niedziela, 29 marca 2009

Żyjemy w „kulturze pośpiechu” i nadprodukcji informacji

Miarą dobrych wywiadów jest dla mnie to, czy czytając je dowiaduję się czegoś ważnego o sobie samym. Czy dzięki takiej rozmowie powstaje efekt zdziwienia, pytania, które nie pojawiło się wcześniej? Właśnie skończyłem czytać ważny wywiad z Zygmuntem Baumanem w najnowszym (drukowanym) numerze magazynu MALEMEN, który przeprowadził Piotr Bucki. Wywiad poruszył mnie i wywołał całą masą refleksji dotyczących roli Internetu w relacjach międzyludzkich. To szczera i mądra rozmowa z człowiekiem, który o swoim wieku mówi: „sam codziennie dziwię się, że jeszcze żyję”. Zygmunt Bauman zderzył czas swojej młodości, której główną przeszkodą w opanowaniu świata był brak informacji, ze współczesnym światem. Zauważa, że przeszkodą trudniejszą do pokonania jest nadmiar informacji i porównuje je do mgły, która spowodowała, iż nie widzimy, że być może stoimy kilka kroków nad przepaścią. Kto w dzisiejszym świecie jest autorytetem, który wskazuje co dobre, a co złe? Twierdzi, że nie istnieją dziś autorytatywne kodeksy postępowania, które wytyczałyby jasno trasę do przebycia. Żyjemy w stanie wyjątkowym (awaryjnym), który stał się czymś normalnym. Normą jest brak, niedobór lub niedowład norm. Codzienność z niecodziennością wymieniły się miejscami. Brakuje ludzi, którym można zaufać. Brakuje tych, którzy doprowadzą nas do celu, jeżeli tylko będziemy się trzymać właściwego kompasu zasad i norm.

Zdaniem Zygmunta Baumana w przenikaniu się życia on- i offline tkwią paradoksy. Jesteśmy wolni z jednoczesnym przymusem nieustannego przetwarzania własnej tożsamości. Młode pokolenie przestało to zjawisko dostrzegać jako chorobliwe. Okazuje się, że bezpieczny jest ktoś, kto potrafi zmieniać maski. Elektronicznie zadzierzgane stosunki chronione są przez klawisze „Spam” i „Delete” przed uciążliwymi, bo wymagającymi czasu, następstwami pogłębionych kontaktów. Jakże szybko jesteśmy w stanie dorobić się tysiąca znajomych na portalach społecznościowych. Może to trwać zaledwie kilka godzin. Jednocześnie swoje wirtualne przyjaźnie można likwidować jednym kliknięciem. Dalej Zygmunt Bauman mówi o wirtualnych przyjaźniach, o miłości, o przenikaniu się świata realnego z wirtualnym. To rozmowa o dylematach współczesnego człowieka poszukującego przyjemności i jednocześnie unikającego bólu, który sprawić może świat ze swoimi propozycjami. Twierdzi, że pogoń za szczęściem stała się w dzisiejszym świecie niemal obowiązkiem. Pyta, czym jest sukces i czy czasem nie utożsamiamy go z rozgłosem?. Czego się boimy goniąc tak za nim? Przed czym uciekamy? W naszych czasach powielanie stylu życia oferowanego na bieżąco przez rynek, a w tym i konieczność stałego przerobu tożsamości i potwierdzanie jej wyników, przestały się w ogóle z przymusem kojarzyć; jawią się ludziom i są przez nich przeżywane jako objawy i nieustające potwierdzenie osobistej wolości. Jednak każde uwolnienie się z tego modelu – i tutaj tkwi kolejny paradoks - powoduje, że zostaje z tego świat wyrugowanym. Bezpiecznie więc przyjąć te warunki i się nie wychylać.

Czytając wywiad zastanawiam się, jak funkcjonować w świecie, gdzie spowolnienie postrzegane jest jako karygodne marnotrawstwo? Bauman wyjaśnia, czym jest „spłaszczanie przestrzeni”? Świat - twierdzi - traci trzeci wymiar, pozbawiamy go głębi. Umiejętność „surfowania”, czyli ślizgania się po powierzchni problemów, figuruje na liście sprawności, jakie młodym wypada posiąść. To ślizganie („surfowanie”) wyżej jest cenione niż zgłębianie. Umiejętność szybkiego wyszukiwania i kojarzenia jest w cenie. W rozmowie Bauman przywołuje wypowiedź Katie Baldo, doradcy gimnazjum w Cooperstown w stanie Nowy Jork, która twierdzi, że pogrążone w swych iPodach, komórkach czy grach wirtualnych nastolatki nie dostrzegają istotnych społecznie sygnałów. Zauważa, że młodym ludziom na szkolnych korytarzach trudno przychodzi wykrztusić powitanie lub nawiązać kontakt wzrokowy z kolegami. Wszystko to wobec możliwości surfowania jest tylko marnotrawstwem czasu. Czy rzeczywiście jest tak, że młodzi ludzi żyją z przekonaniem, że kiedy się zatrzymają, to czujność zostanie uśpiona, a to znaczy: nie żyjesz.

Znamiennym jest, że pojęcia ze świata realnego przeniesione zostały do świata wirtualnego. „Kontakt”, „spotkanie”, „randka”, „rozmowa”, „wspólnota”, czy „przyjaźń”. Dziś „więź” oznacza często wymianę e-maili i SMS-ów. Internet ułatwia, pobudza i promuje ustawiczny trud „samoodkrywania się na nowo”. Wywiad kończy stwierdzenie, że ciągły wzrost ilości czasu spędzonego przez kolejne pokolenia młodych w internetowej przestrzeni, odbywa się kosztem czasu przeżywanego w „świecie rzeczywistym”. Staje się to coraz bardziej niebezpieczne. Tak więc przed edukacją stoją kolejne ważne wyzwania! Czy dostrzegamy je dość wyraźnie?

Edukacja i Dialog - Czasopismo liderów edukacji

Zobacz mnie na GoldenLine