sobota, 30 listopada 2013

Czy nowe modele dydaktyczne pomogą?

Potrzebą każdego człowiek jest potrzeba samorealizacji. Dlaczego tak trudno zaobserwować ją w szkole? Wyniki badań PISA 2012 dotyczące umiejętności 15-latków mogą temu zaprzeczać. Nasi gimnazjaliści według badań są jednymi z najlepszych w Europie. A szkoła - zdaniem premiera Donalda Tuska - nie wymaga żadnej rewolucji. Czy rzeczywiście możemy być spokojni i w polskiej szkole nie ma potrzeby dokonywania zmian? Od dziś nie będzie żadnych ocen, kartkówek i sprawdzianów. Dziś staniecie się wolnymi poszukiwaczami prawdy - mówi nauczyciel w jednej z powieści Niziurskiego. I to dla jego uczniów było prawdziwą rewolucją. Zawierzył swoim uczniom. Od tego momentu zmieniło się wszystko. A czy nasi uczniowie wierzą, że szkoła kształci kompetencje przydatne w życiu? Dziś media cytując wyniki PISA przekonują, że gimnazjaliści są najzdolniejszymi w Europie. Czy sami uczniowie są przekonani, że to miejsce, w którym uczą się podejmowania wyzwań i wiedzą, co jest każdego z nich powinnością wobec innych? Czy są pewni, że szkoła jest miejscem przejmowania odpowiedzialności za własne uczenie się i własny rozwój? Czy rozumieją, że w niej rozwija się analityczne, krytyczne myślenie? Aby szkoła była nowoczesna nie wystarczą jedynie innowacyjne technologie. A czy mogą ją zmienić nowe modele pracy? Czy mamy dostateczne dla uczniów argumenty, że one bardziej angażują, zwiększają motywację i sposób ich funkcjonowania?

Model dydaktyczny w realizowanym przeze mnie projekcie szkoły przyszłości oparty jest między innymi na metodzie WebQuest. Praca w ten sposób, organizacja przestrzeni i wykorzystanie mobilnych technologii stworzyły synergię. Zaowocowało to zupełnie nową jakością uczenia się uczniów i warsztatem nauczyciela. Zorganizowana w ten sposób przestrzeń była wynikiem stworzonej wcześniej wizji szkoły, której funkcją jest kształcenie postaw, charakteru, nawyków i kluczowych kompetencji. Kilkakrotnie pisałem już nie tylko o sukcesach, ale też słabościach projektu. Z jednej strony brak u  uczniów umiejętności samodzielnej pracy, zaangażowania, świadomości swojej siły (te kompetencje nie były objęte badaniami PISA), z drugiej zaś odpowiedniej ilości czasu przeznaczonego na szkolenia przygotowujące nauczycieli do pracy w nowych modelach dydaktycznych. A może to mit, że metoda odwróconej klasy, strategia wyprzedzająca, czy WebQuest to metody, które bardziej motywują do pracy, pomagają zaangażować się uczniom i przełamać obowiązujący dziś paradygmat lekcji. Czy w obliczu sukcesów naszych gimnazjalistów potwierdzonych w ostatnich badaniach przekonanie o wdrażaniu nowych metod pracy jest konieczne?

Podczas zajęć w jednym z gimnazjów poprosiłem uczniów, aby poszukali w sieci opisy metod, które uważane są za nowoczesne i odpowiadają nawykom dzisiejszego pokolenia uczniów. W trakcie rozmowy szukali definicji, opisów i podobieństw. Wskazywali zalety i wady. Dość łatwo przyszło im określić istotę każdej z nich. Mówili nie tylko o WebQuestach, odwróconej klasie, strategii wyprzedzającej, ale też o gamifikacji, blended learningu i metodzie projektów. Uczniowie mieli też za zadanie określić, który z modeli jest ich zdaniem najciekawszy, który ma szansę przyjąć się w szkole, który jest najbliższy ich stylowi uczenia się i pracy. Mówili o tym, jak wyobrażają sobie lekcje wykorzystujące te metody. Okazało się, że żadna nie zyskała ich szczególnej aprobaty. To, co przez twórców metod jest wartością, dla nich takim nie było. Argumenty o potencjale tych modeli nie przekonują ich dostatecznie. Są niewystarczające, aby uznać za skuteczne. Dlaczego? Bo za pomocą nowych technologii i nowych modeli pracy można nadal uczyć jak dawniej.

Uczniowie sceptycznie odnoszą się do koncepcji przeniesienia aktywności związanych ze zdobywaniem informacji do domu. Ich zdaniem odpowiedzialność za uczenie zostaje przerzucona na uczniów, w dodatku w wolnym dla nich czasie. Z niebywałą szczerością przyznawali, że nie mają w sobie tyle dyscypliny, aby mobilizować się do pracy. Twierdzili, że nikt ich nie nauczył, jak samodzielnie zarządzać swoim uczeniem, czasem i jego organizacją. O rozwoju tych kompetencji nie mówią wyniki badań PISA. Uczniowie tak bardzo tkwią z przekonaniem, że głównym zadaniem szkoły jest przygotowanie do egzaminów i testów, że nie potrafią wyzwolić się z tego utrwalanego od lat przeświadczenia. Od szkoły podstawowej nie robią niczego innego, jak tylko przygotowują się do egzaminów. Wyniki PISA potwierdzają skuteczność tej strategii. Czy to jednak wystarczy? Na czym więc polega ich problem? Uczniowie nie rozumieją, dlaczego i po co chodzą do szkoły? Rzadko o tym rozmawiają. Nie wierzą, że to coś więcej, niż tylko przygotowanie do egzaminów. Ich celem jest zdobycie przepustki do wymarzonej szkoły, a jedyną gwarancją jest dobrze zdany test. Gimnazjaliści nie znają odpowiedzi na pytanie po co szkoła, jaka jest jej misja? Nie znają, bo często sami nauczyciele nie potrafią na te pytania odpowiedzieć. Jednocześnie zdają sobie sprawę, że bez konkretnych kompetencji i nawyków skutecznego działania nie osiągną sukcesu, szczęścia, zawodowego spełnienia i nie zadbają o lepszą jakość życia. Jednak w żadnym wypadku rozwoju i kształtowania ich nie kojarzą ze szkołą. Wszystko, to co jest ciekawe, nie może odbywać się w niej, bo to zdaniem wielu niemożliwe. W nowych metodach dostrzegają jedynie przerzucenie na nich odpowiedzialności za zdobywanie i przetwarzanie informacji i tym samym zwolnienie z tego obowiązku nauczycieli. Twierdzą, że WebQuest to sposób, w którym cały proces uczenia się do egzaminów i wykonanie zadań jest ściśle kontrolowany poprzez określenie kroków i procedur. Niczego ich zdaniem to nie zmienia. Uważają, że ciekawie sformułowane zadanie i jednocześnie kontrolowana ścieżka postępowania według określonej struktury tworzą fikcję i alibi dla dotychczasowej dydaktyki. Twierdzą, że wskazanie źródeł, precyzyjna procedura dochodzenia do rozwiązania zadania i stworzenia konkretnych produktów zabijają nie tylko ich kreatywność, ale po raz kolejny zwalniają ucznia z odpowiedzialności za temat, treści i formę ich prezentacji. Nie chcą jednak - bo nie potrafią - zmienić sposobu pracy. Naszym zadaniem jest to zmienić i przekonać, że nowe modele dydaktyczne rzeczywiście wyposażają w potrzebne w życiu kompetencje. Wymaga to nie tylko konsekwencji, ale siły przekonywania i naszej wiarygodności. To na pewno jest wyzwanie. Uczniowie przyzwyczaili się, że podczas 45 minut otrzymywali konkretne treści, notatkę, zadania do rozwiązania i polecenia do domu. Cieszą się, jak tych ostatnich nie ma. Ten znany im i odtwarzany od lat codzienny rytuał stwarza bezpieczeństwo. Nie wierzą, że szkoła może być miejscem fascynującej pracy, uczenia się i czerpania z tego radości oraz prawdziwej satysfakcji. Szkoła skutecznie oduczyła ich samodzielności, odpowiedzialności i umiejętności planowania. Dziś wyniki badań PISA 2012 mogą być usprawiedliwieniem dla wielu. Nie ma potrzeby zmian. Jesteśmy skuteczni. Dziś uczniowie otrzymali informację, że wśród nastolatków w Europie są prymusami i to dotychczasowe metody pracy to sprawiły. Dziś wielu nauczycieli utwierdziło  się w przekonaniu, że tylko stare, sprawdzone modele pracy mogą zagwarantować szkolny sukces. Wszyscy otrzymują mocny argument, że dotychczasowa droga jest tą najwłaściwszą.

środa, 13 listopada 2013

Niewidzialny mur

Zastanawiam się, jak długo jeszcze będzie funkcjonowała szkoła w tak archaicznym już i nieprzystającym do zewnętrznego świata modelu? Odtwarzany na świecie system trwa już niemal dwieście lat. Mam wrażenie, że bardzo wielu nie dostrzega faktu, że żyjemy w dobie informacyjnej lawiny! Funkcjonująca na wzór pruskiej armii szkoła nie ma już dziś uzasadnienia. Szkoła potrzebuje przebudowy na wzór inicjatywy, jaka zrodziła się w Niemczech.

Coś, co wydaje się niemożliwe, w każdej chwili może się zmienić. Tak stało się z murem berlińskim. Miał trwać dziesiątki lat, wielu go już nie zauważało, wielu też godziło się z tym faktem. Przetrwał dwadzieści osiem. Runął dużo szybciej, nieoczekiwanie i wbrew powszechnie panującym poglądam. Upadł i dał początek nowemu porządkowi. Otrzymaliśmy wolność wyboru. Od tego momentu mogliśmy decydować o wielu sprawach sami przejmując odpowiedzialność za jakość naszego funkcjonowania. Wyzwolona została energia milionów Polaków. Dziś brakuje nie tylko tamtego entuzjazmu, ale też zrozumienia sensu i prawdziwego zaangażowania w realizację kolejnych edukacyjnych reform. Szkoła tworzy niewidzialny mur pomiędzy światem ponowoczesnej rzeczywistości charakteryzującej się płynnością, nieliniowością i ciągłą zmianą a światem feudalnej organizacji pracy i nauki, którego funkcją było przygotowanie posłusznych i uległych urzędników. Tworzy mur, który musi wreszcie runąć. Jak trafnie zauważa Marzena Żylińska trudno mieć zaufanie do systemu, który deklaruje, że wie, jak przygotować uczniów do funkcjonowania w przyszłości. Dziś trudno przewidzić, jak będzie wyglądała za kilka lat. Ani instytucje nadzoru pedagogicznego - na czele z MEN, ani urzędnicy, nie mogą mieć już tej pewności. Dzieje się coś niebezpiecznego. Szkoła stała się dziś miejscem oduczania tego wszystkiego, co rzeczywiście ważne jest dla społeczeństwa ery postindustrialnej. Głośno mówi się, że nie uczy współpracy, odpowiedzialności, samozarządzania, planowania i zarządzania procesem uczenia się uczniów. Nie rozwija charakteru, postaw i nawyków skutecznego działania. Planujemy i drobiazgowo dokumentujemy niemal wszystko, przygotowujemy do reprodukowania wiedzy, trenujemy do algorytmicznych działań. Brakuje w szkole samodzielności, przedsiębiorczości i inicjatywności. W podobny sposób traktuje się nauczycieli. Oferuje się im całą masę materiałów dydaktycznych, scenariuszy, konspektów i biurokratycznych instrukcji. W dobie ograniczonego dostępu do informacji miało to sens i było celowe. Nadal jednak centralnie sterowany sytem próbuje unifikować i standaryzować co tylko się da. Dla każdego ten sam rozmiar. Dziś już nie ma takiej potrzeby. Machina systemu zabija często inicjatywność, kreatywność i twórczość. Zwalnia nauczycieli z poszukiwań nowych propozycji. Testostocentryczny system zniszczył szkołę. I nadal sankcjonujemy ten fakt. Tym razem już centralnie tworząc kolejne wystandryzowane materiały. Nieważne, że cyfrowe, ale odpowiadające filozofii scentralizowanego i biurokratycznego systemu, którego celem jest pełna kontrola i przekonanie, że ministerialni urzędnicy wiedzą najlepiej.

Dziś powinniśmy odpowiedzieć sobie na dwa ważne pytania. Coraz więcej osób wie już, dlaczego szkoła powinna się zmienieć. Choć nie dla wszystkich jest to takie oczywiste. Twierdzą, że edukacja nie potrzebuje zmian, ale przede wszystkim spokoju. W ten sposób wielu usprawiedliwia brak podejmowania decyzji. Świat się zmienił, pojawiło się pokolenie, którego nawyki ukształtowała technologia. Mamy niemal nieograniczony dostęp do informacji i mobilnych technologii. Bezpowrotnie odebrano szkole monopol na przekazywanie informacji. Dawny powód przychodzenia do szkoły przestał mieć znaczenie. Szkoła nie może być dziś definiowana jako miejsce przekazywania wiedzy. Stąd uzasadnione jest poszukiwanie nowego modelu edukacji. Jest jeszcze drugie pytanie. Dużo ważniejsze od tego pierwszego. Potrzebujemy odpowiedzi na po co szkoła? Bo powód budowania dwieście lat temu systemu jest już nieaktualny. Profesor Szkudlarek podaje trzy funkcje szkoły. Transmisja kultury, zmiana społeczeństwa i rozwój jednostek. To miejsce, gdzie wychowujemy młodych ludzi, aby stworzyli świat lepszy niż jest. Zależy nam na zachowaniu ciągłości kulturowej, zachowaniu tożsamości społecznej, potrzebujemy świadomości ciągłości trwania. Obok wizji idealistycznej, czy konserwatywnej jest też ideologia liberalna, według której produktem szkoły ma być przygotowanie do życia jednostek. Powinniśmy wychowywać ludzi, aby umieli się ze sobą porozumiewać, którzy odnajdą swój potencjał i będą go rozwijać. Edukacja powinna być zindywidualizowana, trzeba rozwijać jednostki, aby wspólnie tworzyły i szanowały swoją odrębność. Profesor Szkudlarek twierdzi, że ideologie te są nawzajem sprzeczne i zawsze będą nam towarzyszyły polityczne konflikty. Może to jest powód, dla którego tak trudno jest określić podzielanej przez wszystkich misję narodowej edukacji?

Dlatego tak ważne jest, aby na to pytania odpowiedzieli decydenci, lokalna społeczność, dyrektorzy i nauczyciele konkretnych szkół. To tam odbywa się edukacja, to właśnie tam warto zadbać o to, aby odkryć sens angażowania się w pracę i naukę. Priorytetem pozostaje więc pytanie o autentyczną misję dzisiejszej szkoły - tej naszej, do której uczęszczają nasze dzieci.