sobota, 21 stycznia 2012

Apple European Leadership Summit 2012

Konferencja w Londynie zorganizowana w styczniu tego roku przez Apple była dla mnie jedną z najważniejszy, w jakich uczestniczyłem w ciągu ostatnich lat. To nie nowoczesna technologia mnie zachwyciła, ani narzędzia, ale propozycje, modele i strategie rozwiązania problemów dzisiejszej edukacji. Oprócz prezentacji nowych aplikacji, nieprawdopodobnych możliwości technologicznych zaprezentowanych przez Apple, najbardziej wartościowym były studia przypadków ze szkół, które korzystają z tych rozwiązań. To prawdziwe opowieści uczniów o tym, jak wykorzystują na lekcjach nowoczesne technologie i cyfrowe zasoby. Obecność studentów uwiarygadniała wartość potencjału uczniów i narzędzi. Dyrektorzy i nauczyciele nie tylko mówili, ale przede wszystkim pokazywali, jak bardzo zmieniła się organizacja pracy ich szkół. Przedstawiali autentyczne historie o procesach, trudnościach, zagrożeniach, ale też swoimi przykładami dodawali wiary, że można, i że warto zmienić paradygmat myślenia o sposobach uczenia się ucznia. Dzisiejszy problem, to nie brak w szkole dostępu do nowoczesnych technologii i sieci WiFi, ale przede wszystkim brak pomysłu, jak to wszystko wykorzystać w szkole, która pracuje w archaicznym modelu. Cóż z tego, że mamy w szkołach pracownie komputerowe, tablice interaktywne, dostęp do bezprzewodowego internetu, jeśli utrwalamy nadal model zaprzeczający najnowszym wynikom badań nad mózgiem, nawykom pokolenia dzisiejszych uczniów, stylowi życia i pracy nowoczenych organizacji. Dziś w wielu szkołach standardem są elektroniczne dzienniki, które umożliwiają dostarczanie rodzicom informacji online. Rodzice są przyzwyczajeni, że otwierając stronę swojego banku zobaczą najbardziej aktualny stan konta. Jednym kliknięciem przechodzą na stronę szkoły i dziennika elektornicznego swojego dziecka, a tam brak aktualnych ocen, wpisanych obecności, nieprzeczytane wiadomości wysłane do wychowawcy i kilkudniowe opóźnienia w tematach lekcji. To wywołuje irytacje i sprawia, że przestajemy widzieć sens w tych nowoczesnych narzędziach i rozwiązanich. Przyzwyczailismy się do aktualnej i natychmiastowej informacji, a w szkole naszego dziecka nadal dostajemy nieaktualny „stan konta”. Niewiele wynika też z posiadania przez nauczycieli laptopów, a przez uczniów wielofunkcyjnych telefonów. Nie korzystamy z tego, nie używamy, a często ograniczamy lub zakazujemy ich zastosowanie na lekcjach.

To nie problem braku technologii, czy umiejętności jej obsługi, ale brak wiedzy, jak ją wykorzystać i jak sprawić, aby służyła nowoczesnej edukacji. Dopóki będziemy koncentrowali się na dyskusjach dotyczących sprzętu, formy wdrażania, czy sposobu zakupu, dopóty nie rozwiążemy podstawowego problemu, jakim jest wykorzystanie potencjału nowoczesnej technologii i potencjału uczniów w jej stosowaniu. Cóż z tego, że mamy kolejną wersję tworzenia własnych podręczników, jeżeli nie mieliśmy pomysłu na wykorzystnanie tej poprzedniej.

Dlatego najcenniejszym w Londynie nie był powszechny zachwyt i podziw dla nowoczesnych aplikacji, gier edukacyjnych, kolejnych tablic interaktywnych, stołów dotykowych, ultratabletów, czytników, ale podpatrywanie, jak stworzyć model skutecznej edukacji, jak sprawić, by szkoła była autentycznym miejsce uczenia się ucznia. Potrafimy już te narzędzia obsługiwać, ale nie potrafimy ich skutecznie wykorzystać na zajęciach. Mając w szkole projektor multimedialny zanudzamy uczniów statycznymi, nieatrakcyjnymi prezentacjami, podczas których odczytujemy poszczególne slajdy. Cóż z tego, że jest kolejna generacja narzędzi do tworzenia prezentacji. Nic, bo nie korzystamy z potencjału, jaki kryje w sobie poprzednia. Mając dostęp do internetu zadajemy uczniom rytynowe zadania. Czym różni się lekcja z tablicą interaktywną od tej z czarną? Jest bardziej kolorowa, z ciekawym interfejsem i dynamicznym dostępem do map. plansz i filmów, ale dalej uczniowie w szeregowo ustawionych ławkach, a nauczyciel przy tablicy i odtwarzamy model szkoły ery industrialnej. Nic się nie zmienia. Czym różni się wyszukiwanie definicji ze słowników od tych w cyfrowych encyklopediach? Szybkością. Dostęp do informacji jest natychmiastowy, ale nie potrafimy z tego faktu skorzystać w dzisiejszej szkole. Zadajemy uczniom rutynowe zadania lub oglądamy filmy na You Tube (kiedyś wideo), podczas których uczniowie się nudzą - zaliczają kolejne zadanie.

Mam wiele takich przykładów z mojej codzinnej praktyki. Jeden z proponowanych przez nauczyciela scenariuszy zajęć z języka polskiego, zawierał następujące polecenie:
Przeczytajcie w podręczniku rozdział charakteryzujący rycerza średniowiecznego, odpowiedźcie na pytania zamieszczone w zeszycie ćwiczeń i zróbcie notatkę.
Czy taka lekcja może być ciekawa? Może, bo podręcznik były multimedialny, ćwiczenia interaktywne, a notatka miała być napisana na komputerze. Jednak ta lekcja taką nie była. Uczniowie byli znudzeni, nie angażowali się, brakowało motywacji do pracy. Jednak, gdyby nauczyciel potrafił wykorzystać potencjał interaktwynych ćwiczeń, cyfrowych podręczników i aplikacji do tworzenia notatek, lekcja mogłaby się przerodzić w niezapomniane doświadczenie i przeżycie. Dotychczasowe zajęcia wyokorzystujące nowe technologie są kalką tych, w jakich uczestniczyłem kilkadziesiat lat temu. Zamiast cyfrowych i interaktywnych książek, były tradycyjne podręczniki, słowniki, zeszyty ćwiczeń. Mniej kolorowe, zapełnione tekstami i mało atrakcyjną grafiką. Nauczyciel dziś odtwarza model zajęć, jakie pamiętał ze swojej edukacji. Polecenia te same, jedynie narzędzia nowsze i bardziej przyjazne uczniom. Powyższy model zaproponawanej przez nauczyciela lekcji wykorzystującej w ten sposób nowe technologie, nie jest dla ucznia atrakcyjny. W domu ma również komputer, dostęp do multimedialnych zasobów edukacyjnych, gier i portali społecznościowych. Lekcja z komputerem nie jest czymś wyjątkowym. Nauczycielowi zabrakło pomysłu. A przecież na takiej lekcji uczniowie mogliby pracować w bardziej kreatywny sposób. Powstałaby ciekawa audycja, podcast, wideodebata, artykuł, newsletter, czy rozdział tworzonego przez uczniów podręcznika dla młodszych kolegów. Dlatego jak najszybciej należy zakończyć dyskusję na temat narzędzi i sposobu ich dystrybuowania, a rozpocząć debatę o pomyśle, jak wykorzystać tworząc nowe modele i warunki do pracy w szkole posiadającej nowoczesne rozwiazania technologiczne.

Konferencja w Londynie, na którą Apple zaprosiło z całej Europy ponad 200 liderów, była czymś o wiele bardziej ceniejszym, niż oglądanie kolejnych rozwiązań i zachwycanie się osiągnięciami nowych technologii. Apple dostarczyło inspiracji do tworzenia własnych modeli dydaktycznych, strategii wdrażania nowoczesnych technologii na lekcji, oryginalnych scenariuszy i podręczników, a także konkretnych aktywności. W dzisiejszej szkole bardziej od dyskusji o kolejnych nowościach technologicznych, brakuje prawdziwej debaty o zmianie sposobów uczenia się i nauczania. Sposób funkcjonowania ucznia w szkole musi się zmienić. Obecny już się wyczerpał, nikogo przecież nie trzeba o tym przekonywać. A mimo to nowego nadal jeszcze nie ma.

Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę

niedziela, 8 stycznia 2012

Wiarygodność kluczem do zaufania

Ogromne zamieszanie z wprowadzeniem nowej ustawy refundacyjnej jest wynikiem braku zaufania lekarzy do ministra i rządu, ale też rządu do lekarzy i ich związków zawodowych. Brakuje zaufania do urzędników państwowych. Nikt nie chce ustąpić, bo brakuje wiary w dobre intencje w każdej ze stron. Nikt już nie ufa deklaracjom składanym przez skonfliktowane grupy. Minister jak lew broni nowej ustawy, którą jeszcze kilka miesięcy wcześniej krytykował. Zdaniem wielu dlatego stracił osobistą wiarygodność. A to właśnie ona jest kluczem do zaufania. Ludzie ufają sobie nie dlatego, że tak należy robić, bo to szlachetne i uczciwe. Zaufanie bowiem zaczyna się od indywidualnej decyzji bycia osobą godną zaufania. Ufa się osobom spójnym w tym co mówią, robią i myślą. Ufa się tym, którzy potrafią przyznać się do błędu i tym, którzy ten błąd chcą naprawić.

W ostatnim raporcie Michała Boniego "Polska 2030. Trzecia fala nowoczesności." mówi się wyraźnie o budowaniu kapitału społecznego. Właśnie kapitał społeczny jest pozaekonomicznym czynnikiem wzrostu i modernizacji. Z powodu jego niskiego poziomu stanęliśmy w martywm punkcie. Nie zamierzają odpuścić lekarze, minister, rząd. Podobnie jest w innych obszarach życia społecznego. Nauczyciele nie ufają MEN, bo nie wierzą w dobre intencje przy podejmowaniu kolejnych reform. Rodzice stracili zaufanie do szkoły, w której miały rozpocząć się zajęcia dla sześciolatków. Straty moralne wynikają z ciągłego sprawdzania jednych przez drugich. Tak też jest zbudowany system nadzoru pedagogicznego. Sprawdzamy siebie nawzajem i rozbudowujemy system biurokratyczny. Dyrektorzy doświadczają tego na co dzień. Są traktowani jako osoby nieodpowiedzialne i nieuczciwe. Inny przykład to trudne procedury w ubieganiu się o środki unijne, czy skomplikowane sposoby ich rozliczania. Rozbudowane i niekończące się przetargi to wynik niskiego poziomu zaufania w społeczeństwie.

W lipcu ubiegłego roku z grupą nauczycieli zastanawialiśmy się, jak zbudować w szkole system oddziaływań wychowaczych, który rozwijać będzie kapitał społeczny rozumiany jako zaufanie, współpraca, odpowiedzialność, współzależność. Te cechy charakteru należy kształcić w uczniach również w szkole. To jedno z ważnych i - jak się teraz okazuje - pilnych zadań. Szkoła powinna być miejscem stwarzania sytuacji doświadczania przez uczniów satysfakcji z czynienia dobra i bycia osobą wiarygodną. Jak umożliwiać uczniom pozytywne odczuwanie z wzajemnego zaufania? Wskażmy źródło, jakim jest dla zaufania wiarygodność, dotrzymywanie obietnic danych sobie i innym. Ogromne zaufanie do siebie nawzajem, to wynik pracy szkoły i osobisty przykład nauczyciela. Czy uczniowie nam ufają, czy jesteśmy wiarygodni. Czy jesteśmy dla nich wzorem. Jak sprawić, by uczniowie uwierzyli, że zaufanie to osobista decyzja każego z nas. Przykład kłopotów związanych z wprowadzeniem ustawy refundacyjnej może być doskonałym pretekstem do dyskusji w szkole o roli kapitału społecznego w życiu obywatela i jego poziomu zaufaniu do instytucji państwa.

Witold Kołodziejczyk | Utwórz swoją wizytówkę