Jaką rolę pełni dziś AI w edukacji i jak może kształtować jej przyszłość? To pytanie nie jest już teoretyczne. Obecność sztucznej inteligencji w szkole zmienia sposób, w jaki uczymy i w jaki myślimy o uczeniu się. Ostatnio natrafiłem na post prof. Lecha Mankiewicza, w którym opisał sytuację ze swojej klasy. Jedna z jego uczennic po raz pierwszy wykorzystała szkolną AI w trybie nauki, by przeanalizować projekt samokształceniowy.
Nie obyło się bez trudności. Trzeba było przekonać rodzica, pokonać problemy techniczne i dostrzec, jak łatwo AI podaje gotowe rozwiązania zamiast prowadzić dialog. Ale właśnie te „potknięcia” są najbardziej wartościowe. Pokazują, że w epoce AI najważniejsze nie jest znalezienie odpowiedzi, ale umiejętność formułowania pytań i krytyczna weryfikacja tego, co słyszymy od maszyny. Parafrazując znane powiedzenie o człowieku, który wylądował na Księżycu, to historia o małym eksperymencie, który może stać się wielkim krokiem w edukacji. Bo choć dotyczy jednej uczennicy i jednego zadania, pokazuje coś znacznie ważniejszego: jak wygląda pierwsze spotkanie szkoły z nową rzeczywistością. W komentarzach pod postem widać było całą paletę emocji: ciekawość i uznanie, obawę i krytykę. I to także jest ważna lekcja, ponieważ AI nie wchodzi do szkoły w próżnię, lecz w przestrzeń pełną pytań i wątpliwości.
Profesor Mankiewicz ujął to niezwykle trafnie:
„W czasach sztucznej inteligencji nie wystarczy "znać odpowiedź". Trzeba umieć zadawać pytania, weryfikować odpowiedzi, rozumieć kontekst. AI może być genialnym narzędziem rozwoju, ale tylko dla tych, którzy potrafią z nią prowadzić dialog. Dla pozostałych stanie się protezą, która ich stopniowo pozbawi mięśni.”
To przesłanie dobrze koresponduje z tym, co sam próbuję rozwijać w ramach koncepcji IALE (Intentionally AI-Linked Education). W jednym z moich wcześniejszych artykułów pisałem:
„Edukacja nie może opierać się wyłącznie na technologii, lecz wykorzystywać ją świadomie i krytycznie, wzmacniając ludzki wysiłek intelektualny. Oznacza to przejście od modelu transmisyjnego do modelu transformacyjnego, w którym wiedza nie jest przekazywana od nauczyciela do ucznia, lecz tworzona w czasie rzeczywistym w relacji człowiek–AI.”
Oba cytaty prowadzą do wspólnej myśli: sztuczna inteligencja może być protezą, która rozleniwia, albo partnerem poznawczym, który rozwija. Wszystko zależy od tego, jak ją wprowadzimy do szkoły, czy jako maszynę z odpowiedziami, czy jako towarzysza stawiania pytań. Jej istotą jest to, by edukacja w epoce AI nie sprowadzała się do używania narzędzi, lecz stawała się świadomą, intencjonalną współpracą człowieka i maszyny. W moich eksperymentach dydaktycznych ze studentami próbuję pokazywać, że AI może być partnerem poznawczym, kimś, kto stawia pytania, prowokuje refleksję, wspiera proces decyzyjny. Ale warunek jest jeden: musimy świadomie projektować ten dialog.
IALE, czyli edukacja intencjonalnie powiązana z AI, opiera się na trzech filarach:
- partnerstwo poznawcze, bo AI nie wyręcza, ale towarzyszy w uczeniu się,
- sprawczość współdzielona, ponieważ to uczeń wraz z maszyną współtworzą proces, zamiast kopiować gotowe schematy,
- decyzyjność etyczna, pamiętając, że nie każdą decyzję wolno delegować technologii.
Historia uczennicy prof. Mankiewicza jest więc nie tylko anegdotą, ale żywym przykładem tego, o czym piszę: edukacja przyszłości będzie rozgrywać się w przestrzeni dialogu z AI. Jeśli szkoła nauczy uczniów tylko „znajdowania odpowiedzi”, to AI szybko przejmie tę funkcję. Ale jeśli nauczy zadawania pytań i krytycznego myślenia, to wówczas AI stanie się przestrzenią rozwoju i współtworzenia wiedzy.
To, co dziś widzimy jako eksperyment, jutro stanie się częścią szkolnej praktyki. AI wejdzie do edukacji niezależnie od naszych wątpliwości. Pytanie tylko, czy będzie to praktyka twórcza i rozwijająca, czy jedynie wygodna i powierzchowna.