Inspiracją do tego artykułu stał się esej Nowe przebudzenie Ameryki* autorstwa Sama Presslera i Pete’a Davisa, opublikowany w newsletterze Connective Tissue. Tekst ten zyskał szeroki rezonans, między innymi za sprawą rekomendacji Jonathana Haidta – psychologa i badacza wpływu technologii na zdrowie psychiczne młodzieży, autora głośnej książki Niespokojne pokolenie (The Anxious Generation). W swoim wprowadzeniu do wspomnianego eseju Haidt wraz z Zachem Rauschem przypominają, że poza diagnozą kryzysu potrzebujemy dziś także opowieści o odnowie, o wspólnocie, zaufaniu i wychowaniu rozumu oraz woli – także w szkołach.
Drugą, równie ważną inspiracją są dla mnie pedagogiczne teksty Jacka Woronieckiego OP, publikowane w latach 1916–1939 jako odpowiedź na potrzeby ówczesnego społeczeństwa, które po odzyskaniu niepodległości próbowało na nowo zbudować polską szkołę jako przestrzeń formacji człowieka odpowiedzialnego i moralnie silnego. Wybrane teksty przypomniano w wydanym w roku 2008 zbiorze pod tytułem W szkole wychowania** w serii Klasyka Edukacji. Dziś, po ponad stu latach, ich przesłanie wraca ze zdwojoną siłą. Wówczas chodziło o budowę państwa. Dziś chodzi o ocalenie nie tylko młodego pokolenia, ale sensu wychowania.
Szkoła – jeśli ma przetrwać jako instytucja znacząca – nie może być jedynie miejscem przekazywania wiedzy ani narzędziem do przygotowywania uczniów do testów i egzaminów w rywalizacji o miejsca w rankingach. Nadal traktujemy ją jako jedyne miejsce dostępu do informacji i budowania wiedzy. Szkoła musi na nowo stać się szkołą charakteru – miejscem formowania sumienia, woli i odpowiedzialności. Nie chodzi o nową podstawę programową, czy nowy system awansu zawodowego. Chodzi o nowy (a może odnowiony) sposób myślenia o wychowaniu – jako o odważnym i odpowiedzialnym prowadzeniu młodego człowieka ku dojrzałości.
Współczesna szkoła, w swej liberalnej i często lękliwej formule, przestała być przestrzenią wychowania. Stała się miejscem zarządzania procesem dydaktycznym, gdzie nauczyciel balansuje między empatią a bezradnością, między diagnozowaniem trudności a bezsilnym rozkładaniem rąk. Zatraciliśmy gdzieś władzę rozumu i woli, którą klasyczna pedagogika uznawała za fundament wychowania. Tymczasem wychowanie to przede wszystkim formacja charakteru. A tej nie da się przeprowadzić bez postawienia wymagań, bez jasnego „tak” i równie wyraźnego „nie”, bez odwagi powiedzenia „To jest dobre, to trzeba poprawić, tego nie wolno.”
Dziś nauczyciel ma „towarzyszyć”, „budować relacje”, „przekierowywać uwagę”, „wzmacniać kompetencje społeczne”. Wszystko to ważne – ale jeśli nie jest zakorzenione w jasno zdefiniowanej strukturze wychowawczej, prowadzi do dezorientacji. Nauczyciel przestaje być przewodnikiem, a staje się operatorem emocji uczniów. I szybko płaci za to wypaleniem. Bo uczniowie nie potrzebują kolejnego dorosłego, który ich jedynie „rozumie” – potrzebują dorosłego, który wie, dokąd ich prowadzi.
Aby szkoła mogła się naprawdę przebudzić, potrzebujemy najpierw przywrócić słowa, które mają siłę. Nie musimy się ich bać – nawet jeśli dla niektórych brzmią dziś opresyjnie. Nie zamykając się na nauczycieli wychowanych w języku współczesnej pedagogiki humanistycznej, coachingowej czy kompetencyjnej, spróbujmy odnieść klasyczne pojęcia używane przez Woronieckiego do współczesnych odpowiedników.
Karcenie według niego rozumiane jest jako wychowawcze zatrzymanie błędu z myślą o jego naprawieniu – odpowiada dziś „korekcie wychowawczej” czy „interwencji wspierającej”. Ale karcenie to coś więcej, to działanie formacyjne, a nie jedynie reakcja.
Rozkazywanie natomiast, to stanowcze prowadzenie w sytuacjach, które tego wymagają – współcześnie przybiera formę „jasnego i zdecydowanego wyznaczania granic”. Ale i tu zachodzi różnica, bo rozkazywanie nie jest agresją, lecz aktem decyzyjnej odpowiedzialności.
Cnota jako trwała dyspozycja do dobrego działania, Jest czymś więcej niż popularna dziś „wartość” wypisana na szkolnej tablicy. To wewnętrzna siła moralna, która kształtuje postępowanie.
Wola z kolei to ważna umiejętność wytrwałego dążenia do dobra, nawet wtedy, gdy jest to trudne. Nie sprowadza się jedynie do samodyscypliny. To świadomy wybór dobra wbrew przeszkodom.
Jest jeszcze jedno pojęcie, o którym dziś często zapominamy – dzielność. Współcześnie utożsamiana z odpornością psychiczną czy odwagą działania, dzielność to coś głębszego, to połączenie siły ducha z rozumem. To odwaga moralna, nie tylko psychiczna.
Dopóki nie nazwiemy rzeczy po imieniu, będziemy toczyć jałowe pedagogiczne debaty, zamiast naprawdę prowadzić młodych ludzi. Potrzebujemy również odwagi nauczyciela, by kierować, a nie tylko zarządzać klasą. Zarządzać można procesem. Ale człowiekiem się kieruje. Kierowanie wymaga obecności, rozeznania, gotowości do decyzji, i przede wszystkim – osobistego autorytetu.
Warto, byśmy nauczyli się odróżniać dwa sposoby upominania:
„Nie rób tego, bo ci nie wolno” od „Nie rób tego, bo to cię niszczy. I nie pozwolę ci się zniszczyć.”
Wiemy o tym, ze szkoła potrzebuje także konkretnych narzędzi do wychowania przez wymaganie. Oczywistym jest dla nas, że trzeba ustalić z uczniami jasne zasady, wprowadzać rytuału porządkowe, reagować od razu i mówić językiem odpowiedzialności, a nie manipulacji i groźby. Pamiętać jednak należy, że to my dorośli wyznaczamy granice, a uczeń musi je znać, komunikując mu je krótko, pewnie, z sensem. Ale nauczyciel nie może być w tym sam. Wychowanie wymaga współdziałania dorosłych, którzy się wspierają. Potrzebujemy spójnych zespołów klasowych. Potrzebujemy porozumienia między nauczycielami, dyrektorem rodzicami. Potrzebujemy jasnych, sprawiedliwych procedur – takich, które wzmacniają autorytet pedagoga, a nie rozmywają go.
To nie uczniowie są winni chaosowi w szkole. To dorośli stracili pewność, jak wychowywać. Nie można wychować do wolności, jeśli wcześniej nie nauczy się odpowiedzialności. Nie można uczyć samodzielnego myślenia, jeśli nie nauczy się najpierw dyscypliny wewnętrznej. Nie można zbudować dobrego społeczeństwa, jeśli szkoła boi się powiedzieć, że są rzeczy dobre i złe – i że nauczyciel ma prawo to ocenić.
* * *
W Polsce – podobnie jak w przypadku wspomnianego wyżej globalnego ruchu idei odnowy obywatelskiej i wychowawczej w Ameryce – od lat dojrzewa potrzeba głębokiej zmiany kultury szkolnej. Oddolna inicjatywa „Budząca Się Szkoła” odważnie promuje przejście od nauczania do uczenia się, od przekazywania wiedzy do odkrywania potencjału. To ważny głos – zakorzeniony w codziennej pracy nauczycieli, dyrektorów i uczniów. Mój artykuł wyrasta z podobnego niepokoju i tej samej nadziei – ale wskazuje inną ścieżkę: od przebudzenia emocjonalnego i relacyjnego do przebudzenia etycznego i wychowawczego. Od pedagogiki towarzyszenia – do pedagogiki prowadzenia. Nie są to nurty sprzeczne. Być może to właśnie teraz jest moment, by połączyć przebudzenie oparte na relacji z tym, które rodzi się z odwagi wymagań, granic i wychowawczej odpowiedzialności.
_______________________________
**Jacek Woroniecki OP, W szkole wychowania. Teksty wybrane, Fundacja Servire Veritati – Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2008.