poniedziałek, 28 października 2013

Postscriptum

Moim ostatnim wpisem na blogu wywołałem w różnych miejscach na Facebooku gorącą i pełną emocji dyskusję. Każdy miał prawo odczytać mój tekst tak, jak chciał. Jedni zobaczyli w nim wartość i okazję do dyskusji, inni atak na Marcina Zaroda. To była moja licentia poetica, która nie wszystkim się spodobała. Nadal biorę pełną odpowiedzialność za ten tekst i wyjaśniam moje dlaczego? i po co? to zrobiłem.

Dlaczego?
Obserwuję dziś, jak technologia dominuje w dyskursie o szkole. Konferencje, sympozja, debaty i szkolenia skupiają się dziś głównie wokół takich słów kluczy jak: cyfrowa szkoła, e- podręczniki, tablice interaktywne, narzędzia mobilne i apilikacje komputerowe, szkoła WEB 2.0, e-learning, cyfrowy uczeń, a nawet cyfrowy nauczyciel. Za mało mówi się tutaj o człowieku, wychowaniu, nawykach skutecznego działania - cechach niezbędnych każdemu z nas nie tylko w przyszłości.

Po co?
Chcę zainicjować dyskusję o funkcji wychowawczej szkoły, aby obok promocji technologii pojawił się profesjonalny dialog o wychowaniu. Przygotowanie do przyszłości to nie tylko kompetencje związane z technologią informacyjno - komunikacyjną, ale również wspieranie uczniów w budowanie charakteru, opartego na takich cechach jak proaktywność, poczucie własnej wartości, poczucie obfitości, pozytywne myślenie i spójność wewnętrzna. Społeczeństwo potrzebuje odpowiedzialnych, samodzielnych i przedsiębiorczych obywateli. Dużą rolę w promocji tej funkcji szkoły widziałem w Marcinie Zarodzie. Dziś, jak nikt inny, ma przecież okazję być słyszanym szerzej zwracając uwagę na ten ważny problem. Bardzo na to liczyłem.

poniedziałek, 21 października 2013

Nauczyciel Roku 2013

Marcin Zaród ma dziś ogromną szansę na wypromowanie ważnych dla edukacji celów, zadań, ale też działań i zachowań w pojedynczej szkole, czy w klasie. Wielu chce poznać recpetę na bycie nauczycielem, który ma być nie tylko autorytetem dla uczniów, ale też wzorem dla tysięcy nauczycieli. Czego dowiadujemy się dziś o sobie i swojej pracy? Czy obraz i oczekiwania wobec nauczycieli formułowane przez Marcina Zaroda w mediach, są tym, czego naprawdę oczekuje polska szkoła?

Marcina Zaroda cenię za wszystko, co znalazło się w uzasadnieniu jego kandydatury. Rekomendację uzupełniłbym o wiele innych jeszcze jego osiągnięć. Podziwiam, że potrafił zarazić swoją pasją uczniów, którzy w ślad za nim wspierają pokolenie 50+ w rozumieniu cyfrowego świata. Ponadto inicjuje on wiele cennych społecznie inicjatyw. Przy tym to znakomity nauczyciele języka angielskiego i promotor nowych modeli edukacyjnych. Spełnia się nie tylko w życiu zawodowym, prywatnym, ale również społecznym. Jego pasją jest szkoła, ale też taniec, góry, podróże, narty, rower.

Mimo to, w rozmowie z Damianem Muszyńskim Marcin Zaród nie wykorzystał w pełni swojej siły w promowaniu edukacji przyszłości. Dziś słuchają go nie tylko tysiące nauczycieli, ale też rodzice i uczniowie. Chciałbym, aby czas, który otrzymał, wykorzystał na budowanie wizji szkoły opartej na promocji takiej, która dba nie tylko o technologię, ale o człowieka odpowiedzialnego, samodzielnego, przedsiębiorczego, także wrażliwego i godnego zaufania. Chciałbym, aby między technologią a rozwojem innych kompetencji została zachowana równowaga. Chcąc nie chcąc stał się osobą publiczną, która może odegrać ważną rolę w formułowaniu autentycznych celów narodowej edukacji.

Marcin Zaród przyznaje, że nie zostałby Nauczycielem Roku 2013, gdyby nie zgłoszenie jego kandydatury przez Stowarzyszenie Miasta w Internecie - organizację, której misją, a zarazem strategicznym celem jest współdziałanie z samorządami dla rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Ale to nie może być usprawiedliwieniem koncentracji na nowoczesnej technologii. Dlatego trudno jest mi zaakceptować niektóre jego wypowiedzi. Nie wierzę, że „edukować dla przyszłości” jest wymyślone przez lidera facebookowej grupy Superbelfrzy RP. Prawdą jest natomiast, że hasło to jest jej mottem z sukcesem propagowanym wśród nauczycieli na konferencjach, w publikacjach i na portalch społecznościowych.

Marcin Zaród nie odpowiada wprost na pytanie Damiana Muszyńskiego, co to znaczy być „nauczycielem świetnym, sprawnym dydaktycznie i wychowawczo?” Ma natomist przekonanie, że „tak być nie może”, aby nauczyciel nie wiedział co to jest “start-up”, albo „hangout”. Zapewniam, że znam wielu nauczycieli, którzy nie wiedzą, co to są „start-upy” i „hangouty” a są autorytetami dla swoich uczniów. Funkcja szkoły nie może być sprowadzona jedynie do znajomości aplikacji, technologii i cyfrowych gadżetów. Postulat Marcina Zaroda: „stabilny dostęp do internetu i możliwość wyświetlenia w klasie obrazu z komputera - to powinien być standard” - oczywiście, ale nie może być celem samym w sobie. Warto uwzględnić tutaj najnowsze badania, między innymi Manfreda Spitzera. Zrównoważenie dla cyfrowej szkoły nie może być ograniczone do promocji „aktywnego stylu życia, turystyki, sportu, umiejętności społecznych, wolontariatu, nie zapominając przy tym o patriotyzmie”. To przeważnie zajęcia pozalekcyjne. Marcin Zaród ma świadomość, że to ważny elementy wychowawczy, ale nie mówi tego wprost. Nie mówi głośno, że zrównoważeniem dla technologii powinna być koncentracja na uczniu. Kto ma być jego promotorem, jeżeli ten, kto ma nim być, ma podążać za nowoczesną technologią? Nie promujmy technologii - doskonale robi to biznes. Promujmy człowieka i wspierajmy rozwój jego naturalnego talentu. Zapewniam, że dla mnie nie jest żadną ujmą przygotowanie prezentacji w formacie Word. Dla Marcina Zaroda to „strach”. Dla wielu nauczycieli i rodziców nie to jest największym problemem dzisiejszej szkoły. Ważnym jest nie sprawność w obsłudze aplikacji i znajomość technologii, ale troska o treść tych prezentacji. Chcę dowiedzieć się, co mają nam uczniowie do powiedzenia o sobie, o rozumieniu prawdy, piękna i dobra. Technologia to naturalne środowisko funkcjonowania dzisiejszych uczniów. To jest ich świat. Oddajmy ją im, a sami skoncentrujmy się na wychowaniu spójnych wewnętrznie, proaktywnych, z poczuciem własnej wartości i obfitości oraz z pozytywnym nastawieniem i spełnionych w przyszłości obywateli.

Jestem pewien, że Nauczyciel Roku 2013 - Marcin Zaród, to wie. Jest przecież przykładem takiej postawy. Gratuluję mu najpiękniejszego tytułu, jaki może otrzymać nauczyciel i dziękuję za to, co robi dla polskiej edukacji. Ale może dziś o wiele więcej, niż niejeden z nauczycieli. To duża odpowiedzialność.

niedziela, 13 października 2013

Niewykorzystany potencjał zasobów w sieci

Internet zmienił styl życia, kulturę uczenia się, sposób komunikacji i model pracy - to banał. Tak jak banałem jest już mówienie, że w sieci jest wiele cennych treści, a internet to bogactwo i miejsce nowej rozrywki. A jednak potencjał sieci nie jest wykorzystany w szkole. To właśnie w niej uczniowie powinni kształtować, rozwijać i zmieniać swoje nawyki na przydatne w uczeniu się przez całe życie. Szkoła nie dba o rozwój tych kompetencji. Dla niej najdalszą perspektywą, którą trzeba zaplanować w działaniach, to trzy, cztery lata, czyli egzaminy. Nie interesują jej przygotowanie ucznia do życia za pięć, dziesięć lat, a co dopiero za lat trzydzieści, czy czterdzieści. Wtedy uczniowie będą u szczytu swoich karier zawodowych, będą chcieli być nadal aktywni, samodzielni, przedsiębiorczy i otwarci na zmiany. Sieć jako zasób w szkole nie istnieje i nie dlatego, że nie jest dostępna, bo w wielu szkołach jest szybki internet. To, czego brakuje, to przede wszystkim pomysłu na zmianę dydaktyki i metod uczenia się w szkolnej klasie z wykorzystaniem bogactwa sieci. Niedawno obejrzałem zajęcia w jednej z klas na południu Polski. W ramach konkursu uczniowie zostali wyposażeni w tablety. Jeden dla każdego. Sytuacja więc idealna. Niestety, z tabletami stało się tak, jak w przypadku tablic interaktywnych utrwalających dawny model edukacji. Nie zauważyłem żadnej zmiany organizacji ani przestrzeni, ani żadnych metod pracy. Jest tak jak dawniej - funkcjonuje odwieczny model szkoły fabryki. Nie zmieniły tego nowoczesne, wielofunkcyjne narzędzia, ani dostęp do sieci i ogromnych zasobów. Nie dokonała się zmiana sposobu pracy ucznia i nauczyciela. Nowoczesne tablety zastąpiły uczniom dotychczasowe podręczniki. Jest podobnie, jak w przypadku masowej zamiany klasycznej tablicy na interaktywną. Dalej uczy się tak samo.

Szkoła cały czas nie wyposaża ucznia w kompetencje, które są podstawą jego funkcjonowania w ponowoczesnym świecie charakteryzującym się niestabilnością, nieliniowością i rozpadem jednorodności. W polskiej szkole brakuje myślenia o zmianie organizacji pracy ucznia, jego funkcjonowaniu w szkolnej przestrzeni. Niewiele mówi się o jej organizacji, która powinna odpowiadać na potrzeby nowoczesnej edukacji. Doskonale ujęła to w swoim ostatnim artykule dr Marzena Żylińska. Do sal lekcyjnych wchodzi się z korytarzy jak do cel więziennych, a wszystko odbywa się w rytmie dzwonków odmierzających przerwy i lekcje. Taki model edukacji już się wyczerpał. Ten XIX-wieczny  rodem z pruskiej organizacji, nie ma już uzasadnienia. I wcale nie chodzi o to, by było więcej interaktywnych tablic, multimedialnych prezentacji, czy popisów z wykorzystania coraz to doskonalszych i niezwykle interesujących aplikacji, ale o sposób funkcjonowania na zajęciach uczniów i nauczycieli. Sposób patrzenia na wychowanie, kształtowanie postaw, nawyków w oparciu o charakter. Szkołę należy przybliżyć do świata, który jest na zewnątrz. Świata, w którym praca oparta jest na umiejętności dostrzegania, analizowania i przetwarzania informacji, ale też umiejętności tworzenia nowych idei i koncepcji. Jeżeli nawet mamy nowoczesne narzędzia, to wtłaczamy je do starych nieaktualnych modeli dydaktycznych. Sposób pracy w dzisiejszej szkole nie zmienia się od ponad dwustu lat, ale na szczęście zaczyna być poddawany krytyce. Mimo to, tylko nieliczni próbują to zmienić. Jest już przynajmniej kilka sprawdzonych i skutecznych modeli pracy, które redefiniują dziś nasz sposób myślenia o funkcjonowaniu milionów uczniów i nauczycieli. Zmiana sposobu i stylu uczenia się powinna wymusić zmianę w organizacji przestrzeni. Znakomicie problem ten porusza 28. numer Mazowieckiego Kwartalnika Edukacyjnego Meritum. Nie wystarczy działanie pojedynczych nauczycieli w wybranych klasach, ale o podejście systemowe, o stworzenie przestrzeni dla funkcjonowania tych, którzy mają tworzyć i organizować świat w przyszłości, w której nas już nie będzie. Wbrew pozorom nie wychowujemy kreatywnych, samodzielnych, odpowiedzialnych obywateli. Za to doskonale przygotowujemy uczniów do odtwarzania starych, nieaktualnych już paradygmatów.

Potencjał technologii, zasobów w sieci i siła eksperckiej wiedzy nauczyciela powinny stworzyć nową przestrzeń uczenia się i nowy model pracy. Bliższy temu, w jakim funkcjonują rodzice naszych uczniów. Wówczas nastąpi nie tylko większe zrozumienie dla zmiany paradygmatu szkolnej dydaktyki, ale wsparcie rodziców, którzy pracując w nowoczesnych modelach organizacyjnych mogą wesprzeć w działaniach nie tylko własne dziecko, ale samą szkołę. Wdrożenie do pracy innowacyjnych metodyk projektowych i przygotowanie ucznia do pracy stanie się wspólnym wyzwaniem rodziców i nauczycieli.


czwartek, 10 października 2013

Mistrz, ekspert, czy korepetytor?

Wróciłem z Częstochowy. Uczestniczyłem w niezwykle udanej III konferencji dla dyrektorów zatytułowanej „Nowoczesne rozwiązania interaktywne w praktyce szkolnej”. Mówiłem o tym, że powszechny i nieograniczonych niemal dostęp do zasobów w sieci nie zmienił nic w naszych szkołach. A przecież mamy największych ekspertów w zasięgu jednego kliknięcia, mamy natychmiastowy dostęp do informacji, słowników, kanałów telewizyjnych z ogromnym archiwum. Możemy korzystać z cyfrowych bibliotek, wirtualnych instytutów i muzeów. Dziś to wszystko jest powszechnie dostępne, ale w żaden sposób nie zmienia to szkoły. Nie zmienia ani organizacji pracy ucznia i nauczyciela, ani materialnej przestrzeni edukacyjnej. Dalej incydentalnie korzystamy z potencjału sieci i narzędzi, które nosimy w naszych kieszeniach. Do tego wszystkiego uczeń ma dostęp właśnie na swoim telefonie, tablecie czy smartfonie. Podłączony do sieci może się uczyć i niekoniecznie w tym celu musi przychodzić do szkoły. Może to robić w domu, w kawiarni lub w podróży.  Proponowane nowe modele dydaktyczne odwracają dotychczasowy wzorzec lekcji. Niestety, uczeń nie jest przygotowywany do samodzielne pracy, bo szkoła nie dba o to. Natomiast przyzwyczaiła, że w każdym detalu go wyręcza, planując czego, kiedy i w jaki sposób się uczyć i w jakiej formie swoją wiedzę zaprezentować.

Kim jest dziś nauczyciel? Często utrwala transmisyjny model szkoły i nadal chce uchodzić za główne źródło informacji, ale już nie musi, bo przecież w szkole ma on o wiele ważniejszą rolę do spełnienia. Dobry nauczyciel jest arbitrem w ocenie wysiłku ucznia, to on ma być przykładem postaw opartych na charakterze, to wreszcie on może stać się mistrzem w poszukiwaniu prawdy, piękna i dobra. Prawdziwy mistrz pomaga uczniowi w dochodzeniu do prawdy, wychowaniu do dobra i tworzeniu piękna. Dziś jest korepetytorem, którego funkcja została sprowadzona jedynie do przygotowania uczniów do egzaminu. Dlaczego tak wielu nauczycieli godzi się na to? Dlaczego nie chcą mieć autentycznego wpływu na przyszłość? To właśnie dziś pracując z uczniami dotykają jej jak nikt inny. Mają wpływ na to, jak będzie wyglądał świat, w którym będą funkcjonować jego uczniowie. Jakimi wartościami będą się  dzięki niemu rządzić, jakie zasady będą kierowały ich decyzjami, jakich wyborów będą dokonywać w swoim zawodowym i prywatnym życiu. To jutro kształtuje się właśnie w dzisiejszych szkołach. A póki co w nich nauczyciele uczą coraz mniej zaangażowanych uczniów. Coraz głośniej słychać wołanie, że szkoła powinna się zmienić.

Każda zmiana zaczyna się od pojedynczego człowieka. Możemy nadal narzekać i krytykować, albo podjąć decyzję o redefinicji funkcji szkoły. Mamy samoświadomość, wyobraźnię, sumienie i wolną wolę. To narzędzia, które pozwalają nam dokonywać wyborów. Od nas zależy, czy i jak wykorzystamy nasze naturalne zdolności.