, że wielu moich profesorów miało po uszy nauczania, ponieważ musieli przekazywać wiedzę na podstawowym poziomie. Wyglądało to, jakby zapominali, że te informacje są dla nas czymś zupełnie nowym i że potrzebujemy czasu, by je przetrawić, a to oznaczałoby konieczność porządnej przerwy. Jakże prawdziwe jest stwierdzenie, że wiedza nauczyciela nie gwarantuje powodzenia w procesie nauczania!
Potrzeba przerwy nie ogranicza się do klas szkolnych. Obserwowałem podobne błędy na kazaniach w kościele, zebraniach zarządów, ofertach sprzedaży, opowieściach w mediach – wszędzie tam, gdzie informacja eksperta ma być przekazana nowicjuszowi." (John Medina, "12 sposobów na supermózg", Prószyński i S-ka 2009)


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

sobota, 19 września 2009

Determinanty transformacji polskiej szkoły

Zastanawiam się, który z poniższych czynników ma największy wpływ na zmiany w polskiej szkole? Co zdecyduje o jakościowym skoku modernizacyjnym w Polsce. Który z czynników ma największy potencjał zmian w edukacji? Czy rzeczywiście, są to najważniejsze czynniki, które zdecydują o przemianie szkół?

1. pojawienie się w szkole tzw. pokolenia Y (zderzenie pokoleń „digital natives” i „digital immigrants”)
2. dynamiczny rozwój technologii, digitalizacja zasobów edukacyjnych, nowe modele i narzędzia komunikacji
3. globalizacja i coraz większa mobilność społeczeństwa, migracje
4. wzrost liczby dzieci z dysfunkcjami (zespół Aspergera, autyzm)
5. nauczyciel przestaje być głównym źródłem wiedzy, zanik autorytetu szkoły
6. rozwój inicjatyw typu cerative comons i pojawienie się koncepcji otwartych zasobów edukacyjnych
7. wyniki intensywnych badań nad mózgiem
8. coraz bardziej aktywny udział rodziców w życiu szkoły
9. możliwość prowadzenia szkół przez różne podmioty

Przedstawienie powyższych determinant w postaci matrycy, której jedna z osi to niepewność, druga to siła wpływu pomoże nam zdefiniować możliwe scenariusze rozwoju szkół.. Dla mnie jednym z ważniejszych czynników są wyniki badań nad mózgiem. M.in. badania dra Johna Mediny i Agnieszki Rynkiewicz z USA. Właśnie ukazały się w Polsce znakomite prace tych autorów. Fragmenty książki Agnieszki Rynkiewicz drukowaliśmy już w Edukacji i Dialogu. W numerze wrześniowym za zgodą wydawnictwa Prószyński i S-ka publikujemy wybrane rozdziały książki Johna Mediny. To obowiązkowa lektura każdego nauczyciela.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

sobota, 12 września 2009

Trendy zmieniające naszą edukację

Na potrzeby prowadzonych przeze mnie zajęć przygotowałem listę trendów, które obserwuję od kilkunastu lat w edukacji. Następuje swoiste przejście od szkoły ery industrialnej do szkoły ery gospodarki opartej na wiedzy. Szkoła przestała być głównym źródłem dostarczania wiedzy. Coraz wyraźniej można zaobserwować poniższe zjawiska. Jedne są wyraźnie dostrzegane przez decydentów, inne z racji intensywności występowania są ignorowane.

1. Od masowej edukacji do edukacji zindywidualizowanej
2. Od edukacji formalnej do wzrostu udziału edukacji domowej i pozaszkolnej
3. Od edukacji zamkniętej w cykle kształcenia do edukacji przez całe życie
4. Od modelu szkoły przekazującej wiedzę do szkoły jako miejsca poszukiwania, przetwarzania i tworzenia nowej wiedzy.
5. Od kształcenia nauczycieli przedmiotów akademickich do kształcenia ekspertów ds. uczenia się.
6. Od edukacji systemu klasowo-lekcyjnego do edukacji hybrydowej (łączenia tradycyjnych zajęć z zajęciami w przestrzeni wirtualnej, transmisje online)
7. Od modelu klasycznej dydaktyki do edutainment.
8. Od kształcenia w systemie przedmiotowym do kształcenia kompetencji
9. Od zarządzania hierarchicznego do kierowania zespołowego
10.Od szkolnictwa publicznego do wzrostu znaczenia szkolnictwa niepublicznego

Dla każdego z powyższych trendów można sformułować konsekwencje, jakie mogą one nieść dla edukacji przyszłości.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

sobota, 29 sierpnia 2009

Czy rzeczywiście wielka reforma oświaty?

„Głupi, niedoświadczony, słaby. Taki jest nasz system egzaminowania uczniów” – zauważa w „Dzienniku” prof. Konarzewski, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Trzeba było aż badań i analiz, aby stwierdzić to, o czym od dawna mówi się o egzaminach zewnętrznych. Po każdym ogłoszeniu przez CKE wyników eksperci ujawniali nie tylko błędy systemu egzaminowania, ale też poddawali krytyce archaiczny model kształcenia. Cały proces edukacyjny podporządkowany był przygotowaniu „pod egzaminy”. Czy zapowiadana „wielka reforma oświaty” to zmieni? Czy rzeczywiście szkoła nie będzie już przygotowywała do zdawania egzaminów? . Już widzę, jak rozwijają się usługi związane z przygotowaniem prezentacji dla gimnazjalistów i jak nauczyciele ćwiczą na lekcjach z uczniami wypowiedzi do egzaminu. Czy zmiana systemu egzaminacyjnego uzdrowi edukację? Jak plany ministerstwa mają się do zawartych tez w raporcie Polska 2030? Czy ogłoszone kolejne „wielkie zmiany” są celem samym w sobie, czy środkiem do jej realizacji? Tego nie wiadomo. Nadal nie mamy bowiem wizji polskiej szkoły! Eksperci od dawna mówią o chorobie, jaka trawi edukację. Zapowiadane reformy utrwalają tylko funkcjonowanie szkół wg modelu fabryki, której efektem pracy jest przeprowadzanie na końcu procesu kontroli jakości. Cała energia koncentruje się na tym, aby zminimalizować liczbę braków. Uczniowie poddawani są jak na taśmie produkcyjnej masowej obróbce, a na końcu okazuje się, że mamy mnóstwo bubli. Znowu zmarnowane są czas, pieniądze i ludzki zapał, aby w konsekwencji kolejna ekipa MEN powtórzyła jak mantrę: „system wymaga reformy”. Sprowadzenie reformowania oświaty do zmian systemu egzaminacyjnego jest niewystarczające i bardzo krótkowzroczne. Słusznie zauważa Piotr Zaręba, że ministerstwo na groźną chorobę trawiącą polską szkołę ordynuje jedynie aspirynę i wierzy, że w ten sposób uda mu się ją uzdrowić. Czy naprawdę trudno dostrzec, że potencjał nauczycieli, szkół jest w ten sposób marnotrawiony? Czas zakończyć funkcjonowanie szkoły ery industrialnej i zacząć budować modele szkoły XXI tworząc dla niej nowe scenariusze przyszłości. Unikniemy w ten sposób rozczarowań, niepowodzeń i najpoważniejszego błędu, jakim jest błąd zaniechania. A samo ministerstwo przestanie być postrzegane jako główny hamulcowy modernizacji systemu kształcenia. Polską szkołę nie uzdrowi przykładanie plastrów na co rusz pojawiające się kolejne chore miejsca. Potrzeba zmiany paradygmatu w postrzeganiu funkcjonowania szkoły, bo nazywanie zmiany systemu egzaminowania wielką reformą oświaty jest wielkim nadużyciem.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 23 sierpnia 2009

Polska szkoła 2030 - oczekiwania i możliwości.

Na początku tego roku ogłosiłem na swoim blogu śmierć starej edukacji. Zauważyłem, że coraz śmielej mówić zaczynają również inni o konieczności budowania nowej wizji edukacji i jej reformowaniu. Na okładce wrześniowego numeru miesięcznika Fokus redakcja zamieściła konserwę z napisem przeterminowana, a wewnątrz niej dziecko wyrażające agresję. „Szkoła to konserwa. Nie dajmy zapuszkować naszych dzieci” - woła Joanna Nikodemska - dziennikarka Fokusa. Wymowny i niezwykle silny komentarz do stanu dzisiejszej edukacji. Od dawna twierdzę, że rodzice sami zaczną poszukiwać i tworzyć dla swoich dzieci szkoły, które sprostają wyzwaniom czasów postindustrialnej gospodarki. Cieszę się, bo autorka pokazała różne strony zjawiska związanego z pojawieniem się pokolenia cyfrowego i przedstawia badania przeprowadzone wśród „generacji google”. Interesujące i bardzo przekonujące są konsekwencje dla całego systemu oświaty, jakie wiążą się z pojawieniem w szkole „cyfrowców”. Mam nadzieję, że artykuł przyczyni się do dyskusji na temat zmian, jakie powinna przejść polska szkoła.

Dla mnie materiał zamieszczony w ostatnim numerze Fokusa to ważny dla edukacji XXI wieku głos, który, mam nadzieję, otworzy ogólnonarodową debatę w tej sprawie. Dodaje wiary tym wszystkim, którzy mają świadomość konieczności nieuchronnych zmian w polskiej szkole. Dostarczy zwolennikom reformy argumentów do dokonywania zmian. Przestańmy utożsamiać szkołę z budynkiem a patrzmy na nią szerzej jako uczące się społeczności, które wykorzystują potencjał Internetu. Szkoła dziś to nie tylko mury, ale przede wszystkim świadomość, że uczymy się wszędzie. Korzystając z nowoczesnej technologii komunikujemy się, dyskutujemy, poszukujemy i przetwarzamy informację w drodze do szkoły, na wycieczce, w podróży. Jesteśmy - jak nazwał to Marek Hyla - cały czas on-line.

Z satysfakcją przejąłem inicjatywę Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, który zaprosił mnie do udziału w pracach panelu tematycznego „Edukacja i wiedza” w ramach projektu foresight’u regionalnego Pomorze 2030. Celem realizowanego foresight’u regionalnego jest zdefiniowanie scenariuszy rozwoju i wizji przyszłości Pomorza do roku 2030. W ramach panelu „Edukacja i wiedza” Instytut chce zająć się obszarem, który niewątpliwie będzie mieć ogromne znaczenie dla rozwoju regionu. Czy dzisiejsza szkoła – i szerzej system tworzenia wiedzy – są na to wszystko gotowy na zmiany i w jakim kierunku będzie się zmieniać w perspektywie najbliższych 20 lat? Gdzie jesteśmy i gdzie będziemy? Celem panelu „Edukacja i wiedza” jest określenie kluczowych determinant rozwoju edukacji w perspektywie roku 2030 i sformułowanie scenariuszy rozwojowych, ze szczególnym uwzględnieniem wpływu nowych technologii.

Również redakcja miesięcznika „Edukacja i Dialog” wyszła z podobną inicjatywą i rozpoczyna cykl debat dotyczący kondycji polskiej edukacji. Jest już nas więcej. Udział w pierwszej zatytułowanej: Polska szkoła 2030 – oczekiwania i możliwości, zadeklarowali m.in. parlamentarzyści, przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz liderzy nauczycielskich związków zawodowych. Pretekstem pierwszego tematu debaty jest ogłoszony przez rząd Donalda Tuska Raport Polska 2030.

Debatę poprowadzi zastępca redaktora naczelnego „Edukacji i Dialogu” Anna Raczyńska. Relacje z jej przebiegu zostaną zamieszczone we wrześniowym numerze naszego miesięcznika. 2 września br. zadamy uczestnikom pytanie, czy szkoła jest gotowana na wyzwania, o których mowa jest w Raporcie Polska 2030. Czego oczekuje społeczeństwo od edukacji i czy istnieją warunki do realizacji tej wizji. W numerze wrześniowym zamieścimy również artykuł Iwony Majewskiej - Opiełki zatytułowany „Aneks do Wizji 2030”, który będzie znakomitym wprowadzeniem do dyskusji

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Niecierpliwość – główny grzech „pokolenia Z”

Z przerażeniem zauważyłem, że uzależniłem się od poczty e-mailowej. Mam do niej dostęp również w swojej komórce. Wychodząc z pracy sprawdzam skrzynkę mailową. Wyłączam komputer, by za kilka minut już w drodze do domu zobaczyć w telefonie, czy czasem nie mam nowych wiadomości. Budząc się w środku nocy sprawdzam, czy jest jakaś poczta. Zdarza mi się o drugiej nad ranem odpowiadać na maile. Jednak udaje mi się coraz częściej zwalniać w weekendy. Wyłączam telefon, nie odbieram maili i zanurzam się w lekturze ulubionych czasopism (nie newsów portalowych) i prawdziwych książek (nie e-booków). Dziś trafiłem w dwumiesięczniku MaleMEN na interesujące portrety 5 znanych mężczyzn, którzy mówią o swoich namiętnościach i pasjach przewrotnie nazywając je grzechami. Obok takich jak tworzenie (Janusz Kapusta), odurzenie (Artur Boruc), kariera (Lesław Żurek), gra (Borys Becker), pieniądze (Konrad Wojterowicz), wymieniłbym mój wielki grzech, mianowicie niecierpliwość. Boris Becker nie umie żyć bez adrenaliny i rywalizacji. Przekonuje, że „jeżeli jest coś silniejsze od ciebie, nie walcz z tym, ale spraw, żeby cię budowało, nie niszczyło”. Natomiast Janusz Kapusta* uzmysłowił mi, jak pośpiech, niecierpliwość, a także oczekiwanie na natychmiastowe efekty, może nas zniszczyć. „Mam przyjaciół milionerów – mówi Kapusta - którzy na nic nie mają czasu. Tak zajęci są robieniem i chronieniem pieniędzy. Ja chronię swój czas. Zarabiam tyle, ile potrzeba, aby móc się czasem z życia wycofać”. Czy więc pośpiech, niecierpliwość, ciągła rywalizacja i konkurowanie naprawdę czynią nasz bardziej szczęśliwymi i lepszymi? Nie czuję się ani bardziej spełniony, ani szczęśliwszy, kiedy zaczynam biec nawet po schodach ruchomych. Bo przecież – jak pisałem wcześniej na blogu - życie pełne sensu nie ma nic wspólnego z szybkością ani wydajnością. To raczej kwestia tego, co robimy i dlaczego, a nie jak szybko to zrobiliśmy. Jak więc pogodzić wewnętrzną potrzebą zachowania równowagi między wszystkimi sferami naszego życia z tym, czego oczekuje od nas świat pracy?

*Miałem okazję krótko współpracować z Januszem Kapustą. Przygotowywał dla Biblioteki cyfrowej CODN i Laboratorium Edukacji Multimedialnej plakaty. Kilka jego prac zamieściłem również w „Edukacji i Dialogu”. To były niezwykłe spotkania. Warto przypomnieć, że ten światowej sławy ilustrator w New York Timesie jest najczęściej drukowanym w historii tej gazety.


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 16 sierpnia 2009

Komunikatory narzędziem pracy „pokolenia Z”

W mojej codziennej pracy korzysta się powszechnie z firmowego komunikatora. Ułatwia nam to pracę, tym bardziej, że nasze biura mieszczą się w kilku miejscach Warszawy. Oszczędza to nie tylko czas, ale również pieniądze. Przyzwyczajony do komunikacji za pomocą maila i telefonu szybko zacząłem doceniać wartość tego sposobu komunikowania się nie tylko w życiu prywatnym, ale również w pracy zawodowej. Zauważyłem jednak, że nie wszyscy korzystają z firmowego „gadu-gadu”. Część osób preferuje cały czas maile i telefon. Dlaczego? Odpowiedzią może być nowe zjawisko podziału między „pokoleniem Y” a generacją nazwaną przez socjologów „pokoleniem Z”. Tak jak wielu z nas nie może wyobrazić sobie życia bez telefonu, faksu i kserokopiarki, tak "pokolenie Y" zastanawia się, jak wyglądał świat bez Internetu? Zostało ono znakomicie scharakteryzowane w artykule Zuzy Scherer z Nowej Zelandii – felietonistki „Edukacji i Dialogu”. Jeszcze na dobre nie oswoiliśmy się z pojęciem „pokolenia Y”, jak już zidentyfikowano kolejne. Czym różni się od poprzedniego? Dr Jan Fazlagić z Uniwersytetu Ekonomicznego odpowiada, że dla „pokolenia Z” e-mail jest po prostu za wolny. Ta generacja oczekuje natychmiastowej komunikacji i reakcji. Korzysta z sms-ów i komunikatorów zainstalowanych w telefonach komórkowych. Pokolenie to nie może czekać, jest niecierpliwe, nie toleruje żadnego ociągania się, nie rozumie, dlaczego odpowiedź przychodzi dopiero po kilku godzinach. To, czego pragnie, musi być osiągalne niemal w tym samym momencie. Znak czasu - powiadają eksperci. Nie można zwolnić - przekonują inni. Tego oczekuje od nas współczesny świat – krzyczą specjaliści od IT.

Czy rzeczywiście fakt różnych sposobów komunikowania się w pracy, to wynik podziału między dwoma pokoleniami, czy tylko pragmatyczne podejście do pracy i życia?


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

niedziela, 9 sierpnia 2009

O zaufaniu raz jeszcze...

Jeden z moich znajomych na pytanie, jak udaje mu się z sukcesem rozwijać swoją działalność, odpowiedział: to sprawa priorytetów, konsekwencji i wartości, a jedną z nich to spójność wewnętrzna. Dziś powoli, ale skutecznie osiąga pozycję lidera w branży edukacyjnej. Zaufanie, wiarygodność, spójność wewnętrzna – to pojęcia dla wielu obce. Szczególnie młodzi ludzie nie doceniają budowania z innymi dobrych relacji opartych na tych właśnie wartościach. Samo zaufanie jeden z felietonistów w miesięczniku „Edukacja i Dialog” nazwał pięknie „walutą XXI wieku”. Mimo że w relacjach biznesowych jest tej waluty coraz więcej, to nadal jest ona deficytowa.

Dlaczego tak się dzieje, że mimo zawodu, jaki sprawili nam inni, dalej z nimi współpracujemy, natomiast są i tacy, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego? W pierwszym przypadku konto zaufania, które przez lata było zasilane, m.in. poprzez dotrzymywanie obietnic, mogło zostać jedynie lekko uszczuplone, Nie doprowadziło to do powstania na nim debetu. Są też takie sytuacje, w których zaufanie znikało błyskawicznie. Wystarczyło kilka działań potwierdzających brak wiarygodności, aby przestać dalej współpracować.

Na pytanie, dlaczego nie kończę niektórych swoich projektów odpowiadam, bo osoby, z którymi współpracuję straciły moje zaufanie. Działając w kręgu mojego wpływu podejmuję świadomie decyzję i kończę, by nie narazić się na jeszcze większe straty. Moi znajomi nauczyciele z Kanady powiadali: albo wygrana-wygrana, albo w ogóle nie rozpoczynamy współpracy. Niestety, niektórzy nie potrafią tego zrozumieć i dziwią się, że nie zamierzamy już dalej z nimi współpracować. Nie rozumieją, że zaufania nie zdobywa się dekretem typu: „proszę mi zaufać”, ale osobistą wiarygodnością, która wynika ze spójności wewnętrznej, czyli prawdomówności, spełnianiu obietnic, przestrzeganiu prawa, dotrzymywaniu terminów i wielu jeszcze innych spraw. Moja znajoma brakiem spójności określa również przejście na czerwonym świetle i przekraczanie dozwolonej prędkości.

Kiedy ostatnio umawiałem się ze znajomymi na kolację i zaproponowałem restaurację serwującą sushi, przyjęto moje zaproszenie bez entuzjazmu, a jako uzasadnienie usłyszałem, że latem może to być niebezpieczne, bo w Polsce trudno zaufać restauratorom, gdyż brakuje im spójności wewnętrznej. Wybraliśmy więc miejsce, które do tej pory nigdy nas nie zawiodło. W jaki sposób buduje się zaufanie w relacjach z innymi? Co zrobić, aby ludzie nam ufali? Odpowiedź jest jedna: po prostu, bądźmy osobami godnymi zaufania, bądźmy osobami wiarygodnymi. My sami decydujemy o tym, czy jesteśmy spójni w naszych działaniach z myśleniem, mówieniem oraz deklaracjami składanymi innym. Jeżeli coś obiecujemy, to dotrzymujmy słowa, jeżeli deklarujemy, że coś zrobimy, to zróbmy to. Miejmy też odwagę przyznać się i odmówić, jeżeli nie jesteśmy w stanie dotrzymać słowa. To też jest wyraz spójności wewnętrznej.

Przypomina mi się sytuacja, która miała niedawno miejsce w mojej pracy. Odmówiłem wykonania zadanie w wymaganym terminie, bo nie mogłem zadeklarować czegoś, czego nie byłem w stanie wykonać. Po prostu nie składam pustych obietnic, więc zaproponowałem realny dla mnie termin. Przyjęto to ze zdumieniem, próbowano określić, jako odmowę wykonania polecenia, ale ostatecznie przekonałem, że deklaracja, której ode mnie oczekiwano, byłaby zwykłym oszustwem. Uniknąłem więc sytuacji, w której musiałbym się tłumaczyć z nieterminowego wykonania pracy. Jeżeli określamy termin, to go dotrzymujmy, w przeciwnym razie odmawiajmy. Wiele firm upadło lub straciło rozmach z powodu niedotrzymywania umów. Przyjmowali zlecenia i nie zastanawiali, czy są w stanie dotrzymać danych zobowiązań. Składali deklaracje bez pokrycia i nie wytrzymali presji otoczenia. W ten sposób tracimy my sami na swoim wizerunku. Może on zostać nadszarpnięty w sytuacjach, kiedy rekomendujemy firmy, a one nie są w stanie dotrzymywać zadeklarowanych warunków. Weźmy odpowiedzialność za swoje deklaracje i działania. Nikt inny tego za nas nie może zrobić. Pokażmy swoją siłę i nie oddawajmy jej innym obwiniając ich za nasze niepowodzenia. W swoim życiu spotykam osoby, które są tego świadome i z nimi chętnie współpracuję. Są też tacy, którzy nie są spójni wewnętrznie i nie można im dalej ufać. Wystarczy, że nie dotrzymują terminów, obietnic, uzgodnień. To dla mnie sygnał, że powinienem zastanowić się, czy warto dalej współpracować, czy bardziej zasadnym nie byłoby zerwanie dalszych kontaktów.

Przypomina mi się sytuacja, kiedy w połowie lat 90-tych moja znajoma otwierała firmę szkoleniową i przeprowadzała nabór pracowników. Spotkała się z kandydatami, odbyła rozmowy, wybrała osoby i dla formalności poprosiła tylko o przesłanie w konkretnym terminie życiorysów. Tym, którzy spóźnili się i nie przesłali na czas swoich dokumentów kategorycznie odmówiła dalszej współpracy. Nie pomogły tłumaczenia, wyjaśnienia i tzw. obiektywne trudności. Jeżeli nie potrafimy w małych sprawach dotrzymywać obietnic - twierdziła, to tym bardziej nie będziemy umieli tego zrobić w sprawach naprawdę ważnych. Jeżeli nie potrafimy dotrzymać obietnic danych samym sobie, to tym bardziej będzie to trudne wobec innych. Covey powiada, najpierw zwycięstwa prywatne, potem publiczne. Nie można odnieść sukcesu w życiu publicznym, jeżeli nie poprzedzi się to sukcesami osobistymi. Innej drogi nie ma.

A jak to wygląda w szkole?
Zaufanie do szkoły będzie tym większe im więcej nauczycieli i dyrektorów będzie osobami godnymi zaufania. To nie wyposażenie klas, czy ilość komputerów buduje zaufaniu do szkoły, ale nauczyciele, którzy tworzą je poprzez swoją osobistą wiarygodność. A ta w prosty sposób wynika ze spójności wewnętrznej. Jaki zawód sprawiałem uczniom chociażby wtedy, kiedy nie oddawałem sprawdzianów w umówionym terminie. Traciłem w ich oczach jako osoba wiarygodna. Wiem, że nie jest to łatwe, sam przechodzę ten proces. Zaczynałem od spełniania prostych zobowiązań danych sobie samemu, np. codzienna gimnastyka, wstawanie o zadeklarowanej porze, przestrzeganie diety, nauka itd. Wiem, że sukces to nie konkurowanie z innymi i przysłowiowy wyścig szczurów, ale stawanie się lepszym niż było się wczoraj, doskonalenie cech charakteru, osiąganie celów, realizacja własnych marzeń i wyznaczanie nowych szlaków, którymi będą za nami podążać inni. A wszystko to z zachowaniem uniwersalnego kodeksu moralnego i równowagi między wszystkimi sferami naszego życia. Jak to uczynić, kiedy świat oczekuje od nas szybkich i spektakularnych efektów. Najważniejsze, że wkroczymy na tę ścieżkę i konsekwentnie próbujemy realizować dane sobie zobowiązania. Reszta – jak mawia wspomniany już wcześniej znajomy, „to sprawa priorytetów, konsekwencji i wartości”. Budowanie u uczniów takich postaw, to wyzwanie dla współczesnej szkoły. Z tą "walutą XXI" będzie nam wszystkim o wiele łatwiej.

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine

piątek, 31 lipca 2009

Stephen Covey o sprawach pilnych i ważnych

Marek Hyla zamieścił na swoim blogu piękną relację ze swoich tegorocznych wakacji. Pozazdrościłem, ale nie była to zawiść, a raczej tęsknota za spędzaniem czasu w sposób, który nie tylko pozwala nabrać i odzyskać siły, podnieść utracony poziom energii, ale również spędzić ten czas z rodziną oraz bliskimi w naprawdę twórczy i pożyteczny sposób. Uświadomiłem sobie, że ostatnio sprawy z kategorii pilnych przesłoniły sprawy dla mnie ważne i priorytetowe. Marek Hyla doskonale zna koncepcję Stephena Coveya. Zna i konsekwentnie ją stosuje.

Koncepcja Coveya zarządzania czasem (nazwana przez autora "zarządzanie sobą w czasie") jest najlepszą, jaką dotychczas poznałem. Covey wszelkie nasze aktywności podzielił na cztery kategorie wyznaczone przez sprawy pilne i ważne. Pilność oznacza związek z czasem wykonania zadania, uwarunkowana jest konkretnym terminem w kalendarzu, to również rzeczy, które muszą być zrobione szybko, natychmiast, działania wymagające natychmiastowej uwagi. Ważność to sprawy priorytetowe w naszym życiu czynności, istotne dla naszego rozwoju, zdrowia, czas poświęcony naszym najbliższym, sprawy najważniejsze związane z wyznaczonymi przez nas celami.

Warto pamiętać, że pilne nie zawsze oznacza ważne. Sprawa staje się pilną z powodu terminu, w którym powinniśmy wykonać zadanie. Z tego właśnie powodu ludzie uważają sprawy za ważne. Z moich doświadczeń wynika, że większość spraw w organizacjach to tylko pilne. Obserwuję, jak czynności tej kategorii bardzo często zajmują pracownikom całe dnie. A przecież życie pełne sensu nie ma nic wspólnego z szybkością ani wydajnością. To raczej kwestia tego, co robimy i dlaczego, a nie jak szybko to zrobiliśmy. Ważne jest, by uświadomić sobie, że sama pilność nie stanowi problemu. Problem powstaje dopiero wtedy, gdy to ona, a nie ważność okazuje się czynnikiem dominującym w naszym życiu. Im więcej jest w naszym życiu rzeczy pilnych, tym mniej jest w nim rzeczy ważnych.

I jeszcze jedno, zamiast skupiać się na właściwym robieniu rzeczy, trzeba koncentrować uwagę na robieniu właściwych rzeczy. Dlatego często zadaję sobie pytanie, czy czynność, którą wykonuję jest ważna z punktu mojego życia? Czy koncentruję się jedynie na precyzyjnym wykonaniu zadania, czy jednak skupiam uwagę na naprawdę istotnych sprawach? To my wybieramy, co robimy, czym się zajmujemy i na czym się koncentrujemy. Miejsce, w którym się obecnie znajdujemy, jest konsekwencją naszych dotychczasowych wyborów.

Co mógłbyś robić systematycznie na co dzień, a czego nie robisz, by znacznie poprawić Twoje życie prywatne? Co mógłbyś robić systematycznie na co dzień, a czego nie robisz, by znacznie poprawić życie zawodowe? Pytania te Covey zadaje uczestnikom swoich szkoleń i od razu zadaje drugie pytanie: dlaczego to, co ważne z punktu naszego życia podporządkowane jest sprawom pilnym i nieważnym? Dlaczego sprawy dla nas ważne spychane są przez rzeczy nieistotne. Odpowiedź jest prosta, sprawy ważne nie mają terminu. A pilność często utożsamiana jest błędnie z ważnością.


Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine